Kupujemy je kuszeni promocją, kolorową reklamą, niską ceną, ładnym opakowaniem albo prośbą lub uśmiechem dziecka. Myśl, że zwykły przedmiot codziennego użytku czy zwykła zabawka może nam lub naszym dzieciom zabrać zdrowie, ba nawet życie, to z reguły ostatnia rzecz jaka może nam przejść przez głowę. Nic bardziej mylnego.
Rejestr udostępniony nam przez Urząd Ochrony Konsumentów i Konkurencji z ostatnich trzech lat dotyczący 17 najbardziej niebezpiecznych produktów powinien wpłynąć na wyobraźnię nawet najbardziej zagorzałego sceptyka. Publikujemy wybrane, najciekawsze pozycje. Choć gros z nich jest wycofywana z placówek handlowych, można je wciąż bez problemu kupować w internecie, czasem w mniejszych sklepach, a już na pewno na bazarach czy parafialnych odpustach. Mają tylko jeden walor: niską cenę. Reszta pozostawia wiele do życzenia. Na tym jednak nie koniec. Na rynku pojawiają się nowinki, mające za zadanie żerować na naiwności klienta, vide Photo Blocker, spray, który ma unieszkodliwiać fotoradary, albo śmierdzący hit dla dzieci - śmierdziele. Czy tego akurat chcemy? Oceńcie Państwo sami.
Śmierdzący fenomen
Śmierdzące figurki biją od kilku miesięcy rekordy popularności wśród dzieci. Ich pojawienie się na rynku poprzedziła gigantyczna kampania reklamowa w publicznych i komercyjnych stacjach telewizyjnych. Dystrybutor zachęca do zebrania całej gromady: 24 cuchnących osobników. Jeden śmierdziel, kosztuje bagatela 25 zł. Eskadra smrodu podzielona jest na 4 grupy: Gang Gazerów, Klub Jarzynowych Diabłów, Załoga z Wieśniakowa oraz Brygada Niemytych. Figurki mają wdzięczne imiona: Stefek Syfiąca Syra, Staszek Spocony, Gienio Gnojownica, Grzesiu Gówniak, Waldek Wymiotny, Piotr Pierdzący. Zabawki pod naciśnięciu wydają zapachy adekwatne do swojej nazwy. Producent zapewnia, że nie są nieszkodliwe, ale sam zapach nadwrażliwym osobom może zaszkodzić o czym przekonali się nauczyciele i uczniowie w kilku polskich szkołach.
Dość ciekawe są opisy figurek. Szczególnie "atrakcyjnie" brzmią one dla 8-10 letnich dzieci, najczęściej nabywających śmierdziele. "Umie posyłać zdalnie sterowane pierdy, które uruchamiają alarm w całej dzielnicy" - z tak wyszukaną gracją opisany jest Bartuś Brokuła z Klubu Jarzynowych Diabłów.
Piotr Pierdzący dla odmiany "nie tylko potrafi jak nikt puszczać wiatry, ale i wybekać cały alfabet". Ale na tym nie koniec. Producent szykuje dla dzieciaków kolejną niespodziankę: smrodowóz bojowy śmierdzący pięcioma nowymi wykręcającymi nos smrodami. "Tyle smrodu jeszcze nie było" - zachęca. Rodzicom dzieci z upodobaniem kolekcjonujących śmierdziele możemy tylko współczuć. - Nikt nie zabrania ani ich sprzedaży ani tym bardziej kupowania. Są jednak zasady dobrego smaku - komentuje Dariusz Łomowski z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Figurki śmierci
Rosyjska firma produkująca plastikowe modele daje niepowtarzalną okazję zabawienia się w masakrę w Biesłanie lub rozstrzeliwania żołnierzy AK. W serii "oddziały antyterrorystyczne" wypuściła na polski rynek figurki Specnazu i Smiersza. Smiersz to formacja, która w czasie II Wojny Światowej m. in. chwytała i rozstrzeliwała polskich żołnierzy. Figurki przeznaczone są dla dzieci w wieku od 10 lat wzwyż. Figurki "Smiersza" są uzupełnieniem kolekcji "oddziały antyterrorystyczne". Można w niej znaleźć amerykańskich żołnierzy z Afganistanu i żołnierzy Specnazu, których akcje w moskiewskim teatrze "Na Dubrowce" i w Biesłanie wstrząsnęły opinią publiczną na całym świecie. W opisie tych figurek czytamy, że żołnierze Specnazu pilnują porządku konstytucyjnego w Czeczenii i działają tam "w trudnych warunkach pogodowych". Producentom i dystrybutorom gratulujemy pomysłu i życzymy jak najszybszego powrotu zdrowego rozsądku.
Złam prawo razem z nami!
Firma "Telezakupy Mango" zachęca do zakupu Photo Blockera, przezroczystego płynu, który ma unieszkodliwiać... system fotoradarów. Wystarczy spryskać nim tablice rejestracyjne. Cena specyfiku wynosi 229 zł plus koszty przesyłki. - Podobno, kiedy nałożyć go na tablicę rejestracyjną, na zdjęciu nie pojawią się numery samochodu. Policja niczego nie zauważy - zachęcają Gulczas i Arek znani z programu Big Brother, których zaangażowano w reklamie sprayu. "Mango" nie robi nic innego jak tylko wykorzystuje luki w prawie.
Kodeks ruchu drogowego jednoznacznie nie zabrania używania tego typu preparatów. Mówi jedynie, że kierowca nie może zakrywać tablic rejestracyjnych, a reklamowany płyn jest przezroczysty. Namawiając jednak do zakupu po części namawia do jego łamania, choć rzecznik Mango Tomasz Gawiński stanowczo temu zaprzecza. Ba, zapewnia nawet, że firma gotowa jest na testy sprayu przy udziale policji! Stróże prawa owszem, są sprayem zainteresowani, ale w zupełnie innym kontekście. - Jego skład jest ustalany w laboratorium kryminalistycznym. Wątpliwe jednak by był skuteczny - podkreśla podkom. Marcin Szyndler z Komendy Głównej Policji w Warszawie. Jeśli faktycznie badania stwierdzą jego bezużyteczność, firma może mieć poważne kłopoty. Klienci nie tylko będą mogli domagać się zwrotu pieniędzy. - Mają także prawo złożyć doniesienie o popełnieniu przestępstwa, w tym wypadku oszustwa - dodaje podkom. Szyndler.
Czarna lista
Dariusz Łomowski, biuro prasowe UOKiK:
- Do rejestru trafiły produkty, które nie zostały dobrowolnie wycofane z rynku. Mimo, że placówki handlowe otrzymały takie polecenie, nie wykluczamy, że dalej mogą one być w sprzedaży np. na bazarach. Handlowcy, którzy nie wycofali ich z obrotu powinni liczyć się, że w razie ujawnienia tych towarów zostaną ukarani bardzo wysoką grzywną. Informacje o wadliwych produktach otrzymujemy od klientów. Dalej sprawa jest przekazywana inspekcji handlowej, która wysyła w teren inspektorów. Po badaniach wydajemy opinię i podejmujemy decyzję o ewentualnym wycofaniu produktu z rynku.
Liczba raportu
Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?