MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

O szkole, chuliganach, demoralizacji i nauczycielach rozmawiamy z wiceministrem oświaty Sławomirem Kłosowskim

Marek Świercz
SŁAWOMIR KŁOSOWSKI. fot. Marek Świercz
SŁAWOMIR KŁOSOWSKI. fot. Marek Świercz
Dziennik Zachodni: Przeciwnicy zarzucają wam, że skupiacie się na izolowaniu w gettach szkolnych chuliganów. SŁAWOMIR KŁOSOWSKI: Jest dokładnie odwrotnie! My mamy na uwadze te 98 procent zwykłych, grzecznych, ...

Dziennik Zachodni: Przeciwnicy zarzucają wam, że skupiacie się na izolowaniu w gettach szkolnych chuliganów.

SŁAWOMIR KŁOSOWSKI:
Jest dokładnie odwrotnie! My mamy na uwadze te 98 procent zwykłych, grzecznych, normalnych dzieci, które przychodzą do szkoły po to, by - choć może niektórym trudno w to uwierzyć - by się w spokoju uczyć! To o nie musimy zadbać. Tymczasem nasi krytycy cały czas krzyczą o łamaniu praw tych 2 procent chuliganów, którzy sami żadnych praw nie chcą przestrzegać. To jest dla mnie całkowicie niezrozumiałe. Zgadzam się z poglądem profesora Bohdana Wolniewicza, że polską szkołę psują pedolodzy, czyli teoretycy z naukowymi tytułami. Oni forsują pajdokrację, bo do tego sprowadza się idea przesadnej szkolnej demokracji. Tymczasem my podchodzimy do szkoły w sposób pragmatyczny: jeśli jest problem z dyscypliną, to trzeba znaleźć praktyczną metodą jego rozwiązania.

DZ: Obecne metody nie wystarczają?

SK: Niestety nie. Bo cóż z tego, że mamy młodzieżowe ośrodki wychowawcze, skoro w kolejce do nich czeka prawie półtora tysiąca osób z orzeczonym skierowaniem. Nie ma dla nich miejsc, więc dalej chodzą po swoich szkołach w glorii bezkarności. Dyrektor i nauczyciele nic im nie mogą zrobić. To jest chore, ale tacy osobnicy, udający bezkarnych twardzieli, stają się idolami szkolnych kolegów.

DZ: I lansowany przez Pana projekt utworzenia sieci ośrodków wsparcia wychowawczego ma tę sytuację uleczyć?

SK: To ma być ośrodek ostatniej szansy dla tych, którzy lekceważą szkolny porządek, ale nie są jeszcze całkiem zdemoralizowani. Idea jest taka, że ktoś, kto nie chce się podporządkować obowiązującym w szkole zasadom, musi się liczyć z nieuchronną i szybką reakcją. Jeśli zrobi coś niedopuszczalnego, dyrektor ma trzy dni na zawiadomienie komisji orzekającej przy kuratorze oświaty, która ma kolejne trzy dni na decyzję. I już w tydzień po wybryku sprawca trafia do ośrodka.

DZ: A jeśli rodzice będą się odwoływać?

SK: To spór rozstrzygnie sąd rodzinny.

DZ: Łobuz trafia do ośrodka. I co dalej?

SK: To będą ośrodki z internatem dla góra 200 osób. Chłopcy i dziewczęta nie będą mieli ze sobą kontaktu. Normalny program szkolny uzupełniony o bardzo bogatą ofertę zajęć dodatkowych, nie tylko sportowych. Uczeń będzie miał co robić i będzie miał czas na zastanowienie się, co dalej. Jeśli uzna, że warto się poprawić, już po dwóch miesiącach dyrektor ośrodka będzie mógł podjąć decyzję o jego powrocie do macierzystej szkoły. Ale jeśli będzie brnął w demoralizację, to czekają na niego młodzieżowe ośrodki wychowawcze.

DZ: A kto za to zapłaci?

SK: Środki muszą się znaleźć. Zresztą, co bardzo ważne, koszt pobytu ucznia w ośrodku będą ponosili rodzice. Bo to nie ma być rodzaj darmowej elitarnej szkoły z poszerzonym programem. Rodzice muszą ponieść finansowe konsekwencje zachowania dziecka. Myślę, że to też będzie dla nich argument za lepszym pilnowaniem dzieci.

DZ: Kiedy i gdzie powstanie pierwszy ośrodek?

SK: Musimy to wszystko przygotować, co może potrwać kilka miesięcy. Planujemy utworzenie 16 ośrodków, po jednym w każdym województwie. Pierwszy powstanie w województwie mazowieckim lub śląskim, bo tam są, choćby z racji liczby uczniów, największe problemy. Z bazą nie będzie problemu, już mamy pierwsze zgłoszenia. Nie brakuje placówek z internatami, które nie są dziś wykorzystywane.

DZ: Nie ma Pan wrażenia, że te wasze działania są trochę jednostronne? Walczycie z objawami, nie przyczynami.

SK: Nie zgadzam się z tą opinią. Robimy też inne rzeczy. Gotowe jest rozporządzenie odciążające dyrektorów i nauczycieli od obowiązku produkowania ton papierów. Dziś dyrektorzy wymyślają ogólne koncepcje pracy szkoły zamiast dbać o dyscyplinę. A nauczyciele nie mają czasu uczyć, bo muszą wymyślać narzędzia do badania wyników nauczania i zbierać zaświadczenia. To zbędna biurokracja. Myślimy też o tym, by skierować do szkół dodatkowych pedagogów. Na przykład tych, którzy dziś pracują w poradniach pedagogiczno-psychologicznych. Są bardziej potrzebni na pierwszej linii.


Co tydzień nowy pomysł, czyli...
Schola Romana

Nie mieliśmy jeszcze tak pracowitego ministra edukacji. Roman Giertych zasypuje nas swoimi pomysłami, zawsze efektownymi i niemal zawsze kontrowersyjnymi. Było ich już tyle, że trudno ustalić, co było mówione na serio, a o czym sam minister zdążył już zapomnieć w tej swojej oświatowej ucieczce do przodu

Teraz, po gdańskiej tragedii 14-letniej Ani, na topie jest program "Zero tolerancji". Mamy tu sporo nowości: zakaz używania w szkole telefonów komórkowych, monitoring w każdej szkole, wprowadzenie godziny policyjnej dla uczniów (radni mieliby uchwalić stosowne prawo miejscowe), mundurki, wreszcie opisywane obok ośrodki wsparcia wychowawczego. Są też propozycje dotyczące dorosłych: status funkcjonariusza publicznego dla nauczycieli (byliby lepiej chronieni, ale można by też postawić ich przed sądem za niedopełnienie obowiązków, na przykład - niepowiadomienie policji o wybryku ucznia) i wizyty w szkole trójek w składzie: wizytator, policjant i prokurator.

Przypomnijmy, co mieliśmy wcześniej. Obowiązkowe programy komputerowe chroniące uczniów przed niewłaściwymi treściami w internecie. Dodatkowe lekcje patriotyzmu (kosztem lekcji wuefu?) a także oddzielone od historii powszechnej lekcje historii Polski. Do tego specjalna lista miejsc pamięci narodowej, które każdy uczeń w Polsce powinien koniecznie odwiedzić (mówiło się też o Lwowie i Wilnie).

Co nas jeszcze czeka? Z bogatej oferty ministra Giertycha, poszerzanej na każdej kolejnej konferencji prasowej, warto wyłowić pomysł zorganizowania w marcu 2007 roku centralnego kongresu poświęconego przyszłości polskiej edukacji. To na nim miałoby dojść do wypracowania wspólnej listy zmian w szeroko rozumianym prawie oświatowym, włączając w to nowelizację Karty Nauczyciela.


KOMENTARZ DZ
Wielki kontrreformator

Gdy polityk o poglądach skrajnie konserwatywnych zabiera się za reformowanie czegokolwiek, to mamy do czynienia, nomen omen, z kontrreformacją. Czyli: próbą powrotu do rzekomo dobrych tradycji, które zniszczyli kiedyś reformatorzy o postępowych poglądach.

Cały problem w tym, że Roman Giertych i jego ekipa sprzedają nam swoją reformę w pakiecie, w którym obok celnych projektów jest mnóstwo demagogii. To taki pakiet, w którym jak najbardziej pożądany pragmatyzm powiązany jest ze zbędnymi ideologicznymi uprzedzeniami. Symbolem może tu być osławione negowanie teorii ewolucji przez wiceministra Orzechowskiego.

W efekcie ta ekipa postrzegana jest jako nieobliczalna i naprawdę trudno się dziwić, że kilka szkół wzięło na serio rozesłany pocztą; elektroniczną "okólnik" Giertycha zapowiadający wprowadzenie dodatkowych lekcji religii. Była to ewidentna fałszywka, ale niejeden z dyrektorów zadawał pewnie sam sobie pytanie: a może jednak?

Marek Świercz

od 7 lat
Wideo

Ukraina rozpocznie oficjalne rozmowy o przystąpieniu do UE

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto