Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ośmioletni Filip walczy w szpitalu o życie

Marianna Lach
Policjanci nie wpuszczali wczoraj nikogo do szkoły w Koszarawie. Do rozmów z dziennikarzami wydelegowano Wieslawa Zonia z komendy w Żywcu.
Policjanci nie wpuszczali wczoraj nikogo do szkoły w Koszarawie. Do rozmów z dziennikarzami wydelegowano Wieslawa Zonia z komendy w Żywcu.
Chłopcy mieli iść pod prysznic, więc opiekun zostawił ich na chwilę, by mogli pozbierać kosmetyki i czystą bieliznę. Potem przybiegł do mnie. Krzyczał, że nie może dodzwonić się na pogotowie - opowiada płacząc Karolina ...

Chłopcy mieli iść pod prysznic, więc opiekun zostawił ich na chwilę, by mogli pozbierać kosmetyki i czystą bieliznę. Potem przybiegł do mnie. Krzyczał, że nie może dodzwonić się na pogotowie - opowiada płacząc Karolina Barańczuk. Wraz z mężem zorganizowała w Koszarawie Bystrej koło Żywca letnie kolonie.

W niedzielę ok. 18.30 z okna pokoju na pierwszym piętrze szkoły, w której mieszkały dzieci, wypadł 8-letni Filip. Sięgał po ciastko. Wyszedł na parapet, stracił równowagę i spadł 7 metrów niżej - na żwirową drogę.

Karetka przyjechała po 20 minutach. Zawiozła ranne dziecko na boisko do pobliskiej Jeleśni, skąd helikopterem odtransportowano je do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Matki i Dziecka w Katowicach. Lekarze nie chcą udzielać informacji na temat stanu zdrowia dziecka, jednak dowiedzieliśmy się, że jest ciężki - chłopiec ma poważny uraz głowy.

- Filip reagował na nasze głosy, nie miał nic złamanego, tylko coś stało mu się w głowę - mówi Karolina Barańczuk. Jej mąż Miłosz pojechał za karetką, a potem do Katowic, gdzie czekał na przyjazd rodziców chłopca.

- Basia i Piotr to nasi przyjaciele. Są już przy Filipie. Modlimy się o jego zdrowie, rodzice innych dzieci, które tutaj z nami są, też - mówi Karolina Barańczuk.

Wczoraj w Koszarawie pojawił się Józef Szczepańczyk, szef bielskiej delegatury katowickiego kuratorium. Rozmawiał z Barańczukami o wypadku i koloniach. Okazało się, że w papierach nie wszystko jest w porządku. Barańczukowie założyli co prawda działalność gospodarczą (turystyka, obozy i zielone szkoły), jednak nie zgłosili obozu w kuratorium. Natomiast budynek szkoły, w którym odbywają się kolonie, nie miał tzw. karty kwalifikacji.

- To jest nielegalne działanie. Zgłaszam sprawę do prokuratury. To nie może pozostać bezkarne - zapowiada Szczepańczyk.

Policja prowadzi dochodzenie pod kątem nieumyślnego spowodowania uszczerbku na zdrowiu, za co grozi do roku więzienia.

- Jednak jeśli pojawią się inne okoliczności, zmienimy kwalifikację czynu - zapowiada insp. Wiesław Zoń z policji w Żywcu.


Podczas kolonii organizowanych w Koszarwie Bystrej doszło do nieszczęśliwego wypadku. 8-letni Filip walczy o życie.

- Program mamy taki, że nie pozostawiamy dzieciom chwili wolnego czasu. U nas nie ma papierosów, alkoholu, wypraw do sklepu po słodycze, głupich dyskotek. Nieraz organizowaliśmy wyjazdy, zielone szkoły, obozy żeglarskie, narciarskie i kolonie. W końcu chcieliśmy, aby to było oficjalne, więc założyliśmy działalność gospodarczą. Mamy dobrych opiekunów, sami mamy niemałe doświadczenie w pracy z dziećmi - mówią Karolina i Miłosz Barańczukowie z Poznania, organizatorzy kolonii w Koszarawie Bystrej.

Jednak to wszystko nie wystarczyło, by dzieci powierzone ich opiece były bezpieczne. W niedzielę, tuż po wieczornym spacerze, 8-letni Filip wypadł przez okno budynku szkoły, w której Barańczukowie zorganizowali kolonie. Opiekun zostawił go i dwóch jego kolegów w pokoju tylko na chwilę. Chłopcy mieli się przygotować do kąpieli przed kolacją. Filip spadł z parapetu z wysokości 7 metrów. W ciężkim stanie trafił do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Matki i Dziecka w Katowicach. Lekarze walczą o jego życie.

Mogę tylko potwierdzić, że taki pacjent przebywa na oddziale anestezjologii i intensywnej terapii naszego szpitala - mówi rzeczniczka Centrum Anna Kidawa. - Jesteśmy zobowiązani przez rodziców chłopca, by na temat stanu jego zdrowia nie udzielać informacji mediom.

- Filip jest synem naszych przyjaciół - mówi Karolina Barańczuk.

Spośród 41 dzieci, które z Barańczukami przyjechały do Koszarawy, zdecydowana większość to pociechy ich znajomych, przyjaciół i bliskich.

- Podpisali oświadczenia, że zgadzają się na pobyt dzieci z nami. Mamy wszystkie dokumenty, a teraz dowiadujemy się, że był jeszcze obowiązek zgłoszenia tego obozu w kuratorium - dodaje Miłosz. Jest instruktorem narciarstwa i żeglarstwa, pracuje jako pilot szkolnych wycieczek po Polsce. W przeszłości był wiele razy wychowawcą kolonijnym, harcerskim, opiekunem grup.

Jego żona jest z wykształcenia pedagogiem. Zajmuje się nauczaniem początkowym (przyroda, rytmika, taniec i gra na pianinie). Przez wiele lat jako wolontariuszka opiekowała się niepełnosprawnymi dziećmi podczas wyjazdów organizowanych przez poznańskie parafie. W Koszarawie chciała z mężem zaczepić się na jakiś czas, organizować tu zielone szkoły. Budynek na kolonie wynajęli od znajomych -, którzy prowadzą tu niepubliczną podstawówkę.

Iza Geisler z Poznania, matka 8-letniego Franka, który też jest na koloniach w Koszarawie, chwali organizatorów kolonii. I jej syn, i Filip byli już z Barańczukami na zielonym przedszkolu.

- Ufam im jak nikomu, niczego nie można im zarzucić. Na następny obóz z nimi też Franka poślę - zapowiada.

Gdy doszło do wypadku, w pokoju razem z Filipem przebywali dwaj jego koledzy.

- Nie chciałam z nimi rozmawiać o tym, co się stało. Czekamy na psychologa - wyjaśnia Karolina, po czym wybucha płaczem. - Dzieci mają zakaz otwierania okien, to ja wietrzę pomieszczenia pod ich nieobecność...

Kolonie miały trwać do 10 lipca, jednak na pewno zostaną skrócone. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że około 30 dzieci było pod opieką 6 opiekunów, z czego 5 ma wykształcenie pedagogiczne. •


Musi być kara
Józef Szczepańczyk, dyrektor bielskiej Delegatury Kuratorium Oświaty:

Organizatorów tego wyjazdu musi spotkać kara. To, co zobaczyłem w Koszarawie, zjeżyło mi włosy na głowie. Obiekt nie został dopuszczony do tego typu działalności, brak jakichkolwiek badań - czy to sanepidowskich, czy potwierdzających bezpieczeństwo - mówi samo za siebie. Złamano tam wiele norm i przepisów. Strona pedagogiczna i nadzór też są słabe - kwalifikacje organizatorów i opiekunów niestety nie wystarczają, to praktycznie zero w przypadku zajmowania się wypoczynkiem dziecięcych grup. Poinformuję prokuraturę o przestępstwie.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto