Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Podejrzana firma zbija kasę na naiwnych

Aldona Minorczyk-Cichy, Marek Twaróg
Ewa Ziółkowska liczyła, że agencja Cosmopolita pomoże jej znaleźć pracę.  arkadiusz gola
Ewa Ziółkowska liczyła, że agencja Cosmopolita pomoże jej znaleźć pracę. arkadiusz gola
W Katowicach zadomowiła się agencja rekrutująca modelki: kobiety i dzieci. Tak naprawdę poza pobraniem wysokich opłat za pośrednictwo pracy i wątpliwej jakości portfolio nie robi prawie nic...

W Katowicach zadomowiła się agencja rekrutująca modelki: kobiety i dzieci. Tak naprawdę poza pobraniem wysokich opłat za pośrednictwo pracy i wątpliwej jakości portfolio nie robi prawie nic... Na marzenia o wielkiej karierze naciągnęła setki osób.


Najpierw 50, potem 800 zł

Ewa Ziółkowska z Dąbrowy Górniczej przeczytała w jednej z gazet ogłoszenie katowickiego oddziału agencji Cosmopolita. Poszukiwano dzieci do reklam. Zachęcona postanowiła pojechać tam wraz ze swoją czteromiesięczną córką Nikolą.

– Pracownica agencji obejrzała mnie i stwierdziła, że szuka właśnie modelek do reklamowania sukien ślubnych.
Stwierdziła, że się do tego nadaję. Trochę mnie to zaskoczyło, ale pomyślałam: czemu nie? – opowiada pani Ewa.
Młodej kobiecie kazano wpłacić dwa razy po 50 zł tzw. wpisowego. W zamian obiecywano sporo propozycji pracy: jako modelka, fotomodelka i hostessa. Kilka dni później zadzwoniono do niej do domu i poproszono o przyjazd.
– Powiedziano mi, że ich klient wymaga profesjonalnego portfolio. Za wykonanie takiego zażądano ode mnie i od dziecka łącznie 800 zł. Wpłaciłam 200 zł zaliczki i umówiłam się na termin – mówi dąbrowianka.

Panią Ewę coś jednak zaniepokoiło. Koleżanka powiedziała jej, że profesjonalne agencje szukające modelek, sesje fotograficzne wykonują za darmo. Pani Ewa postanowiła pochodzić trochę po urzędach i popytać o Cosmopolitę. W dąbrowskim pośredniaku firmę sprawdzono. Okazało się, że pośrednictwem pracy zajmuje się nielegalnie.


Atak na fotoreportera

Dąbrowianka poszła więc do katowickiej prokuratury. Poradzono jej, aby złożyła zawiadomienie o przestępstwie. Ma zamiar zrobić to dzisiaj. Poprosiła o pomoc także redakcję DZ. Kiedy wraz z fotoreporterem zastukała do drzwi agencji przy ul. Wojewódzkiej 29 w Katowicach, wypadł Bambele Burd, jej domniemany szef i zaatakował pracownika redakcji.
Fotoreporter Arek Gola złożył w tej sprawie zawiadomienie o przestępstwie do Komendy Miejskiej Policji w Katowicach. Funkcjonariusze przesłuchali Nigeryjczyka. Prawdopodobnie postawiony mu zostanie zarzut próby kradzieży aparatu i pobicia.


Nabranych jest więcej

Podczas zajścia w agencji przebywało pięć dziewcząt, podobnie jak pani Ewa zwabionych ofertą pracy. Usłyszały tę samą bajeczkę.

– Wpłaciłyśmy po 50 zł. Dzisiaj umówiono nas na drugą wizytę. Nie wiemy jednak, o co chodzi. Dopiero czekałyśmy na swoją kolej. Widziałyśmy jak mężczyzna, który przedstawił się nam jako szef agencji, zaatakował fotoreportera i jak się z nim szamotał – opowiadają Daria Supermak, Asia Wojtas oraz siostry Karolina i Magda Olszowskie.

Pracownicy Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Akademickiego, sąsiedzi Cosmopolity, twierdzą, że do agencji każdego dnia przychodzi ponad 20 osób.

– Agencja pojawiła się tutaj w okolicach grudnia. Wcześniej biuro zajmowało jakieś studio fotograficzne. Przez długi czas nie mieli nawet napisu na domofonie. Wszyscy dzwonili do nas. Dopiero niedawno ktoś nakleił na listę obok przycisków maleńką karteczkę z nazwą agencji – mówi Artur Dusza z ChSA.

Od dziewcząt, które przyszły na spotkanie, dowiedzieliśmy się, że wejście do agencji bez wcześniejszego umówienia się na konkretną godzinę jest niemożliwe. Katowicki oddział Cosmopolity nie ma nawet stacjonarnego numeru telefonu, a przynajmniej nikomu postronnemu go nie ujawnia. Z daleka pachnie to oszustwem...


Dziwne umowy

Dziwacznie sformułowane są także dokumenty, które podsuwa się do podpisania dziewczętom. Na fakturze za portfolio wypisana jest jedynie ostateczna cena. Nie jest zaznaczony VAT. Nie zapomniano natomiast o dopisku: „wyżej wymieniona wpłata nie podlega zwrotowi pod żadnym warunkiem”.


Profesjonaliści z branży reklamowej ostrzegają, że firmy, które wyciągają od ludzi pieniądze za tzw. wpisowe nie mogą być traktowane poważnie. Żadna uznana agencja reklamowa, agencja modelek czy agencja fotograficzna nie pozwoliłaby sobie na żądanie wpłat bez przedstawienia konkretnych ofert pracy.

– Na rynku działa sporo takich firm, które obiecują dziewczynom wielką karierę. Na ogół jednak kończy się na wpłaceniu wpisowego – mówi Jacek Jankowski, zajmujący się modą w znanym na całym świecie magazynie „Cosmopolitan”.
Wczoraj nikt z kierownictwa firmy Cosmopolita nie był dostępny dla dziennikarzy DZ. W centrali w Poznaniu poinformowano nas, że nie ma ani „szefowej”, ani „szefa”. Telefon komórkowy biura regionalnego w Katowicach był wyłączony. Dziewczyny, które miały na popołudnie wyznaczone w Katowicach na Wojewódzkiej spotkania, nie doczekały się nikogo.

Wiemy, że Cosmopolita załatwiła części swoich klientek pracę. Nie jest to więc klasyczna firma, która organizuje casting, bierze pieniądze i znika. Agencja ma nawet swoją niezłą stronę internetową i stałe biura (oszuści na ogół posługują się tylko komórkami). Cosmopolita ma jednak złą prasę. Na forach internetowych aż roi się od opinii na jej temat i porównań do innych firm, które wprost oszukują.
„Jak ktoś zna lub nabrał się na oferty pseudofirm typu Infinity czy Cosmopolita, odezwijcie się do mnie. Jak zbierze się odpowiednia ilość materiału, relacji, świadków itp. na pewno ktoś się tym zajmie i może ukróci to postępowanie naciągaczy” – apeluje internautka.



Cosmopolita to nie Cosmopolitan

Jacek Jankowski, producent sesji w magazynie Cosmopolitan

Znam sprawę. Niedawno dzwoniła do mnie dziewczyna, która w jednym z warszawskich klubów trafiła na casting organizowany przez firmę Cosmopolita. Pytała, kiedy ewentualnie może liczyć na zaproszenia, zdjęcia, sesje... Oczywiście nie mamy nic wspólnego z tą firmą. Wiemy tylko, że działa i poprzez podobną do naszej nazwę zapewne myli dziewczyny, które decydują się na zdjęcia. Nie ma mowy, by poprzez tę firmę trafić na nasze łamy. To podobna zmyłka jak w przypadku nazw marek sprzętu elektronicznego – np. sprzęt Panasonica udają wyroby Panasonix. Wiem, że firma pobiera opłaty od dziewczyn, tzw. wpisowe. W sumie opłaty sięgają kilkuset złotych. Obawiam się, że to będą stracone pieniądze.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto