Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pierwszy strajk w hipermarkecie

Aldona Minorczyk Cichy
Pracownicy tyskiego Tesco chcą 700 zł podwyżki i poprawy warunków pracy we wszystkich sklepach sieci
Pracownicy tyskiego Tesco chcą 700 zł podwyżki i poprawy warunków pracy we wszystkich sklepach sieci
Około 200 osób, czyli ponad połowa załogi Tesco w Tychach, wzięł0 udział w dwugodzinnym strajku ostrzegawczym. Przerwa w pracy trwała od godz. 15. do 17.

Około 200 osób, czyli ponad połowa załogi Tesco w Tychach, wzięł0 udział w dwugodzinnym strajku ostrzegawczym. Przerwa w pracy trwała od godz. 15. do 17. Pracownicy domagają się podwyżek, bo uważają, że pracują za głodowe stawki. Kasjerkom na konta co miesiąc wpływa po tysiąc złotych, pracownikom innych działów - 700-800.

W czasie protestu tyskie Tesco przypominało oblężoną twierdzę. Zdaniem związkowców, ochroniarzy było dziesięć razy więcej niż w zwykłe dni. Część z nich udawała klientów i chodziła po sklepie z koszykami. Wynajęto pracowników do obsługi kas, ale te zostały zablokowane wózkami. Kilkanaście minut po rozpoczęciu protestu spółka zdecydowała o zamknięciu sklepu. Część klientów wyprowadzono wyjściem ewakuacyjnym. Inni zdecydowali się zostać i poprzeć strajkujących.

- Jak nie dadzą im dobrze zarobić, to nie tylko stracą pracowników, ale i klientów - powiedział nam Tadeusz Baron, klient Tesco.

Protest zorganizował WZZ Sierpień 80. Pracowników hipermarketu wspierali związkowcy z kopalni Budryk, hutnicy, pracownicy Fiat Auto Poland i innych śląskich zakładów. - Nasze żony też tu pracują. Wydrzemy dla nich pieniądze. Nie pozwolimy ich wykorzystywać. Pokazaliśmy, że potrafimy to zrobić - mówił Krzysztof Łabądź, szef Sierpnia 80 w kopalni Budryk, ten sam, który współorganizował strajk górników.

Protestujący domagają się po 700 zł podwyżki, poprawy warunków pracy i zawarcia układu zbiorowego pracy dla wszystkich pracowników Tesco w kraju. - Ludzie powinni być godziwie wynagradzani. Tymczasem tutaj obcina się ceny towarów kosztem naszych zarobków - irytowała się Elżbieta Fornalczyk, działaczka związkowa z Tychów.

Zdaniem pracodawcy, strajk był nielegalny. - Strona związkowa nie wszczęła sporu zbiorowego - wyjaśniał nam Przemysław Skory, rzecznik sieci.

Dzisiaj zarząd ma się spotkać ze związkowcami i rozmawiać na temat ewentualnych podwyżek.

Jeśli zarząd firmy nie znajdzie dodatkowych pieniędzy, tuż przed Wielkanocą staną sklepy tej sieci w całym kraju. Dodajmy, że był to pierwszy strajk w polskim hipermarkecie.

O 15. kasy w tyskim Tesco opustoszały. Ze swoich stanowisk odeszli też pracownicy innych działów. Pojawili się za to związkowcy z flagami i napisami: "Akcja protestacyjna". Był to pierwszy strajk w hipermarkecie w Polsce.

Klienci przyglądali się najpierw ze zdziwieniem, a potem sami zaczęli bić brawo strajkującym i skandować pod adresem zarządu sieci: "Złodzieje! Złodzieje!"

- Jestem tutaj na zakupach raz w tygodniu. Widzę, jak te kobiety ciężko pracują. Nie wiedziałem, że zarabiają tak mało. Z całego serca życzę im sukcesu - dopingował strajkujących Andrzej Szerbowski.

Przed sklepem i w środku było pełno ochroniarzy. W mundurach i "po cywilnemu". Ci drudzy udawali klientów. Chodzili między regałami, nadstawiali ucha. Kiedy zaczął się protest nie chcieli wpuścić do środka kamer i fotoreporterów. Zasłaniali rękoma obiektywy. Po chwili zrezygnowali.

Na stoiskach zamiast strajkujących pojawili się kierownicy. Do kas weszli wynajęci pracownicy. Nie obsługiwali długo. Zablokowano ich wózkami. Mieli zarobić 15 złotych za godzinę, prawie trzy razy tyle co etatowcy. Około 15.20 kierownictwo sklepu postanowiło go zamknąć. Klientów zachęcano do skorzystania z wyjścia ewakuacyjnego.

- Skoro teraz zarabiamy po 800 zł, to ile dostaniemy na starość? Będziemy chodzić po śmietnikach? Przecież nie chcemy niczego, co się nam nie należy - wołała do swoich koleżanek i kolegów Elżbieta Fornalczyk, szefowa WZZ Sierpień 80 w tyskim Tesco.

Kiedy na chwilę wyszła przed sklep, by porozmawiać z dziennikarzami telewizyjnymi, ochrona nie chciała jej wpuścić do środka. Musiała przemknąć bocznym wejściem.

- Fantastyczna ta nasza przewodnicząca - wołały jej koleżanki. Opowiadały o swojej ciężkiej pracy, braku wolnych niedziel, psującym się sprzęcie, dźwiganiu ciężarów i żenująco niskich zarobkach.

- Pracuję tu od ośmiu lat. Mam 3/4 etatu. Robię nocki. Na rękę dostaję 650 złotych. Kiedyś były premie. Teraz nawet to zabrali- żali się Anna.

Teraz ludzie odchodzą do innych marketów.- Już teraz dostajemy po 200 zł premii za znalezienie chętnego do pracy. Ludzie nie chcą tu pracować. Żeby się ratować przyjmują emerytów - opowiada Michał.

Protest zakończył się 10 minut przed czasem. Strajkujący chcieli uporządkować swoje stanowiska, by punktualnie o 17 przystąpić do pracy. Tak też zrobili. Czy poniosą odpowiedzialność za strajk?

- Zgodnie z prawem poinformowaliśmy pracowników, że protest jest nielegalny i w związku z tym należy się liczyć z sankcjami dyscyplinarnymi. Każdy przypadek będzie rozpatrywany indywidualnie. Nie będzie odpowiedzialności zbiorowej. Decyzje w tej sprawie jeszcze nie zapadły - podkreśla Przemysław Skory, rzecznik Tesco.

- Niech tylko spróbują zwalniać ludzi! Możecie liczyć na naszą pomoc! Nie bójcie się - krzyczał do mikrofonu Krzysztof Łabądź, szef Sierpnia 80 w kopalni Budryk. Dodał, że wspólnie wyrwą podwyżki z gardła zarządu.

Związkowcy żądają 700 zł. Zarząd Tesco mówi o 11,5 proc. Dzisiaj w Krakowie obie strony usiądą do rozmów.

SONDA: Czy popierasz żądania protestujących w hipermarketach?
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto