Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Otwarcie rynku usług w Unii Europejskiej najwcześniej za rok?

Marek Twaróg
Źródło: Fotorzepa, Autor: Grzędziński Wojciech
Źródło: Fotorzepa, Autor: Grzędziński Wojciech
Na pewno nie uda się w tym roku, ale być może nie uda się też w pierwszej połowie roku przyszłego — mowa o słynnej dyrektywie usługowej, dzięki której Komisja Europejska chciała zliberalizować w Unii rynek usług.

Na pewno nie uda się w tym roku, ale być może nie uda się też w pierwszej połowie roku przyszłego — mowa o słynnej dyrektywie usługowej, dzięki której Komisja Europejska chciała zliberalizować w Unii rynek usług. Polski hydraulik, który pracując w Paryżu niższymi kosztami pracy miał puścić z torbami swych francuskich kolegów z branży, dostanie do ręki lepsze z jego punktu widzenia prawo dopiero za rok. Od lipca 2006 roku przewodnictwo UE obejmuje Finlandia, która jest bardziej niż inne stare kraje Unii przychylna dyrektywie.

Dyrektywa usługowa miała być głosowana w najważniejszej dla niej Komisji ds. Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumenta już 4 października. Ale podjęto decyzję o przesunięciu terminu na 20-21 listopada, co oznacza, że najszybciej na posiedzeniu plenarnym PE dyrektywa pojawi się w styczniu 2006 roku. Ale Austria, która w pierwszej połowie przyszłego roku będzie przewodniczyła Unii nie jest specjalną entuzjastką dyrektywy. Może się więc zdarzyć, że procedura zostanie specjalnie przeciągnięta aż do prezydencji fińskiej.

Dlaczego potrzeba tego typu podchodów? Dyrektywa głęboko dzieli Parlament Europejski. Większość socjalistów oraz Zieloni i komuniści są przeciwni dyrektywie. Grupie tej przewodzi Evelyne Gebhardt, niemiecka socjalistka. Z kolei chadecy, liberałowie i niezależni pod przywództwem Malcolma Harboura uważają, że liberalizacji należy dokonać. Ale podział nastąpił też nie tylko ze względu na barwy polityczne, ale i kraj pochodzenia. Francja, Belgia i Niemcy nie chcą dyrektywy (bo boją się najazdu taniej siły roboczej), inne kraje — np. Wielka Brytania, ale zwłaszcza nowe państwa w Unii, ją popierają.

O co kłócą się posłowie? Socjaliści, komuniści i Zieloni nie chcą dyrektywy, bo uważają, że niszczy ona zdobycze socjalne pracowników. Uważają, że nawet kraje biedne nie powinny z zaproponowanych regulacji tak bardzo się cieszyć, bo kiedyś same padną ich ofiarą (gdy na przykład do Polski przyjedzie hydraulik z Rumuniii i zabierze prace naszym specom). Jednak chadecy i liberałowie widzą sprawę inaczej. — Chodzi o nowy impuls dla gospodarki. O zrealizowanie idei otwartego rynku usług — mówi Małgorzta Handzlik, polska deputowana, która w komisji rynku wewnętrznego zajmuje się dyrektywą. — Niektórzy jednak boją się dyrektywy, głównie ze względu na niedoinformowanie.
Główną zasadą dyrektywy ma pozostać tzw. zasada kraju pochodzenia. Chodzi w skrócie o to, że każdy usługodawca może oferować swoje usługi w innym państwie UE w oparciu o prawo swojego kraju. Innymi słowy — hydraulik może pracować we Francji na podstawie polskiego prawa, nie musi w Paryżu zakładać firmy i nie musi tam starać się np. o uznanie jego dyplomów rzemieślniczych. — Nie oznacza to jednak, że hydraulik będzie mógł pracować za płacę minimalną, jaka obowiązuje w Polsce i że będzie mógł nie przestrzegać francuskich przepisów BHP. To bowiem już wcześniej uregulowała dyrektywa o delegowaniu pracowników — tłumaczy posłanka Handzlik.

Evelyne Gebhardt nie chce jednak słyszeć o zasadzie kraju pochodzenia. Zaproponowała takie poprawki, które faktycznie czynią dyrektywę bezużyteczną. Marie Anne Isler Beguin, francuska posłanka Zielonych, broni stanowiska Gebhardt i socjalistów: — Zasada kraju pochodzenia daje prawną gwarancję dumpingu socjalnego w Europie — uważa, wbrew zastrzeżeniu Handzlik, że płace minimalne nie podlegają dyrektywie.

Debata nad dyrektywą oczywiście nie jest wyłącznie sporem o gospodarkę i zdobycze socjalne. To tak naprawdę spór o wizję Europy. Przecież o polskiego hydraulika w pewnej mierze przewrócił się Traktat Konstytucyjny we Francji. Kłótnia o dyrektywę pokazuje, na ile Unia rzeczywiście jest zdolna solidarnie ponosić koszty rozszerzenia i dzielić się tortem dobrobytu. •

Strach przed polskim hydraulikiem wykorzystały m.in. polskie biura podróży zapraszając Francuzów do odwiedzenia Polski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Giganci zatruwają świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Otwarcie rynku usług w Unii Europejskiej najwcześniej za rok? - Wisła Nasze Miasto

Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto