Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie taki diabeł straszny

Maria Zawała
Bogdan Tomża
Bogdan Tomża
Polki, Polacy, Europejczycy, witajcie we wspólnej Europie – tymi słowami w nocy z 30 kwietnia na 1 maja 2004 r. prezydent Aleksander Kwaśniewski zwracał się do kilku tysięcy zgromadzonych podczas uroczystości ...

Polki, Polacy, Europejczycy, witajcie we wspólnej Europie – tymi słowami w nocy z 30 kwietnia na 1 maja 2004 r. prezydent Aleksander Kwaśniewski zwracał się do kilku tysięcy zgromadzonych podczas uroczystości podniesienia flagi UE na placu Piłsudskiego w Warszawie. Polacy mieli wtedy różne odczucia. Większość – nadzieję na lepszą przyszłość, nie brakowało jednak eurosceptyków.

Po prawie roku jest już jasne, że rozszerzenie Unii było jej gospodarczym sukcesem – stwierdziła ostatnio w swym raporcie Katinka Barysch z Centrum ds. Reform Europejskich, choć jej zdaniem „starzy” członkowie UE „nie przełknęli politycznie tego faktu do końca i pojawiają się sygnały o pogłębianiu się różnic między starymi i nowymi krajami”. Jeśli chodzi o Polskę, w opinii Barysch najbardziej na rozszerzeniu skorzystali rolnicy.

Podobnego zdania jest Jerzy Plewa, były wiceminister rolnictwa i negocjator ds. rolnictwa przed przystąpieniem Polski do UE: – Pierwszy rok to trochę za mało, by ostatecznie powiedzieć, jaka będzie sytuacja polskiego rolnictwa w następnych latach, ale wystarczająco dużo, by pozytywnie ocenić akcesję. Według niego nie sprawdziły się mity o zalaniu polskiego rynku unijną żywnością. Było raczej odwrotnie: – Dodatnie saldo obrotów towarami rolno-spożywczymi wyniosło 850 mln złotych.

Po 1 maja 2004 roku zmieniły się, niestety, ceny. Zdrożało mięso wieprzowe i wołowe, drób i mleko, choć staniały owoce i warzywa.

Także zdaniem ministra ds. europejskich Jarosława Pietrasa pierwszy rok członkostwa w UE przyniósł Polakom więcej korzyści niż strat. Przede wszystkim był to dobry rok dla rolników, przedsiębiorców i samorządów.

– Najważniejsze jest to, że Polska nie przeżyła szoku poakcesyjnego – mówi Pietras.

Dla zwykłego Kowalskiego Unia to jednak przede wszystkim możliwość podróżowania za granicę z dowodem osobistym i legalnej pracy czy nauki. Już w maju wyjechało do Wielkiej Brytanii 15 tysięcy rodaków, chociaż większość z nich wróciła, nie znalazłszy zatrudnienia. Obawy, że natychmiast opuści Polskę 3 mln osób, nie sprawdziły się. Napływu polskich pracowników po 1 maja 2004 roku co prawda nie przestraszyły się tylko dwa rządy – Wielkiej Brytanii i Irlandii i jeden parlament – szwedzki, ale dzięki otwartym granicom wiele osób kończących studia uzyskało szansę na sensowne zarobki. Skorzystali na tym w pierwszej kolejności nasi lekarze i pielęgniarki, choć niestety 83 proc. polskich stomatologów musi nadal pracować na czarno, gdyż rząd polski... stwierdził, że ich wykształcenie będzie zgodne z europejską dyrektywą dopiero w 2008 roku.

W ciągu minionego roku najwięcej Polaków wyjechało do pracy w Niemczech (28 proc.), Wielkiej Brytanii (21 proc.), Włoch (11 proc.), Irlandii i Holandii (po 7 proc.) oraz Belgii (6 proc.). Tylko 67 proc. tych osób znalazło zatrudnienie legalne. Według najnowszych sondaży, w najbliższych trzech latach wyjedzie z Polski maksymalnie 100 tysięcy osób. Oznacza to, że w 2006 roku różnego typu prace zarobkowe będzie podejmować 550 tysięcy polskich pracowników (w większości będą to prace sezonowe). Polacy zaczęli być oceniani jako kompetentni, pracowici i wszechstronni fachowcy.

Podróżowanie po Europie umożliwili nam też tani przewoźnicy, w pierwszym okresie prześcigający się w oferowaniu Polakom biletów lotniczych w promocyjnych cenach. Konkurencją dla LOT-u stały się takie firmy jak Wizz Air, Sky Europe, Germanwings czy Ryanair. I choć praktyka pokazała, że taniej niż za 300 złotych nie da się dolecieć do żadnej europejskiej stolicy, LOT został zmuszony do ograniczenia kosztów.

Na integracji z Unią skorzystały też samorządy. Społeczności lokalne dostrzegły w funduszach europejskich szansę na rozwiązywanie wielu problemów, nawet mimo konieczności spełnienia trudnych wymogów formalnych związanych z ubieganiem się o dofinansowanie z funduszy strukturalnych.

Efekty wejścia Polski do UE zostaną rozłożone na wiele lat, jednak już w pierwszym roku członkostwa osiągnęliśmy wyraźne efekty, jak 3 mld euro funduszy unijnych, zwiększenie dynamiki eksportu i dostęp do rynku pracy – uważa eurodeputowany Dariusz Rosati.

Wielkie możliwości eksportowe otworzyły się przed naszymi przedsiębiorcami. Na plus zmieniły się przepisy dotyczące ochrony środowiska. Polska musiała też dostosować się do europejskich norm technicznych, przepisów dotyczących VAT, warunków bezpieczeństwa i higieny pracy. Nie sprawdziły się za to prognozy pesymistów, że po 1 maja 2004 masowo napłyną do naszego kraju duże zachodnie przedsiębiorstwa.

Zniesienie ceł spowodowało natomiast, że Polskę zalała fala tanich używanych samochodów, co znacznie ograniczyło sprzedaż aut nowych, także tych produkowanych w kraju. Co gorsza, widoki na ograniczenie tego importu są marne. W środę Komisja Petycji Parlamentu Europejskiego wezwała rząd Polski do wstrzymania pobierania podatku akcyzowego od używanych samochodów sprowadzanych z zagranicy.

Jak widać, przed nami jeszcze sporo problemów. Jednak czas pokazuje, że nie taki diabeł straszny – w polskim bilansie obecności w Unii korzyści jest znacznie więcej niż strat.


Polski bilans w UE
Jan Olbrycht, eurodeputowany PO

Plusy: Wszystko, co dotyczy rolnictwa, a więc dopłaty bezpośrednie, a także otwarcie się wspólnego rynku na polskie towary – to nasz sukces. Podobnie jak możliwości swobodnego handlu i przepływu ludności, uczenia się. Otwarły się nowe szanse dla polskiej młodzieży. Plusem są także fundusze strukturalne UE, które powodują mobilizację różnych środowisk w kraju. W pewnym momencie zauważyliśmy, że żyjemy w otwartym systemie, w którym Polacy dobrze sobie radzą.
Minusy: Na polu międzynarodowym to przede wszystkim ciągłe ograniczenie dla Polaków dostępu do rynków pracy, a także przenoszenie na nasz kraj odpowiedzialności za trudności wewnętrznych gospodarek wielkich członków Unii. To skutkuje apelami o zmniejszanie unijnych budżetów i działa na naszą niekorzyść.

Ostre wymogi i dyscyplina budżetowa UE obnażyły też, może na szczęście, słabości naszej administracji. Należy szybko uprościć procedury zarządzania systemem wyboru projektów, bo jest zbyt skomplikowany. Jeśli tego nie zrobimy, szybko odczujemy konsekwencje finansowe w postaci uciekających nam przed nosem pieniędzy.


Grażyna Staniszewska, eurodeputowana UW

Plusy: Napływ inwestycji. PO wejściu do UE Polska stała się krajem, w którym warto inwestować. Ponadto teraz uczymy się funkcjonować w dużo większej wspólnocie, co jest z jednej strony bardzo trudne, ale z drugiej – pouczające. My, parlamentarzyści, codziennie się czegoś nowego uczymy.
Minusy: Różnego rodzaju trudności, które po drodze spotykamy. Unia jest zrożnicowana gospodarczo. Żyją w niej ludzie o różnych dochodach. Czasem negocjacje są bardzo trudne. Wiele rzeczy jest dla nas zaskoczeniem, ale i wyzwaniem. Trzeba się nauczyć mówić wspólnym, zrozumiałym dla wszystkich językiem i tak to robić, żeby nasza argumentacja była skuteczna. Myślałam, że mając długoletnie doświadczenie w Sejmie posiadłam 95 proc. tych umiejętności, tymczasem teraz widzę, że to zaledwie jakieś 30 proc.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto