Widząc wiosnę za oknami, narciarze nie wierzyli, że gdzieś w Beskidach można już szusować. A jednak! W ten weekend było tylko jedno miejsce, które nadawało się do jazdy na nartach. To Soszów w Wiśle-Jaworniku, gdzie w sobotę zainaugurowano sezon.
- Rewelacja! - cieszył się ze znakomitych warunków Krzysztof Napieralski, narciarz z Ustronia.
Pod koniec tygodnia noce w górach były mroźne, więc właściciele wyciągów uruchomili armatki i zaczęli śnieżyć. Liczyli, że minusowe temperatury utrzymają się i w sobotę będzie można rozpocząć sezon narciarski. Niestety, w piątek przyszła lekka odwilż i naprodukowany sztuczny śnieg zaczął spływać.
Dobre warunki utrzymały się tylko na Soszowie w Wiśle. - Mamy tu specyficzny mikroklimat - cieszył się dyrektor stacji Andrzej Huczek. - W nocy, dosłownie kilkadziesiąt metrów od wyciągu padał deszcz, a my mieliśmy lekki mrozik i mogliśmy produkować śnieg.
Lance (są lepsze od armatek, bo produkują śnieg już przy minus 3 stopniach Celsjusza, a armatki dopiero przy minus pięciu) pracowały przez dwie doby. W sobotę rano naśnieżona była połowa nartostrady (ok. 800 m) i można było uruchomić wyciąg.
Warunki panowały znakomite. Było bezwietrznie i słonecznie. Trasę pokrywało 20 centymetrów dobrze ubitego przez ratraki śniegu. W dodatku nie było tłoczno.
- Jest dużo lepiej niż podczas ubiegłorocznej inauguracji sezonu - przekonywała instruktorka narciarska z Soszowa, Aleksandra Libera.
W niedzielę warunki narciarskie popsuły się. W Beskidach padał deszcz i wiał mocny wiatr. Jak powiedzieli nam ratownicy Beskidzkiej Grupy GOPR, śnieg padał tylko powyżej 1000 metrów.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?