MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Oni nas zabiją, mamo

Izabela Kacprzak
Podczas ostatniej rozmowy Beata powiedziała mi: „Muszę innych uratować, dla mnie nie ma już ratunku” – wspomina Maria Bryl.
Podczas ostatniej rozmowy Beata powiedziała mi: „Muszę innych uratować, dla mnie nie ma już ratunku” – wspomina Maria Bryl.
Na zdjęciu, które niedawno opublikowało wiele brytyjskich gazet, widać ładną, uśmiechniętą blondynkę. Dwa lata temu wyjechała do Londynu - chciała lepiej żyć i pomóc finansowo bezrobotnej matce, przesyłała jej pieniądze ...

Na zdjęciu, które niedawno opublikowało wiele brytyjskich gazet, widać ładną, uśmiechniętą blondynkę. Dwa lata temu wyjechała do Londynu - chciała lepiej żyć i pomóc finansowo bezrobotnej matce, przesyłała jej pieniądze na życie i mieszkanie w Gliwicach.

Przez kilka ostatnich miesięcy z Beatą działo się coś złego. Maria Bryl: - Córka była w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Nie wiem, czy ją szantażowano, czy grożono. Podejrzewam, że podawali jej narkotyki, że córka dużo wiedziała. Podczas ostatniej rozmowy powiedziała mi: "Muszę innych uratować, dla mnie nie ma już ratunku".

Miesiąc przed śmiercią Beata zniknęła. Ostatni raz odezwała się do matki dzień przed zabójstwem. - Kazała mi natychmiast wracać do domu, do Gliwic. Mówiła: "Oni nas zabiją, mamo". Może była w psychozie, może traciła kontakt z rzeczywistością? - zastanawia się zrozpaczona matka.

Maria Bryl szukała pomocy wszędzie: w konsulacie RP w Londynie, w La Stradzie, fundacji zajmującej się handlem kobietami, złożyła zawiadomienie do prokuratury w Gliwicach. - Mogli ją uratować, mogli jej pomóc - mówi matka Beaty.

29 lipca w lesie niedaleko mostu w Wooburn Green w Londynie motocyklista natrafił na zmasakrowane zwłoki młodej kobiety, zakopane w ziemi i częściowo spalone. Kilka dni temu prowadzący sprawę londyńscy śledczy z Aylesbury Major Crime przyjechali na Śląsk, by pobrać próbki DNA od matki Beaty. Chcą je porównać z DNA tamtej młodej kobiety. Wstępnie podali, że to Beata Bryl.

Brytyjskim policjantom pomaga w śledztwie wydział kryminalny Śląskiej Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. Nie tylko dlatego, że zamordowana pochodziła ze Śląska. Policjanci podejrzewają, że związek z zabójstwem może mieć co najmniej jeden mężczyzna również pochodzący ze Śląska. Prawdopodobnie Beata jest jedną z pierwszych ofiar mafii, która w ostatnim czasie zaczęła przenosić swe interesy - m.in. ze Śląska - do Wielkiej Brytanii.

- Beata wciąż mi powtarzała, że to mafia handlująca żywym towarem i mieszkaniami - mówi Maria Bryl.

Chce sprowadzić ciało córki do Polski, ale nie ma na to pieniędzy.

Michał Mazurek,
konsul RP w Londynie

Na pewno mafią można nazwać grupę, która poprzez prasowe czy internetowe anonse zwabia chętnych do pracy w Wielkiej Brytanii. Pobiera od nich 100-200 funtów, oni przyjeżdżają, są wywożeni do lasu i okradani z dokumentów. Cieszymy się, że od przyszłego roku polska policja będzie miała w Anglii oficera łącznikowego. W Warszawie przy Ambasadzie Brytyjskiej jest już dwóch takich oficerów łącznikowych.

Londyńska policja prosi o pomoc wszystkich, którzy mogą pomóc w znalezieniu zabójców dziewczyny. Może jest ktoś, kto znał Beatę. Można telefonować do Crimestoppers tel.

0-44-800-555-111 lub Alylesbury Police Station 0-44-845-8-505-505 lub wydziału kryminalnego śląskiej KWP w Katowicach.

Handel żywym towarem

Z naszych informacji wynika, że polscy gangsterzy "zajmują się" wymuszaniem haraczy, handlem narkotykami i właśnie kobietami. Według szacunkowych danych Fundacji La Strada, co roku ok. 10 tys. osób wyjeżdżających z Polski staje się ofiarami procederu handlu ludźmi.

Najczęściej ofiarami handlarzy padają młode kobiety, które odpowiadają na zamieszczane w prasie fałszywe oferty pracy m.in. jako kelnerki, opiekunki do dziecka czy sprzedawczynie. Rekrutujący je przestępca, często także kobieta, obiecuje załatwienie wszystkich formalności. Po przyjeździe do nowego kraju przestępcy zabierają kobietom dokumenty i sprzedają je do domów publicznych.

Beata ostatni raz była widziana na stacji metra Leytonstone we wschodnim Londynie, 28 lipca, w piątek, ok. 23.30, a więc kilka, może kilkanaście godzin przed śmiercią. Jest widoczna na nagraniu z kamery przemysłowej. Ubrana w kurtkę, ma przewieszoną przez ramię dużą torbę, w ręce reklamówkę. Nie przypomina tej pięknej uśmiechniętej dziewczyny sprzed kilku miesięcy. Wygląda jak wrak człowieka. - Była w tragicznym stanie psychicznym i fizycznym - matka nie potrafi powstrzymać łez.

Torby do dzisiaj nie odnaleziono. Policja przypuszcza, że może zawierać osobiste rzeczy Beaty.

Mord wstrząsnął Londynem. Kilka miesięcy wcześniej w brutalny sposób została zamordowana i zgwałcona Karolina z Rudy Śląskiej.

Brytyjskie media podały, że w ubiegły piątek policja aresztowała 38-letniego mężczyznę. To najprawdopodobniej Darek, były narzeczony Beaty. Matka: - On nie pozwolił jej odejść. Grał na jej psychice.

W sobotę zatrzymano kolejnych dwóch mężczyzn 26- i 27-letniego. Wszyscy są podejrzewani o udział w zabójstwie. Policja nie chce podać, jakiej są narodowości.

Beata Bryl pracowała w Londynie od dwóch lat (wcześniej pracowała w Niemczech, gdzie wyjechała mając 18 lat). Mieszkała z Darkiem, planowali ślub, który trzy razy przekładali. Kupił jej nawet obrączkę, której do dzisiaj nie odnaleziono. - Nigdy nie dowiedziałam się dlaczego przesuwała termin, nie wiem już co jest prawdą, a co nie, kim był ten człowiek, z czego żył - zastanawia się matka. - Córka mówiła że pochodzi z okolic Gdańska, że w Londynie ma firmę budowlaną, ale ja go nigdy nie widziałam.

W ostatnich miesiącach Beata chciała się od niego uwolnić. Uciekała, wracała, bił ją. Przeżyła koszmar. Mówiła: "To wszystko mafia mamo".

Zrobiłam wszystko, żeby wróciła do domu - mówi pani Maria. Dzięki pomocy Michała Mazurka, konsula RP w Londynie w październiku 2005 r. wróciła do Gliwic. - Była wrakiem, mówiła od rzeczy, nie jadła, nie piła, bała się wszystkiego - płacze matka. Skierowano ją do szpitala psychiatrycznego w Toszku. Była tam miesiąc.

Po wyjściu Beata chciała normalnie żyć, ale działo się z nią coś złego. - Co chwilę dzwonił telefon z Anglii. Byłam przerażona. Któregoś dnia powiedziała, że wraca i że ma wykupiony przez kogoś bilet do Anglii na samolot. Nikt, ot tak nie funduje komuś biletu, ale ja wiedziałam, że jeśli zamknę ją w domu, to ona i tak tam wróci, a ja stracę z nią kontakt na zawsze. Ona wtedy nie była już sobą - płacze matka.

W lutym tego roku poleciała do Londynu. Dlaczego Beata, chciała lub musiała wrócić, nie wiadomo. - Podczas jednej z ostatnich rozmów powiedziała mi tylko "nie mogę wrócić do Polski, bo chcę komuś pomóc" - przypomina sobie pani Maria. - Czułam że jest skrajnie wyczerpana. Podejrzewam, że faszerowano ją narkotykami.

Matka dziewczyny jest przekonana, że córka wiele wiedziała i dlatego została zamordowana. Ona sama odbierała telefony od różnych osób, które chciały kupić jej mieszkanie. - Nie dawałam anonsu. Nie wiem skąd znali mój telefon, adres - wzdycha pani Maria. Córka mówiła jej, że "to mafia, która handluje kobietami i mieszkaniami". Tej wersji na razie nie potwierdza policja.

Przyznaje jednak, że polska mafia przejmuje rynek brytyjski i staje się coraz groźniejsza. - Wielu znanych nam gangsterów przeniosło tam swoje interesy i przejmują wpływy np. handlu narkotykowego - mówi nam jeden z oficerów policji.

Maria Bryl od sześciu lat jest bezrobotna, od trzech lat po rozwodzie. Ledwo wiąże koniec z końcem. Nie ma pieniędzy żeby sprowadzić zwłoki córki do Polski. Koszt jest ogromny - od 10 do 12 tys. zł.

- Wiem, że policja brytyjska może zażądać również zwrotu kosztów za przechowywanie ciała córki przez półtora miesiąca. Aż boję się pomyśleć ile to może być - mówi cicho.

- My nie możemy pomóc finansowo, nie mamy do tego prawa - przyznaje konsul Mazurek. - Na pewno zwolnimy matkę z opłaty konsularnej, która wynosi 39 funtów. Z tego co wiem, koszty przechowywania zwłok poniesie strona brytyjska.

Najprawdopodobniej za dwa tygodnie ciało Beaty będzie można sprowadzić do kraju. Maria Bryl prosiła o finansową pomoc prezydenta Gliwic. Jej podanie czeka na rozpatrzenie. - Sprawdzamy czy mamy takie możliwości jako miasto. Koszt jest ogromny. Jesteśmy w stałym kontakcie z tą panią - powiedziała nam wczoraj Agata Langier, szefowa biura prezydenta Zygmunta Frankiewicza.

- Sama nie dam rady - płacze. - A po córce zostały mi tylko piękne zdjęcia - mówi.

I dodaje: - Ja wiem, że poniosła ofiarę, żeby sprawa wyszła na jaw.

Apel do Czytelników

Prosimy wszystkich Czytelników, instytucje, fundacje, prywatne firmy - pomóżmy Marii Bryl unieść koszty sprowadzenia zwłok córki do Polski. Gliwicki OPS pokryje wyłącznie koszty pogrzebu.

Maria Bryl od sześciu lat jest bezrobotna, utrzymuje się z pomocy ośrodka pomocy społecznej, nie jest ubezpieczona. Nie jest w stanie spłacać rat kredytu za mieszkanie. Jej dług wynosi obecnie 15 tys. zł. Miesięczne raty wynoszą 800 zł. - Kredyt kończy się dopiero za dwa lata - rozpacza Maria Bryl. Raty pomagała spłacać córka Beata.

Osoby które chcą pomóc finansowo pani Marii mogą zgłaszać się do nas, do redakcji. Tel.: 0-32 358-34-26. Gdy tylko będzie wiadomo, na jakie konto Marii Bryl będzie można wpłacać pieniądze, podamy je.

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto