Od kilku tygodni w wielu naszych sklepach można zobaczyć wywieszki informujące o letniej wyprzedaży. Aż 74 proc. Polaków uważa, że wyprzedaże w sklepach stanowią doskonałą okazję do korzystnych zakupów - wynika z badania międzynarodowej grupy badawczej Ipsos. Ten wynik pokazuje, że Polacy są jednymi z największych entuzjastów wyprzedaży w Europie. Drudzy w rankingu - Brytyjczycy popierają wyprzedaże "tylko" w 73 proc., wśród Niemców jest 69 proc. entuzjastów "okazji", Francuzów - 69 proc., a Belgów - 67 proc.
Za małe obniżki?
Jednak eksperci z federacji konsumenckich twierdzą, że w Polsce nie ma jeszcze tradycji wyprzedaży posezonowych, a oferowane obniżki cen są mniej atrakcyjne niż w wielkich sieciach na Zachodzie. U nas jest to najczęściej 30-procentowa obniżka, na Zachodzie - dochodzi do 80 proc. Niektórych towarów u nas w ogóle się nie przecenia, mimo że miesiącami zalegają na półkach. W dodatku wyprzedaże najeżone są pułapkami dla klientów. Dlaczego polskie wyprzedaże tak bardzo różnią się od zachodnich?
Producenci i kupcy polscy już przed zakończeniem poprzedniej, zimowej wyprzedaży zauważyli, że liczyli na lepsze obroty. Niektórym udało się sprzedać zaledwie 30-50 procent kolekcji z zimowego sezonu.
Plakat w oknie
Często barierą jest też cena. - Wyjaśnienie jest jasne: my mamy mniejsze niż na Zachodzie marże handlowe. Tam mają z czego opuszczać - mówi Ryszard Sobociak, szef chorzowskiego sklepu z odzieżą. - Nasza marża to 20-40 procent. Przecena o 30 proc. to granica kosztu zakupu towaru. Dlatego nie zdarza się, by w polskich sklepach obniżka sięgnęła 70-90 proc.
Mimo to modna jeszcze kolekcja w wiosny lub już z lata powinna wzbudzić zainteresowanie. Tak się jednak nie dzieje - u nas nie ma łamania lad przez klientów gnających na wyprzedaż. Przyczyna? Mało który sklep lub producent ją reklamuje. Ogranicza się zwykle do plakatu wywieszonego w oknie.
Nie strasz klienta
Wyprzedaże są mało popularne również dlatego, bo nasz handel straszy... klientów - między innymi tym, że towar przeceniony nie podlega reklamacji. Tymczasem zgodnie z przepisami prawo do reklamacji nie przysługuje tylko wówczas, gdy cena obniżona jest z powodu gorszej jakości produktu, co w dodatku musi być uwidocznione na wywieszce.
Nieznajomość prawa, upust marży jedynie przez handel, a rzadziej przez producenta, nie trafiający w gusta towar, wreszcie - zwykła niechęć do wyprzedaży powodują, że polskie "soldy" są czasem swoistą antyreklamą dla naszego rynku.
Dobre rady
- W szale wakacyjnych zakupów łatwo stracić głowę i dokonać niewłaściwego wyboru. Dlatego o tej porze roku przypominamy, jakie prawa przysługują klientom podczas sezonowych obniżek - mówi Małgorzata Cieloch z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Urząd opracował w kilku punktach dobre rady, jak nie zgubić się w gąszczu wyprzedaży. Oto one.
- Sprawdźmy, czy oferta promocyjna rzeczywiście jest dla nas najkorzystniejsza. Może ten sam towar w innym sklepie kosztuje mniej?
- Nie zapominajmy o paragonach. Pomogą nam w dochodzeniu praw w przypadku zakupu wadliwej rzeczy.
- Jeśli produkt kupiony na wyprzedaży jest wadliwy, przysługuje nam prawo do reklamacji. Składamy ją u sprzedawcy - najlepiej na piśmie. Gdy do produktu dołączona jest gwarancja, wtedy możemy zgłosić reklamację gwarantowi (producent lub dystrybutor towaru). Prawo wyboru między obiema możliwościami należy do nas.
- Jeśli kupiony na wyprzedaży produkt nie ma wad, a jedynie - po namyśle - stwierdzamy, że nam się po prostu nie podoba, to tylko od dobrej woli sprzedawcy zależy, czy przyjmie go z powrotem i zwróci nam pieniądze.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?