Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polacy będą fedrować u Brytyjczyków

Wojciech Trzcionka
Wczoraj w południe polscy górnicy wyjechali z Katowic do Edwinstone w środkowej Anglii. Tomasz Jodłowski
Wczoraj w południe polscy górnicy wyjechali z Katowic do Edwinstone w środkowej Anglii. Tomasz Jodłowski
25 polskich górników wyruszyło wczoraj autokarem z Katowic do pracy w angielskiej kopalni Thoresby. Pierwszy raz na grubę zjadą w poniedziałek. Zarobią 13,5 funta na godzinę.

25 polskich górników wyruszyło wczoraj autokarem z Katowic do pracy w angielskiej kopalni Thoresby. Pierwszy raz na grubę zjadą w poniedziałek. Zarobią 13,5 funta na godzinę. Jeżeli się sprawdzą, wyspiarze zatrudnią kolejnych Polaków. Być może nawet 900! - To może być początek wielkiego exodusu naszych górników - ostrzegają ludzie z branży.

Polaków pociągają w Anglii nie tylko wysokie zarobki i dobre warunki socjalne, ale również dużo lepsze warunki pracy. Tamtejsze kopalnie nie są tak niebezpieczne jak polskie, mają lepszy sprzęt i technologię. - To na pewno będzie ciężka robota, ale jednak dużo, dużo lżejsza niż u nas - porównuje sztygar Stefan Sołtys z Czechowic-Dziedzic.

- Polskiego górnika może najwyżej zaskoczyć kopalnia ukraińska albo chińska. Kopalnia, do której jedziemy, jest nietąpiąca i niemetanowa. To jak praca w piwnicy - cieszy się Marek Wojtyniak, sztygar z Bytomia.

Praca czeka w kopalni Thoresby w Edwinstone (hrabstwo Nottinghamshire w środkowej Anglii), powstałej w 1925 roku. Obecnie pracuje tam 500 górników, ale kopalnia będzie zwiększała zatrudnienie po uruchomieniu nowych pokładów.

Zakład należy do UK Coal. To największa spółka węglowa na Wyspach Brytyjskich.

Większość górników, którzy jadą do Anglii, pracowała ostatnio w kopalniach na Zaolziu, przy granicy z Polską. W Czechach górnicy zarabiali średnio 3-4 tys. zł (w Polsce na tych samych stanowiskach - 2 tys. zł).

- W Czechach nie było trzynastek i w Anglii też ich nie będzie. Na Wyspach jest tylko czysta płaca, ale za to adekwatna do wykonywanej roboty - przekonuje sztygar.

Na Wyspach górnik pracując w tygodniu 40 godzin, miesięcznie zarobi około 14 tys. zł, tyle ile Anglik na tym samym stanowisku.


Pracę w Anglii organizuje polskim górnikom firma Building Business Bridges. Jej właścicielem jest 54-letni Zygmunt Koprowski - potomek polskich emigrantów. Ma dwa obywatelstwa, polskie i brytyjskie, ale gdy rozmawiamy, pyta, czy nie moglibyśmy mówić po angielsku. - Od 30 lat nie gadałem po polsku - uśmiecha się.

Jego firma znajduje pracowników w wielu branżach. Klientem Building Business Bridges jest też spółka węglowa, od dłuższego czasu szukająca górników, których bardzo brakuje na brytyjskim rynku. - Polacy to wykwalifikowani fachowcy. Pracują w Czechach, Niemczech, Hiszpanii. Nam takich brakuje - słodzili Anglicy.

Podebrali nam ludzi

Zygmunt Koprowski rozeznał sprawę i okazało się, że w Polsce chętnych nie brakuje. W Żywcu otworzył przedstawicielstwo swojej firmy i zaczął pośredniczyć w załatwianiu pracy.

- Na razie jedzie 25 górników. Ich zadaniem będzie odnowienie chodnika tak, aby można nim było dotrzeć pod ścianę. To robota na kilka miesięcy. Jeżeli się sprawdzą, będzie następna - zapewnia 54-letni biznesmen.

Większość górników, którzy jadą do kopalni Thoresby w Edwinstone, wcześniej była zatrudniona w czeskich kopalniach przez spółkę Alpex. To największe przedsiębiorstwo zatrudniające polskich górników w Czechach. Z 3000 do Alpeksu należy połowa.

- Podebrali nam ludzi, co mamy zrobić? - rozkłada ręce Ryszard Szajthauer, wiceprezes Alpeksu. - Dobrze im życzę, ale jeszcze zobaczą, że tam nie ma złotych gór.

Polaków do pracy w Anglii werbował Stefan Sołtys, sztygar z wieloletnim doświadczeniem, który ostatnio pracował w Czechach pod Alpeksem. - Rozmawialiśmy z prezesem o podwyżkach, ale nie chciał się zgodzić, więc gdy przeczytałem ogłoszenie w gazecie o pracy w Anglii, długo się nie zastanawiałem. W Polsce jako sztygar zarabiałem 3 tys. zł, w Czechach 5 tys. zł, a w Anglii będę dostawał 18 tys. zł. Nie było się nad czym zastanawiać - opowiada.

Sołtys wyjechał do Anglii, sprawdził warunki. Jest bardzo zadowolony z tego, co tam widział. - Tam brakuje górników, choć na emeryturę odchodzą dopiero w wieku 62 lat. Gdy premier Margaret Thatcher zamykała kopalnie robiła to tak, aby te co pozostały wydobywały 25 mln ton. Ale czasy się zmieniły i kopalnie wydobywają 70 mln ton, chcą coraz więcej, a rąk do pracy nie ma - opowiada polski sztygar.

Do Anglii jedzie pełen zapału. - Jestem zdrowy, młody, trzeba próbować - mówi 53-latek.

Anglia to nie Irak

Marek Wojtyniak z Bytomia o możliwości wyjazdu do Anglii dowiedział się w lipcu. Pierwsze co zrobił, to usiadł przed komputerem i wszedł na stronę firmy, w której miałby pracować. - Sprawdziłem ich na wszelki wypadek. Mają tam pięć kopalń głębinowych i 4 tys. pracowników. To duża firma - twierdzi. Papiery złożył w lipcu i spokojnie czekał. - Trochę angielski znam, więc liczyłem, że się załapię. Pewnego dnia w końcu zadzwonił telefon i dowiedziałem się, że jestem zakwalifikowany do pierwszej tury. Druga ma jechać, zdaje się, w lutym - opowiada.

Przez długie lata pracował na kopalni Jowisz w Wojkowicach, ostatnio w dozorze jako sztygar, ale 10 października ubiegłego roku przeszedł na emeryturę. Jedzie, bo czuje, że ma w sobie jeszcze chęć do pracy.

- Teraz jestem wolnym strzelcem albo najemnikiem. Jak kto woli. Na karku dopiero 45 lat, spróbować można. Nóż albo widelec. Zawieszam emeryturę i jadę. Już nic mnie tu nie trzyma. Co, mam siedzieć i patrzeć na ten bałagan w kraju? A nowych wyzwań się nie boję. Może do Iraku bałbym się pojechać, ale do Anglii? - uśmiecha się.

W Bytomiu zostawi rodzinę: żonę, córkę studentkę i 13-letniego syna. - Jeżeli się powiedzie, to może ich ściągnę. Do Polski zawsze można wrócić... umrzeć.

A co, jeżeli z dnia na dzień Polacy już nie będą potrzebni Anglikom?

- Najwyżej wrócę i odwieszę emeryturę - uśmiecha się Marek Wojtyniak.

Jak pionierzy

Innym ze złowionych do pracy w Anglii jest Jarosław Juda, 39-latek z Jastrzębia Zdroju. To właśnie w tym mieście zaczynał górniczą karierę. Potem pracował w kopalniach, w Niemczech i Czechach. - Miałem też propozycję z Hiszpanii, ale za mało oferowali, tylko 1300 euro - wspomina.

W Anglii zarobi 13,5 funta na godzinę. - Jedziemy przetrzeć szlaki, jak pionierzy - żartuje 39-latek. W kraju zostawia żonę i dziecko. Raczej nie będzie chciał ich ściągać. - Co swój kraj, to swój kraj! - uważa Juda.

- Moje rodzina chciałyby wyjechać ze mną, ale najpierw trzeba popracować, jakieś mieszkanie znaleźć i zobaczyć jak to będzie. Start dzieci na pewno będą miały lepszy w Anglii niż w Polsce - mówi Jacek Ziaja, 45-latek z Jastrzębia.

- Ciekawe, czy Barbórkę mają? - zastanawia się Krzysztof Stańczyk, 41-letni górnik z Piekar Śląskich. - A zresztą, jak nie mają to się zrobi!

Czego się obawiają? - Człowiek nasłuchał się o obozach pracy we Włoszech. W Anglii też podobno są. W zasadzie tylko tego się boimy, żeby źle gdzieś nie skończyć. Bo ciężkiej roboty to się nikt z nas nie lęka - przekonuje Jacek Ziaja.

Zacznie się exodus?

We wtorek w Żywcu w siedzibie Building Business Bridges górnicy podpisali dwuletnie kontrakty. W czwartek pożegnali się z rodzinami. Na miejsce dotrą w piątek wieczorem. Przez weekend mają czas na zakwaterowanie, aklimatyzację. Pracę zaczną w poniedziałek.

- Może będą następni, ale na razie nie chcę nikomu robić nadziei - mówi Zygmunt Koprowski.

- Docelowo w Anglii pracę może znaleźć nawet 900 osób. Zacznie się exodus górników na Wyspy - mówi nieoficjalnie jeden z Polaków.

W szafie Building Business Bridges leży już cała sterta podań górników o przyjęcie do pracy w Anglii.


Reformy pani Thatcher

Gdyby nie twarde rządy premier Margaret Thatcher g, dzisiaj w Wielkiej Brytanii byłoby dużo więcej kopalń i górników (30 lat temu w samej tylko Walii było 57 kopalń i 40 tys. górników) jednak nie wiadomo, czy kraj byłby dzisiaj tak rozwinięty. Gdy w latach 80. na świecie zaczęły gwałtownie spadać ceny ropy i kopalnie węgla okazały się nierentowne, Żelazna Dama postanowiła zreformować górnictwo. Zdecydowała o zamknięciu większości. Tylko 15 kopalń zostało sprywatyzowanych w 1994 roku. Te i inne reformy ekonomiczne wprowadzone przez rządy Thatcher wyciągnęły kraj z długotrwałego marazmu gospodarczego, jednak Żelazna Dama do dzisiaj jest oskarżana przez wielu o zdemontowanie tzw. "państwa dobrobytu" i zniszczenie wielkich zakładów produkcyjnych, co miało się przyczynić do osłabienia potencjału produkcyjnego kraju i skazania wielu ludzi na długotrwałe bezrobocie. Dzisiaj kopalń w Wielkiej Brytanii jest 14, ale być może niektóre znowu ożyją, gdyż popyt na węgiel rośnie. Odzyskiwanie dawnych pokładów nie będzie trudne, bo w przeciwieństwie do Polski tam kopalń nie zasypywano. Na razie jednak to Polska eksportuje węgiel do Wielkiej Brytanii, a nie na odwrót.

W ubiegłym roku wyeksportowaliśmy za granicę łącznie 18,5 mln ton węgla.


Warunki wyjazdu

Górnicy, którzy chcieli wyjechać do pracy w Anglii musieli mieć spore doświadczenie, legitymować się uprawnieniami, znać podstawy angielskiego. Do dokumentacji musieli dołączyć CV, list motywacyjny, zaświadczenie lekarskie o zdolności do pracy w kopalni oraz zaświadczenie o niekaralności. Aby zakwalifikować się do wyjazdu trzeba też było udokumentować ciągłość pracy w górnictwie w ostatnich 5 latach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto