Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nowe przepisy przeciwpożarowe są nierealne

Jacek Bombor, Marcin Kasprzyk
Starszy ogniomistrz Józef Magiera i strażak kadet Łukasz Chankowski podczas kontroli drogi przewcipożarowej. zdjęcia Agnieszka Materna
Starszy ogniomistrz Józef Magiera i strażak kadet Łukasz Chankowski podczas kontroli drogi przewcipożarowej. zdjęcia Agnieszka Materna
Wiele bloków na naszych osiedlach mieszkaniowych może zostać uznanych za zagrażające zdrowiu i życiu mieszkańców, bo nie spełniają najnowszych, obowiązujących norm przeciwpożarowych.

Wiele bloków na naszych osiedlach mieszkaniowych może zostać uznanych za zagrażające zdrowiu i życiu mieszkańców, bo nie spełniają najnowszych, obowiązujących norm przeciwpożarowych. Spółdzielnie bronią się przed często zdecydowanie przesadzonymi przepisami, ale strażacy muszą je egzekwować, choć sami przyznają, że niektóre wymagania zdumiewają nawet ich samych.

Prezesi spółdzielni mieszkaniowych coraz częściej przebąkują o skierowaniu sprawy do Naczelnego Sądu Administracyjnego, bo przepisy są nieżyciowe, a ich wprowadzenie w życie praktycznie niemożliwe.

Po pierwsze zmiany byłyby zbyt kosztowne i mogłyby zrujnować finansowo niejedną spółdzielnię.

- Ktoś wypalił z grubej armaty, ale zapomniał naładować - mówi obrazowo Lech Skop, kierownik Działu Remontów Bieżących i Ochrony P-Poż. z Katowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej, komentując nowe przepisy.

Spółdzielnia liczy dzisiaj ponad 21 tysięcy członków, jej zasoby to 17 osiedli na terenie całych Katowic. Gdyby wprowadzić wszystkie wymagane prawem zalecenia, połowa śląskich bloków nadawałaby się do gruntownej przebudowy, a niektóre do wyburzenia. - Dogadujemy się ze strażakami w takim zakresie, w jakim możemy. Generalnie, aby wprowadzić zmiany, musielibyśmy wydać gigantyczne pieniądze - przyznaje Skop.

Straż ma jednak obowiązek egzekwować przepisy. Zgodnie z nimi, w niektórych blokach muszą zostać nawet dobudowane klatki schodowe. Wszystko po to, by droga ewakuacyjna została skrócona.

- Długość drogi ewakuacyjnej to jeden z poważniejszych problemów. Daliśmy w naszym regionie spółdzielniom czas do końca roku. Wiem, że to kosztowne, ale takie jest prawo i musimy je stosować - przyznaje st. bryg. Kazimierz Musialik, komendant Państwowej Straży Pożarnej w Wodzisławiu Śląskim.

Obecnie w wielu przypadkach długość dróg ewakuacyjnych przekracza o kilkaset procent dopuszczalne normy. Na przykład w Rybniku straż pożarna skontrolowała dotąd cztery bloki należące do Rybnickiej Spółdzielni Mieszkaniowej. We wszystkich długość dróg ewakuacyjnych była przekroczona o ponad 200 procent. Wynosiła 204 metry, a zgodnie z przepisami powinna mieć 60 metrów i w budynkach może być przekroczona tylko o 100 procent. Wszystkie te budynki, na podstawie przepisów z 2003 roku, zostały uznane za zagrażające życiu lokatorów.

Cztery bloki to dopiero początek. Będziemy kontrolować następne. Sytuacja będzie pewnie podobna - powiedział nam Bogusław Łabędzki z komendy powiatowej rybnickiej straży pożarnej. - Nasz komendant miał obowiązek wydać decyzję, która doprowadzi do stanu zgodnego z prawem - dodał Łabędzki.

Co musi zrobić Rybnicka Spółdzielnia Mieszkaniowa, żeby być w zgodzie z przepisami przeciwpożarowymi? Powinna wybudować zewnętrzne klatki schodowe. Podobne wnioski są wysuwane po kontrolach na całym Śląsku.

Jakie są główne grzechy blokowisk? - Oprócz zbyt długiej drogi drogi ewakuacji, także brak hydrantów z dostępem do wymaganych zbiorników wody, brak właściwego dojazdu do posesji, co może uniemożliwić akcję ratunkową - wyjaśnia komendant Musialik.

Przypomina, że inwestycje są konieczne i spółdzielnie muszą się liczyć z kosztami. - Ja wiem, że budowa klatek to jest i czasochłonne, i kosztowne. Ale są rzeczy, które można załatwić od ręki. Choćby założenie tabliczek informacyjnych z podaniem drogi ewakuacyjnej. Podobnie z dojazdem do posesji. W wielu miejscach wystarczyłoby ustawić znak zakazu postoju i już byłoby dla nas dosyć miejsca - podaje przykład.

Problem polega jednak na tym, że trudno stosować prawo, które powstało kilka lat temu, w blokach wybudowanych kilkanaście lat wcześniej, kiedy obowiązywały zupełnie inne normy przeciwpożarowe.

Henryk Morgała, kierownik działu technicznego Rybnickiej Spółdzielni Mieszkaniowej mówi otwarcie:

- To niemożliwe! Nie można zbudować zewnętrznych klatek schodowych w tych blokach. Pierwsza sprawa, to koszty. Taka inwestycja w jednym bloku pochłonęłaby do 500 tysięcy złotych. Spółdzielców na to nie stać. Nawet jeśli pominiemy sprawę kosztów, to przecież niektóre bloki zostały tak usytuowane, że budowa klatek jest po prostu niewykonalna. To drugi problem. No bo czy mamy ludziom zamurować okna? - pyta Morgała.

Prawdopodobnie komendant wojewódzki wystosuje do Rybnickiej Spółdzielni Mieszkaniowej inne zalecenie. Będzie ono nakazywało wymianę drzwi we wszystkich mieszkaniach na takie, które spełniają normy przeciwpożarowe i przynajmniej przez pół godziny będą w stanie nie dopuścić do rozprzestrzenienia się pożaru. Łabędzki tłumaczy, że straż nie upiera się przy klatkach schodowych i zaakceptuje każde rozwiązanie, które poprawi bezpieczeństwo ludzi. Pod warunkiem, że będzie ono skonsultowane z rzeczoznawcami przeciwpożarowymi i zaakceptowana przez komendanta wojewódzkiego. Wymiana drzwi, to dla spółdzielni także spory problem.

- Lokatorzy na własny koszt wymieniali drzwi. Za niektóre sporo zapłacili, mają specjalne zabezpieczenia antywłamaniowe, a teraz spółdzielnia hurtem wymieni im wszystkie drzwi na byle jakie. Byle tylko spełniały normy przeciwpożarowe. Kto się na to zgodzi? - pyta Henryk Morgała. Kierownik działu technicznego dodaje, że cały czas, w porozumieniu z rzeczoznawcami, szuka innego rozwiązania, które będzie zadowalające zarówno dla lokatorów, jak i dla straży pożarnej. - Nie chcę, żeby ktoś odniósł wrażenie, że mamy w nosie bezpieczeństwo ludzi. Wręcz przeciwnie, zależy nam, aby mieszkańcy czuli się bezpieczni. Chcemy jedynie zastosować jakieś realne i rozsądne rozwiązania - mówi Morgała.

Rybnicka spółdzielnia zastanawia się nad budową specjalnych kurtyn, które w razie pożaru nie dopuszczą, aby ogień rozprzestrzenił się w całym budynku.

Lech Skop z KSM podaje inny, nierealny przykład. Chodzi o budowę zbiorników wodnych, z których w razie pożaru można czerpać wodę i gasić ogień.

- Ustawodawca sugeruje, żeby je budować na dachu. Proszę sobie wyobrazić stutonowy zbiornik na 40-letnim bloku, położonym na szkodach górniczych. To w śląskich warunkach jest niezwykle trudne do realizacji - uważa ekspert.

Już waga samej konstrukcji może być sporym problemem, nie mówiąc o napełnieniu wodą.

- Oczywiście teoretycznie wszystko dałoby się zrobić. Można wynająć naukowców, zrobić ekspertyzy. Tylko skąd wziąć potrzebne miliony? Z czynszów? - pyta retorycznie Skop.

Będzie zmiana przepisów?

Rybnicka Spółdzielnia Mieszkaniowa odwołała się od zalecenia komendanta mówiącego o budowie krótszych przejść ewakuacyjnych. - Nasza decyzja została uchylona przez Komendanta Wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej - wyjaśnia Bogusław Łabędzki z PSP w Rybniku.

Dlaczego? Na Śląsku była już podobna sytuacja. Sprawa trafiła nawet do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Sąd uchylił decyzję komendanta powiatowego, ponieważ nie może on zmuszać spółdzielni, by występowała o nowe pozwolenie na budowę. Gdyby trzeba było dobudować klatki schodowe, taki dokument byłby konieczny.

Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie w Ministerstwie Infrastruktury już są prowadzone prace nad nowymi przepisami przeciwpożarowymi, które w efekcie mają być znacznie mniej rygorystyczne i bardziej "przystające do rzeczywistości". Prace mają potrwać do końca roku.

**Prawo, które narobiło zamieszania
Rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z 16 czerwca 2003 roku w sprawie ochrony przeciwpożarowej budynków i innych obiektów budowlanych i terenów.
Paragraf 12 tego rozporządzenia mówi, że podstawą do uznania istniejącego i użytkowanego budynku za zagrażający życiu ludzi, jest długość przejścia lub dojścia ewakuacyjnego większego o ponad sto procent od normy określonej w przepisach techniczno-budowlanych, zawartych w Rozporządzeniu Ministra Infrastruktury z 12 kwietnia 2002 roku w sprawie warunków technicznych jakie powinny spełniać budynki. **



Dwa pytania do Bogusława Łabędzkiego z komendy powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Rybniku

Dziennik Zachodni: Czy nie odnosi pan wrażenia, że musicie strzec przepisów, które nie przystają do rzeczywistości? No bo jak można stosować nowe zasady przeciwpożarowe w budynkach, które powstały kilkanaście lat temu. Budowano je według wówczas obowiązujących norm?

BŁ: Zdajemy sobie sprawę, że nie wszędzie można wybudować nową klatkę schodową, z krótszą drogą ewakuacji. Dlatego nie trzymamy się sztywno przepisu. Dajemy spółdzielniom możliwość, aby same decydowały, jakie podjąć działania, aby zwiększyć bezpieczeństwo lokatorów. Jeśli tylko spółdzielnie zrobią to porozumieniu z rzeczoznawcami przeciwpożarowymi i komendą wojewódzką, nie będzie problemu.

DZ: Jak uzasadnić nowe przepisy? Przecież, gdy budowano te bloki również istniały przepisy przeciwpożarowe. Po co to całe zamieszanie?

BŁ: Normy dotyczące bezpieczeństwa zmieniają się. Na ten problem należy spojrzeć ze strony lokatora. Dlaczego jedni spółdzielcy mają mieszkać w nowych i bezpiecznych blokach, a inni w budynkach, gdzie brak jest odpowiednich zabezpieczeń. Nie można ludzi dzielić na lokatorów pierwszej i drugiej kategorii.

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto