Opolski festiwal od kuchni

Za Polski Ludowej artyści okupowali Opole tygodniami, balowali po knajpach do bladego świtu, byli na wyciągnięcie ręku. A dziś mamy kapitalistyczny showbiznes jak się patrzy. Gwiazdy mają kontrakty, koncerty, umowy na wyłączność. I czarne okulary, by byle fan nie mógł się im gapić w oczy.
Ale nie wszyscy artyści są tacy zblazowani. Bracia Golcowie to swoje chłopaki, którym pasują przaśne klimaty. Strażackie akcenty towarzyszyły im nie tylko na scenie (kto widział, ten wie). Golcowie zajechali też wozem strażackim na sygnale do remizy OSP w malutkich Węgrach, by spotkać się z dzieciakami.

I z wyraźnym wzruszeniem – bez przerwy włażąc sobie w słowo, jak na bliźniaków przystało – opowiadali o tym, że ich dedykowana Ojcu Świętemu piosenka „Leć muzyczko” stała się hymnem szkoły w Iwinie koło Bolesławca, która przyjęła imię Jana Pawła II. – Dla takich chwil warto śpiewać – opowiadali dzieciakom Golcowie.

Jedyna taka impreza
Śladu gwiazdorskiego zadęcia nie było też w artystach zakwalifikowanych do Debiutów, których skoszarowano na próbach w ośrodku nad Jeziorem Turawskim.
– Fajny pomysł, ale czemu tu tak strasznie zimno? Łatwo się przeziębić – mówiła opatulona po szyję Kasia Piasecka, przedstawicielska Opolszczyzny.

Nasz region reprezentowała też w Debiutach grupa Avalanche (bo grają „lawinę” dźwięków) z Oświęcimia. Od 6 czerwca stacje radiowe prezentują ich piosenkę „Żołnierze”, ale organizatorzy KFPP uznali, że ten numer do Opola się nie nadaje. Bo za ostry.

– Wytypowali piosenkę „W myślach”. Bardzo fajną, ale najsłodszą. Na koncertach gramy ostrzej – opowiadali „dz” Tomek i Michał Gołuchowscy, Bartek Słatyński i Sebastian Boda.

A co młodzi artyści myślą o festiwalu? Golcowie podkreślali, że to „jedyna taka impreza”, za to Siwy i Łukasz z hiphopowej formacji Jeden Osiem L na spotkaniu z fanami (średnia wieku – 10 lat), bagatelizowali tę magię Opola.
– Graliśmy już w różnych amfiteatrach – mówił z lekkim uśmieszkiem Siwy.

Kukiz show
Przedsmak festiwalu opolanie mieli już w czwartek. Na plenerowym koncercie „Off Opole” zagrały dla nich młode opolskie zespoły rockowe i Paweł Kukiz z grupą Piersi. Kukiz, jak to on, rozkręcił publikę nie tylko serią punkowo-biesiadnych hitów, ale też bezpardonowymi atakami na polityków.

A propos – politycy to też swego rodzaju festiwalowe gwiazdy. Co roku zależy im, by się pobujać na widowni w amfiteatrze i pokazać w telewizorze. Przodowali w tym liderzy lewicy, co roku była na przykład Aleksandra Jakubowska z małżonkiem. Pan Maciej trzymał się na co dzień w cieniu żony, więc była to rzadka okazja, by sfotografować ich razem. W tym roku jakiś złośliwy pismak rozpuścił plotę, że Maciej J., aresztowany pół roku temu pod zarzutem korupcji, dostanie „przepustkę na festiwal”. Nikt w to jednak nie uwierzył. W amfiteatrze ma się za to podobno pojawić Marek Borowski i paru innych polityków ze świecznika.

Orkiestra i... goryle
Opolski festiwal to raj dla oszołomów i naciągaczy. W tym roku po biurze prasowym grasował tajemniczy osobnik przedstawiający się jako „dziennikarz, pielgrzym, hobbysta”. Imponującą bezczelnością wykazał się za to maturzysta, który przedstawił się jako menedżer Marysi Sadowskiej i zabrał z biura... 16 identyfikatorów dla całej jej ekipy. A potem, i to było najzabawniejsze, poleciał do gazet pochwalić się tym wyczynem.

Ale i tak najśmieszniejszy był pomysł władz Opola, by wykorzystać festiwal do... wypromowania goryli, które kilka tygodni temu przyjechały do opolskiego zoo z Rotterdamu. Zostały wczoraj po raz pierwszy wypuszczone na wybieg. A o 16.00 przed ratuszem zagrała – na tle fotek goryli – orkiestra symfoniczna Filharmonii Opolskiej we frakach. Czemu akurat ona? Bo goryle najbardziej lubią podobno muzykę poważną. No i czy w tych warunkach fanom KFPP nie powinno być trochę łyso?