MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Odszedł Jerzy Kawalerowicz

Henryka Wach-Malicka
Jerzy Kawalerowicz (19.01.1922-27.12.2007)
Jerzy Kawalerowicz (19.01.1922-27.12.2007)
Gdy umiera wielki reżyser, próbujemy jego dorobek sklasyfikować, powiązać z artystycznymi prądami, znaleźć wspólny mianownik dla całej twórczości. Z Jerzym Kawalerowiczem tak się nie da.

Gdy umiera wielki reżyser, próbujemy jego dorobek sklasyfikować, powiązać z artystycznymi prądami, znaleźć wspólny mianownik dla całej twórczości. Z Jerzym Kawalerowiczem tak się nie da. Nakręcił tylko siedemnaście filmów, a każdy z nich to osobna jakość. Nie powtarzał tematów, nie odcinał kuponów od sukcesów i rzadko angażował tych samych aktorów, nawet jeśli był o ich talencie najlepszego zdania. Za każdym razem decydował się na nowe wyzwanie i nowych współpracowników, a nad scenopisem potrafił pracować latami.

Barbara Ptak, znana polska scenografka, która projektowała dla Jerzego Kawalerowicza kostiumy do filmu "Faraon", wspomina jego drobiazgowe przygotowania do produkcji.

- To był fantastyczny artysta - mówi - ale i stuprocentowy zawodowiec. Zanim przystąpiliśmy do pracy, zorganizował ekipie konsultacje ze specjalistami od starożytnego Egiptu; nie tylko z Polski. W tamtych czasach, "Faraona" kręciliśmy w 1964 roku, to nie było takie łatwe, a przecież miałam informacje z pierwszej ręki - od pracowników Muzeum Narodowego w Warszawie, ale też od naukowców z Muzeum Brytyjskiego i archeologów z Kairu. Moje kostiumy wcale nie były kopiami zbiorów muzealnych, lecz swobodną impresją na tematy egipskie, co Jerzy zaakceptował natychmiast, ale podzielam jego zdanie, że fantazjować można dopiero wtedy, gdy ma się solidną wiedzę na temat całej epoki.

Siedemnaście filmów to mało jak na mistrza, który mógł "trzaskać" kinowe hity, bo był profesjonalistą. Jerzy Kawalerowicz wymagał jednak wiele od innych i od siebie, choć w wywiadach kokietował, że jest klasycznym leniwcem. Dzięki długotrwałym przygotowaniom jego filmów nie ima się jednak czas - są uniwersalne i mądre. Jeśli mielibyśmy już wyznaczać cechy wspólne ekranowego dorobku tego reżysera, to były nimi głęboka analiza psychologiczna postaci i wręcz malarska konstrukcja każdej klatki.

Jerzy Kawalerowicz studiował nawet w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, którą porzucił szybko dla medium pokrewnego, dającego większe możliwości ekspresji, czyli dla filmu. To była zresztą jego fascynacja od 10. roku życia, od momentu, gdy po raz pierwszy był w kinie - na niemych "Nibelungach" Fritza Langa. Gdy skończyła się II wojna światowa, najpierw związał się więc Kawalerowicz z Instytutem Filmowym, potem z środowiskiem łódzkiej szkoły filmowej, wrażliwość na urodę plastyczną każdego kadru zachował jednak do końca życia. Dekoracje i kostiumy uważał za jeden z najważniejszych elementów określających nastrój i wymowę filmu; świetnie operował przestrzenią i starannie wybierał operatorów, którzy przekładali jego pomysły na pracę kamery. W "Faraonie", który był opowieścią o władzy, ale i o samotności, Kawalerowicz na przykład prawie nie pokazał miasta; świat Ramzesa XIII składa się wyłącznie z trzech elementów - z pałacu, świątyni i bezbrzeżnej pustki pustynnych piasków, na których spotykają się wrogie wojska. Ten zabieg czyni historię młodego faraona, oderwanego od realności i zamkniętego w kokonie politycznych intryg, niebywale uniwersalną. Skupieniu uwagi widza bardziej na mechanizmach psychologicznych, motywujących bohaterów niż na konkretnej akcji, służyły też długie ujęcia i liczne plany ogólne.

Zupełnie inaczej zbudował reżyser świat "na pięć minut przed zagładą" w swojej ukochanej"Austerii", której realizacja (kłopoty z cenzurą) przyniosła mu zresztą wiele zgryzoty. W "Austerii", przeciwnie niż w ascetycznym "Faraonie", przeczuwający rzeź Żydzi wpadają w taneczny trans pełen egzaltacji i zapamiętania. Tu reżyser zastosował szybki montaż, zbliżenia owładniętych szaleństwem oczu, ograniczone plamy światła. Wrażenie dusznego od namiętności oczekiwania na śmierć jest tak sugestywne, że pamiętamy je po latach, nawet jeśli umknęła nam warstwa fabularna "Austerii".

Jerzy Kawalerowicz był człowiekiem o bardzo dużej i wszechstronnej wiedzy, wiecznie ciekawym świata i ludzi. Urodzony 19 stycznia 1922 roku w Gwoźdźcu na Ukrainie, na zawsze zachował w pamięci wielokulturowość tak charakterystyczną dla polskich Kresów i tak inspirującą artystycznie dla wielu jego współziomków. Pod koniec życia żałował, że nie zrobił filmu o Galicji swojej młodości i o Huculszczyźnie, gdzie spędzał młodzieńcze wakacje. Jakaś część jego rodziny pochodziła z odległej Armenii i stąd - jak mówił - pewnie wziął się jego temperament. Zawodowy i prywatny, reżyser uchodził bowiem za człowieka bardzo otwartego i towarzyskiego.

Aktor Ryszard Zaorski, który grał w debiutanckiej "Gromadzie" Jerzego Kawalerowicza, wspomina reżysera bardzo serdecznie

- Film nakręcony w 1950 roku - opowiada Zaorski - był typowym produkcyjniakiem, ale z podziwem patrzyłem na Jerzego, który robił wszystko, żeby tę historię uwiarygodnić. Pracowaliśmy w wyjątkowo miłej atmosferze, bo on starał się poświęcić chwilę uwagi dosłownie każdemu aktorowi. Zaimponował mi też pamięcią; gdy spotkaliśmy się po... pięćdziesięciu latach, doskonale wiedział, kim jestem i jaką postać u niego grałem.

Kawalerowicz miał rzeczywiście doskonałą pamięć, był też uparty, zwłaszcza jeśli wiedział, że ma rację. Tak było w przypadku Lucyny Winnickiej, jego pierwszej żony, którą obsadził w swoich najlepszych filmach - "Pociągu" i "Matce Joannie od Aniołów". Publicznie zarzucano mu nepotyzm, ale po triumfach obydwu obrazów, do których wybitnie przyczyniły się kreacje aktorki, "moraliści" wycofali się rakiem. Nie mieli zresztą wyjścia, "Pociąg", a nade wszystko "Matka Joanna..." rozsławiły Polskę na międzynarodowym forum. Stężała z bólu twarz Joanny uwięziona między prętami klatki, oddzielającej ją od życia i od miłości, przeszła do klasyki kinematografii, sam zaś film pozostaje jednym z najbardziej wstrząsających moralitetów w historii filmu.

Powszechne uważa się, że Jerzy Kawalerwicz był jednym ze współtwórców tzw. "szkoły polskiej", ale to nie do końca prawda. Z Wajdą czy Munkiem łączy go bardziej czas pracy niż charakter twórczości. Kawalerowicz nie kręcił filmów, w których wchodził w spór z narodową mitologią i deklarował wyraźnie, że nie interesuje go "aktualność w sztuce". Wręcz odwrotnie, w swojej filmowej twórczości - wyjąwszy pierwsze filmy, powstałe w okresie socrealizmu - starał się o maksymalną uniwersalizację zjawisk i zachowań bohaterów. Był artystą z kręgu Antonioniego i Bergmana, dla których ważne było, co postać przeżywa, a nie skąd pochodzi i przeciw komu się buntuje.

Jerzy Kawalerowicz zmarł w Warszawie 27 grudnia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Błysk i cekiny czyli gwiazdy w Cannes

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto