Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Po meczu z Francją ...

Leszek Jaźwiecki
arch
arch
Taka jest rola zmienników Kiedy po spotkaniu Polaków z Francuzami wybierano najlepszego siatkarza meczu publiczność w Spodku próbowała wymóc na jurorach, aby został nim Grzegorz Szymański.

Taka jest rola zmienników

Kiedy po spotkaniu Polaków z Francuzami wybierano najlepszego siatkarza meczu publiczność w Spodku próbowała wymóc na jurorach, aby został nim Grzegorz Szymański. Stało się inaczej i nagroda trafiła w ręce najskuteczniejszego zawodnika tego spotkania Francuza Antonina Rouzie. Przez halę przebiegł pomruk niezadowolenia.

- Nagrodę dla najlepszego zawodnika dostaje ten, kto najwięcej haruje i tyra, a nie ten, który wejdzie w czwartym secie, "smyrnie" się parę razy i zostanie okrzyknięty bohaterem - z uśmiechem przyznał Szymański. - Jeśli się zdarzy, że jeden zawodnik pomoże wygrać spotkanie, to zasługuje na wyróżnienie, ale najlepszym jest ten, kto był najaktywniejszy od początku do końca.

Wejście Szymańskiego, można porównać do meczu z Rosją w mistrzostwach świata, kiedy jego pojawienie się na parkiecie też odmieniło losy spotkania. Dostrzegł to również słynny włoski siatkarz Andrea Zorzi.

- Gra rezerwowych dodała polskiemu zespołowi energii i pewności siebie -ocenił słynny siatkarz grę Szymańskiego, a także wejście Michała Bąkiewicza.

Atakujący polskiej reprezentacji wszedł dopiero w czwartym secie.

- To nie był "dzień konia"- uważa. - Sprawa jest prosta. Miałem dość długą przerwę w treningach i nie atakuję jeszcze na najwyższym pułapie. Tym właśnie, przynajmniej częściowo, zaskoczyłem Francuzów, którzy byli nastawieni na wysokie i mocne ataki Mariusza Wlazłego. Ja natomiast "wciskałem" im piłkę i obijałem ich ręce, czego Francuzi się nie spodziewali. Z drugiej strony taka jest rola zmienników. Dostałem drugą szansę od trenera Lozano i mam nadzieję, że ją wykorzystałem. Zawsze kiedy tylko szkoleniowiec da mi szansę, zagram "na maksa".

Szymański, który wczoraj skończył 29 lat był pod wrażeniem kibiców, żywo reagujących na wydarzenia na parkiecie.

- To nasi wspaniali kibice są bohaterami tego spektaklu, nie ja - mówił wzruszony - Ja byłem troszkę słabszy od nich…

Rozmowa z Danielem Plińskim, środkowym reprezentacji Polski

Dziennik Zachodni. Francuzi, którzy w Katowicach grają z "dziką kartą", w pierwszym meczu zawiesili wam wysoko poprzeczkę?

DANIEL PLIŃSKI: Nikt nie mówił, że będzie łatwo. To bardzo dobra drużyna, która zazwyczaj popełnia mało błędów, dlatego grając z nimi przez cały czas trzeba być skoncentrowany. Nie ma co liczyć, że łatwo oddadzą punkty. W pierwszym secie mieliśmy lekki przestój i niepotrzebnie zrobiło się gorąco. Najważniejsze, że końcówka należał do nas.

DZ: Jaka była przyczyna tego przestoju? Nie wytrzymaliście napięcia?

DP: Napięcie przyszło później, kiedy Francuzi zaczęli odrabiać straty. Najważniejsze, że w końcówce wygrywamy ważne piłki. Na przykład kiedy był remis po 32, wtedy Michał Winiarski skończył akcję z szóstego metra, potem Sebastian Świderski zdobył punkt choć nie miał łatwej piłki. Kiedyś ta reprezentacja nie potrafiła kończyć takich piłek i dlatego przegrywaliśmy nie tylko sety, ale także mecze. Teraz jest inaczej i to jest ta różnica.

DZ: Drużyna Philippe Blaina udowodniła w tym meczu, że słusznie otrzymała "dziką kartę"?

DP: Francja jak najbardziej zasłużyła na nią. Dla mnie nie ma wątpliwości, że to drużyna z najwyższej światowej półki.

DZ: Czy dalej uważa pan, że właśnie z Francją Polska zagra w Wielkim Finale Ligi Światowej?

DP: Kiedyś tak "strzeliłem" w rozmowie i teraz już się to za mną ciągnie. Nie miałbym jednak nic przeciwko temu, najważniejsze, żebyśmy w tym finale w ogóle zagrali.

DZ: Na drodze do finału staje wam drużyna USA. To spotkanie też nie będzie dla was łatwe.

DP. Mam nadzieję, że przystąpimy do tego spotkania bardzo skoncentrowani, zmobilizowani. Chcemy wygrać, bo dwa zwycięstwa gwarantują nam pierwsze miejsce w grupie.

DZ: Czy już myślicie o tym spotkaniu?

DP: Na razie chcemy się trochę cieszyć z pierwszego zwycięstwa i odpocząć, bo mecz z Francją kosztował nas dużo sił. Wkrótce jednak naszą uwagę skierujemy na to spotkanie. Nie możemy zapominać, że drużyna USA trzykrotnie "ograła" Francję w swojej grupie eliminacyjnej i jeśli chcemy ją pokonać, musimy zagrać na bardzo wysokim poziomie.

DZ: Polska wygrała w Lidze Światowej 13 spotkań z rzędu. Nie obawia się pan, że ta seria może zostać przerwana?

DP: Każde zwycięstwo nas ogromnie cieszy, ale nie liczymy ich, to rola statystyków. Dla nas najważniejszy jest każdy kolejny mecz. Tak się składa, że teraz naszym rywalem będzie drużyny USA.

DZ: Nagrodą za wygranie Ligi Światowej jest całkiem niezła suma miliona dolarów. To też nie działa na waszą wyobraźnię?

DP: Pieniądze są ważne w życiu, ale na razie nie myślimy o nich. Może po finale zaczniemy je liczyć.

DZ: Jak będzie wyglądał wolny dzień od grania?

DP: Tego jeszcze nie wiem, harmonogram poznamy dopiero przy śniadaniu. Na pewno będziemy trenować, będzie też czas na odpoczynek. A potem myślami będziemy już przy meczu z Amerykanami.

DZ: Jest pan zaskoczony porażką Brazylijczyków z Bułgarami?

DP: Porażka mistrzów świata zawsze jest jakąś niespodzianką, ale dla mnie nie jest to zbyt wielkim zaskoczeniem. Już wcześniej podkreślaliśmy, że drużyny biorące udział w finałowym turnieju Ligi Światowej są niezwykle wyrównane, grają na zbliżonym poziomie i takie wyniki nie powinny być sensacjami. Brazylijczycy rzadko przegrywają, ale mecz z Bułgarią pokazał, że nie ma drużyny, która ma patent na zwycięstwo.

Jakość gry się poprawiła

Mimo zwycięstwa, na twarzy trenera Raula Lozano podczas konferencji prasowej, tylko momentami pojawiał się uśmiech.

- Kibice zobaczyli dwa wyrównane i zacięte spotkania. Francuzi mogli rozstrzygnąć jego losy w czterech setach. Byłem zmuszony dokonać pewnych zmian, by podnieść jakość gry. Michał Winiarski był gotowy do gry jeszcze w trakcie meczu, ale jego zmiennik spisywał się bardzo dobrze. Myślę, z również w przypadku Mariusza Wlazłego nie ma żadnego poważnego urazu. W mojej drużynie nie ma pierwszej szóstki - jest dwunastka i wszyscy zawodnicy są bardzo istotni dla całego zespołu. To mnie najbardziej cieszy.

Polski szkoleniowiec dodał, że przed decydującym, piątym setem zastanawiał się, czy nie powrócić do wyjściowego składu.

- Oczywiście miałem kilka wątpliwości, ale nie były one na tyle duże, aby spowodować, że chciałbym wrócić do szóstki z pierwszego seta - przyznał trener Lozano. - Oczywiście zastanawiałem się, ale ostatecznie zdecydowałem, że będę grał tym składem, który dał z siebie maksimum we wcześniejszym secie. Widać było, że pomimo zmian jakie nastąpiły, jakość gry się poprawiła i szóstka znajdująca się na boisku była w tym momencie najlepszym zestawieniem naszej drużyny. Poza tym jestem przekonany, że Francuzi do końca nie wiedzieli jak grają nasi zmiennicy, bo w ostatnim czasie nie wychodzili na parkiet zbyt często.

Podczas meczu w hali było bardzo ciepło i duszno. Wysoka temperaturę najbardziej zaszkodziła Michałowi Winiarskiemu i Mariuszowi Wlazłemu, którzy schodząc z boiska mieli grymas na twarzy.

- To, że gramy o 20 nie zależało ode mnie - zaznaczył. - To wymóg telewizji. Problemem jest to, że po tak późnym meczu, trudniej jest się położyć spać i usnąć. W wysokiej temperaturze zawodnicy nie czują się najlepiej. Podobne problemy miał Mariusz Wlazły w Argentynie, gdzie było także bardzo gorąco. Michałowi Winiarskiemu przytrafiło się to pierwszy raz - dodał Lozano.

Nie chodzą do kina

Wszystkie ekipy finałowego turnieju Ligi Światowej zakwaterowane są w hotelu Qubus Prestiż, podobnie jak sędziowie i delegaci. Ekipy nie mają powodów do narzekań. Mają wygodne pokoje i dobre warunki do odpoczynku. Tego ostatniego wszystkim najbardziej brakuje.

- W ostatnim czasie nie mieliśmy ani czasu na trening, ani na odpoczynek - żalił się szkoleniowiec Francji Philippe Blain.

Dlatego zawodnicy, nie tylko Francji, zaraz po meczu szybko znikają w swoich pokojach i "nabierają sił" przed kolejnym pojedynkiem.

- Swój czas dzielą między odpoczynkiem, treningiem i meczami - mówi dyrektorka Ligi Światowej Natalia Kostulska. - Nikt nie planował wycieczek, ani zwiedzania miasta. Jeśli ktoś wychodzi poza hotel, to jest to indywidualna wyprawa. Nikt też nie chodzi do położonego w tym samym budynku kina - dodaje ze śmiechem.

Wszystkie ekipy, bez względu na wyniki, pozostają w Katowicach do ostatniego dnia turnieju.

- Oficjalnym dniem odlotów wszystkich ekip jest poniedziałek - dodaje dyrektor LŚ. - Sześć zespołów biorących udział w tym turnieju będzie naszymi gośćmi do końca zmagań i wszyscy mają być obecne na oficjalnym zakończeniu turnieju.

Weekend w Spodku
Piątek 13 lipca

Grupa F

Rosja - Brazylia (17.00)

Grupa E

Polska - USA (20.00)

Sobota 14 lipca

Półfinały*

1 F - 2 E (17.00)

1 E - 2 F (20.00)

Niedziela 15 lipca

O 3. miejsce (17.00)

Finał (20.00)

* W przypadku zakwalifikowania się do półfinału Polaków mecz z naszym udziałem rozegrany zostanie o godzinie 20.00

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto