MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Parafia na śmietnikach

Tekst i zdjęcia: Anna Ładuniuk
Chrystus z osiedla Campinia.
Chrystus z osiedla Campinia.
Najlepszą modlitwę na świecie znam, cieszyć się z tego, z tego co mam (La mejor oracion del mundo, es darte gracias por lo que tengo) - śpiewa po hiszpańsku roześmiana gromadka dzieci.

Najlepszą modlitwę na świecie znam, cieszyć się z tego, z tego co mam (La mejor oracion del mundo, es darte gracias por lo que tengo) - śpiewa po hiszpańsku roześmiana gromadka dzieci. Słowa hiszpańskie, ale melodia znajoma. Wypromowana przez Arkę Noego. Teraz rozbrzmiewa w slumsach Limy, stolicy Peru. Kilka lat temu ksiądz Paweł Paździoch, proboszcz "parafii na śmietnikach", jak nazwali to miejsce dziennikarze polonijni z USA, założył zespół złożony z miejscowych dzieci - peruwiański odpowiednik naszej Arki Noego. Ten sam repertuar, podobne aranżacje, choć więcej motywów peruwiańskich w muzyce.

Zaczęli zdobywać wiernych

Polscy księża pojawili się tutaj prawie dziesięć lat temu. Założyli parafię, wybudowali niewielki kościół i mozolnie, krok po kroku, zaczęli zdobywać wiernych. W tej chwili pracuje ich trzech: oprócz Pawła Paździocha - ks. Bogdan Michalski oraz ks. Tomasz Bielecki. Ich "terytorium" to cztery strefy: Huachipa, Jicamarca, Carapongo i Cajamarquilla. Ta ostatnia to jedna z najbiedniejszych dzielnic Limy - skupisko slumsów - 11 osiedli. Szacuje się, że mieszka tu blisko 30 tysięcy ludzi.

Górzyste i pustynne tereny wokół stolicy Peru zaczęły się zaludniać w latach 80. i 90. ubiegłego wieku, kiedy Indianie masowo emigrowali z andyjskich wiosek. Jednych wyganiała nędza, innych terroryści Świetlistego Szlaku (militarna organizacja komunistyczna, która siała postrach w Peru w latach 90. - przyp. red.), jeszcze innych pęd do cywilizacji. A ta cywilizacja to byle jak sklecone domy, bez wody i kanalizacji, życie w otoczeniu gigantycznych śmietnisk, na których codziennymi gośćmi są sępy, choć - jak zaznacza ksiądz Michalski - dla większości lokatorów to i tak przeskok cywilizacyjny o co najmniej dwie klasy.

Cajamarquilla rządzi się swoimi prawami. Właściwie to zlepek kilkunastu osiedli, pomiędzy którymi nie ma czasem nie tylko dróg, ale - co ważniejsze - świadomości wspólnoty. Ksiądz Michalski opowiada, jak trudno jest namówić mieszkańców, żeby wzięli udział w nabożeństwie, które odbywa się na sąsiednim osiedlu, choćby to było kilkadziesiąt metrów dalej. Tak samo trudno wspólnie zdecydować o budowie drogi czy doprowadzeniu wody.

Dla mieszkańców Peru bardzo ważna była, jeszcze w czasach kiedy krajem rządzili Inkowie, wspólnota, którą nazywali ayllu. Jej członkowie organizowali się dla wspólnej pracy. Plony oddawali na otrzymanie świątyni i dla kacyka zarządzającego wspólnotą. Dla nich samych zostawało niewiele, czasem nawet za mało na przeżycie. To kacykowie decydowali o potrzebach wspólnoty, wydzielali żywność, ubrania. Poszczególni członkowie wspólnoty nie posiadali żadnej własności prywatnej.

Ayllu znaczy wspólnota

Trudno oprzeć się wrażeniu, że ten sposób zarządzania, a potem wieki kolonizacji hiszpańskiej sprawiły, że nie ma w tutejszych ludziach poczucia, że można samemu decydować o swoim otoczeniu, budować coś dla przyszłości. Problem, który dostrzegają polscy księża, to również niechęć męskiej części społeczności do wzięcia odpowiedzialności za rodzinę. Standardem jest pozostawanie bez ślubu, nieważne - kościelnego czy cywilnego. To na barkach kobiet spoczywa w przeważającej części obowiązek utrzymania dzieci.

Zbudować kościół

- To jedna z naszych kaplic. Będziemy budować tu kościół - ksiądz Bogdan Michalski stoi na środku nierównego placyku. Kaplica, o której mówi, to niewielka, koślawa wiata, obok duży drewniany krzyż. W tym miejscu odprawiane są nabożeństwa dla mieszkańców osiedla El Ayllu. Niewiele lepiej wyglądają pozostałe kaplice. Z jednym wyjątkiem. Ksiądz Paździoch za fundusze z diecezji tarnowskiej wybudował ośrodek duszpasterski i dzięki temu na osiedlu Paraiso (Raj) powstał "jedyny w promieniu kilku kilometrów trawnik i budynek z prawdziwym dachem" - żartuje ksiądz Michalski.

Na razie we mszach i nabożeństwach, odprawianych każdego tygodnia w różnych punktach rozległej parafii, bierze udział około tysiąca wiernych.

- Potrzeba czasu i cierpliwości - mówi ksiądz. Jest tu już piąty rok i widzi, że powoli, krok po kroku, dzielnica się zmienia. Rośnie nowe pokolenie, urodzone już w Cajamarquilla. Właśnie zaczęto wyrównywać jedną z głównych ulic. Za dwa lata będzie tu nie do poznania...

"Gracias papito por todo lo que haces... - Dziękuję ci tato, za wszystko co robisz, że bawisz się ze mną, na rękach mnie nosisz" - śpiewają dzieciaki z peruwiańskiej Arki Noego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zalane Gniezno 2 - 20.05.2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto