Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polacy wciąż bez medalu na MŚ w Sapporo

Jarosław Galusek
Japonia, Sapporo. Mistrzostwa Świata w Narciarstwie. Konkurs o mistrzostwo świata na skoczni Okurayama. Nz Adam Małysz. Fot. Piotr Nowak/Fotorzepa
Japonia, Sapporo. Mistrzostwa Świata w Narciarstwie. Konkurs o mistrzostwo świata na skoczni Okurayama. Nz Adam Małysz. Fot. Piotr Nowak/Fotorzepa
To dla mnie specjalny medal, bo teraz mam więcej złotych krążków niż zwycięstw w Pucharze Świata - żartował na konferencji prasowej po sobotnim konkursie skoków jego triumfator Szwajcar Simon Ammann.

To dla mnie specjalny medal, bo teraz mam więcej złotych krążków niż zwycięstw w Pucharze Świata - żartował na konferencji prasowej po sobotnim konkursie skoków jego triumfator Szwajcar Simon Ammann. Rzeczywiście, jest to zawodnik, który potrafi mobilizować się na bardzo ważne imprezy. Przypomnijmy, że był on dwukrotnym złotym medalistą igrzysk olimpijskich w Salt Lake City w 2002 roku, by potem zejść do głębokiego cienia.

Niestety dla nas, szczytowa dyspozycja Ammanna pokryła się z bardzo dobrą formą Adama Małysza. Na sesjach treningowych mistrz z Wisły prezentował się świetnie, mieliśmy ogromne nadzieje na medal, może nawet z najcenniejszego kruszcu, ale w samym konkursie byli od niego lepsi. Nie tylko fantastyczny Szwajcar, także "królik z kapelusza" Fin Harri Olli, który zdobył srebrny medal, choć raptem trzy razy w swojej karierze mieścił się w czołowej dziesiątce rywalizacji o Puchar Świata. Klasę pokazał także podwójny brązowy medalista igrzysk z Turynu, Norweg Roar Ljoekelsoey, który - mimo że pierwszą część sezonu miał słabą - w Sapporo wskoczył na podium. Tym sposobem Małysz znalazł się na czwartej pozycji. Miejsce bardzo dobre, ale na pewno nasz reprezentant czuł się nim zawiedziony. Który zresztą ze sportowców lubi czwarte miejsce?

W konkursie widoczny był także Kamil Stoch. Po pierwszej serii był dziesiąty, po drugiej spadł na trzynastą pozycję, ale trudno mu to mieć za złe.

Pewne nadzieje na medal wiązaliśmy z konkursem drużynowym, który odbył się wczoraj. Nadzieje uzasadnione, ale tylko do momentu, w którym swoje skoki oddawał Robert Mateja. Skakał wręcz katastrofalnie. Gdyby robił to w granicach przyzwoitości, chociażby na poziomie Piotra Żyły, brązowy medal byłby realny. W ten sposób Mateja chyba definitywnie przekreślił swoją przyszłość w reprezentacji.

Wyniki
Konkurs indywidualny na dużej skoczni:

1. Simon Ammann (Szwajcaria) 266,1 125,0+134,5

2. Harri Olli (Finlandia) 265,9 124,0+136,5

3. Roar Ljoekelsoey (Norwegia) 262,9 123,0+135,0

4. Adam Małysz (Polska) 258,3 123,0+133,0

5. Thomas Morgenstern (Austria) 255,3 122,0+131,5

6. Janne Ahonen (Finlandia) 249,9 123,0+130,0

7. Dmitrij Wasiliew (Rosja) 235,2 121,0+125,5

8. Andreas Kofler (Austria) 231,9 118,0+125,0

9. Martin Koch (Austria) 225,3 117,5+123,5

10. Gregor Schlierenzauer (Austria) 223,6 115,0+124,5

... 13. Kamil Stoch (Polska) 221,3 117,5+121,0

Kibice skoków narciarskich w Polsce przeżyli w niedzielny poranek ogromne emocje i równie wielkie rozczarowanie. Do półmetka, mimo słabego skoku Roberta Matei, zanosiło się na sensację. Polska walczyła o brązowy medal mistrzostw świata w konkursie drużynowym! Do podium i poprzedzającej nas Japonii mieliśmy zaledwie 3 punkty starty. W drugiej serii Mateja, skokiem na 94,5 metra, zawalił dosłownie wszystko. Robert! Coś ty narobił?

- Dajcie spokój człowiekowi. To jest sport i nie wszystko musi się potoczyć po naszej myśli. Ja też jestem rozczarowany po sobotnim konkursie indywidualnym - bronił kolegi Adam Małysz, ostoja naszej drużyny.

Konkurs wygrali Austriacy, którzy byli murowanymi faworytami do złota. Drugie miejsce zajęła Norwegia, a trzecie Japonia. Finowie, zamiast walczyć o złoto z Austriakami, albo przynajmniej o srebro z Norwegami, bili się z Polską o czwarte miejsce.

Początek konkursu był dla Polski znakomity. Kamil Stoch lądował na 129. metrze, przegrywając rywalizację tylko ze Szwajcarem Simonem Ammannem, który triumfował na Okurayamie dzień wcześniej w zawodach indywidualnych. Po skoku Piotra Żyły na 115 metrów oprócz Szwajcarów wyprzedzili nas jeszcze Austriacy. Słaby wynik Roberta Matei (106,5 m) spowodował spadek na szóste miejsce. Jednak zamykający stawkę Adam Małysz poleciał na odległość 133,5 m i wprowadził drużynę na czwartą pozycję. Na półmetku prowadzili Austriacy, wyprzedzając Norwegów o 15 pkt. oraz Japończyków o ponad 43 pkt.

W drugiej serii wszyscy Polacy lądowali bliżej. Po skokach Stocha (120 m) i Żyły (111,5 m) biało-czerwoni zajmowali piąte miejsce. Strata do plasujących się na czwartej pozycji Rosjan wynosiła kilka punktów, a do piątych w stawce Japończyków zaledwie 0,3. Zapachniało medalem. Wiadomo było, że Małysz nie zawiedzie, więc wszystko spoczywało na barkach Matei. Niestety, był to dla niego przygniatający ciężar. Jego rezultat - 94,5 m - był jak dyskwalifikacja. Polacy spadli na ostatnie miejsce, a 131,5 m Małysza wystarczyło tylko na piąte miejsce.

Przed rokiem w konkursie drużynowym zimowych igrzysk olimpijskich w Turynie Polacy, prowadzeni wtedy przez Austriaka Heinza Kuttina, również uplasowali się na piątej pozycji. W mistrzostwach świata wyrównali osiągnięcie z Lahti z 2001 roku, kiedy taki rezultat osiągnęli w drużynówce na średniej skoczni.

Konkurs drużynowy na dużej skoczni

1. Austria 1000,2

Wolfgang Loitzl (125,0+133,5), Gregor Schlierenzauer (123,5+117,5), Andreas Kofler (130,0+128,5), Thomas Morgenstern (126,0+125,0)

2. Norwegia 953,3

Tom Hilde (122,5+130,5), Anders Bardal (119,0+114,5), Anders Jacobsen (122,0+117,0), Roar Ljoekelsoey (134,0+126,5)

3. Japonia 905,9

Shohhei Tochimoto (118,0+110,0), Takanobu Okabe (121,0+120,0), Daiki Ito (117,0+131,5), Noriaki Kasai (128,0+117,5)

4. Finlandia 869,8

Arttu Lappi (104,5+112,5), Matti Hautamaeki (119,0+109,0), Harri Olli (123,0+135,0), Janne Ahonen (124,0+119,0)

5. Polska 857,2
Kamil Stoch (129,0+120,0), Piotr Żyła (115,0+111,5), Robert Mateja (106,5+94,5), Adam Małysz (133,5+131,5)

6. Rosja 849,5

7. Szwajcaria 839,1

8. Niemcy 837,6


Adam Małysz tuż za podium

Simon Ammann potrafi skoncentrować się na dużych imprezach. Po dwóch złotych medalach olimpijskich w Salt Lake City miał kilka słabszych sezonów, ale w sobotę w Sapporo wrócił na szczyt w wielkim stylu, zdobywając tytuł mistrza świata. Srebro wywalczył Fin Harri Olli, a brąz Norweg Roar Ljoekelsoey. Adam Małysz zajął najgorsze dla sportowca, czwarte miejsce.

To dla mnie specjalny medal, bo teraz mam więcej złotych krążków, niż zwycięstw w Pucharze Świata - mówił ze śmiechem na konferencji prasowej. - Choć przewaga była minimalna, to po drugim skoku byłem pewny swego. Może nie był perfekcyjny, ale lądowałem z telemarkiem, co nie zawsze mi się udaje. Wygrałem w konkursie, który odbywał się w warunkach równych dla wszystkich, a przed zawodami na średniej skoczni stawiam sobie taki sam cel: chcę zdobyć medal. Będzie to jednak trudne, ponieważ nikt, z wyjątkiem Japończyków, nie zna tego obiektu.

- Ammann był w gronie faworytów, ale medale Fina i Norwega, to dla mnie ogromne zaskoczenie. Moje miejsce jest najgorsze, jakie może być. Technicznie te skoki były dobre. Wyglądało to tak, jakby zabrakło siły odbicia. Nie wiem, muszę się nad tym zastanowić. Na pewno liczyłem na więcej, szczególnie po tym drugim skoku, kiedy wydawało mi się, że poleciałem bardzo daleko. Jednak to nie było to, co podczas kwalifikacji. Nie jestem zadowolony ze swojej prędkości dojazdowej. Albo byłem zbyt spięty na rozbiegu, albo zawiodło smarowanie. Jest we mnie złość i oby można ją było przeistoczyć w pozytywną energię - powiedział Adam Małysz.

Najgorszą niespodzianką konkursu na dużej skoczni jest to, że na podium zabrakło Małysza. Trzykrotny mistrz świata imponował w Sapporo formą. Dzień wcześniej znokautował rywali w kwalifikacjach. W konkursie czegoś zabrakło.

Sensacją jest drugie miejsce 22-latka z Finlandii, debiutującego w MŚ, dla którego dotąd największym sukcesem było piąte miejsce w styczniowych lotach w Vikersund. O medale mieli dla Finlandii walczyć Janne Ahonen i Matti Hautamaeki, ale oni pozostali w cieniu młodszego kolegi.

Ljoekelsoey po raz kolejny udowodnił, że potrafi znakomicie przygotować się do ważnych imprez. Tak było przed MŚ 2005, kiedy zdobył srebro na dużej skoczni i przed zeszłorocznymi igrzyskami, w których wywalczył brąz na średnim obiekcie. Fatalnie wypadł natomiast jego kolega z drużyny - Anders Jacobsen. Lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni tym razem zajął 14. miejsce!

- To był najgorszy występ tej zimy. Wiedziałem, że taka chwila nadejdzie, lecz nie w tym momencie, nie w tej imprezie. To przykre lecz pouczające. Był to dla mnie naprawdę zimny prysznic lecz wyciągnę z tego wnioski. Ten sezon toczy się dla mnie w zawrotnym tempie. Jeszcze trzy miesiące temu byłem początkującym chłopcem na skoczni, a dzisiaj w Norwegii każdy wie kim jestem. Pisze o mnie każda gazeta. Zderzyłem się psychicznie z zeskokiem i czas zagryźć zęby - powiedział Jacobsen.

Dobre 13. miejsce zajął Kamil Stoch, chociaż mogło być jeszcze lepiej. Na półmetku, po skoku na odległość 117,5 metra, był bowiem 10. W drugiej próbie za wcześnie wyszedł z progu, osiągnął 121 metrów i spadł o trzy pozycje. W sobotę na Miyanomori odbędzie się drugi konkurs indywidualny. Na średnim obiekcie Małysz znowu będzie faworytem.


Justyna Kowalczyk biegła po medal, ale...

Rosjanka Olga Sawiałowa zdobyła złoty medal w biegu łączonym na 7,5 km techniką klasyczną i 7,5 km techniką dowolną podczas mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym w Sapporo. Srebro wywalczyła Czeszka Katerina Neumannova, a brąz Norweżka Kristin Stoermer-Steira. Justyna Kowalczyk uplasowała się na dziewiątej pozycji.

Polka znakomicie pobiegła pierwszą część dystansu. Klasyk nadal wychodzi jej znacznie lepiej od kroku łyżwowego. Po 7,5 km Kowalczyk była trzecia, ze stratą 0,2 do Steiry i niespełna sekundy do prowadzącej Szwedki Charlotty Kalli. Sawiałowa i Neumannova także były w ścisłej czołówce. Rosjanka miała do Polki 0,3, a Czeszka ponad dwie sekundy straty.

Zmianę nart Kowalczyk miała udaną i na drugą część dystansu wyruszyła z szansami na podium. Jeszcze do punktu pomiaru czasu po 2,5 km najlepsza polska biegaczka utrzymywała się w pierwszej szóstce. Później jednak zdecydowanie zaatakowały Sawiałowa, Neumannova, Steira i Niemka Evi Sachenbacher-Stehle. Kowlaczyk nie była w stanie za nimi nadążyć.

Razem z czterema innymi biegaczkami znalazła się w drugiej grupie. Jednak o pościgu nie mogło być mowy, bowiem czołowa czwórka zyskiwała nad rywalkami coraz większą przewagę. Na stadionie szaleńczego tempa nie wytrzymała Niemka. O wygraną nie była w stanie walczyć także Norweżka. Cały czas na prowadzeniu utrzymywała się Rosjanka, ale Czeszka nie odpuszczała i na ostatnich kilkunastu metrach podjęła jeszcze ostatni atak. Sawiałowa wytrzymała i pierwsza minęła linię mety.

Największym zaskoczeniem jest postawa Virpi Kuitunen, liderki klasyfikacji Pucharu Świata, która w Sapporo była trzecia w sprincie i razem z Riittą Liisą Roponen triumfowała w sprincie drużynowym. W sobotę Finka była dopiero 16. po klasyku i wkrótce po zmianie nart, nie mając szans na sukces, zeszła z trasy.

Dziewiąte miejsce Kowalczyk nie jest jej porażką, ale o sukcesie także nie ma mowy. Przed rokiem w turyńskich igrzyskach olimpijskich na tym dystansie była ósma. Polka ma przed sobą jeszcze dwa starty. We wtorek wystartuje na 10 km łyżwą, a w sobotę na 30 km klasykiem.

Bieg łączony mężczyzn, rozegrany w sobotę na dystansie dwukrotnie dłuższym od kobiet, wygrał Niemiec Axel Teichmann przed swoim rodakiem Tobiasem Angererem. Brązowy medal wywalczył Włoch Pietro Piller Cottrer. Polacy nie startowali.

Wyniki
Bieg łączony kobiet:

1. Olga Sawiałowa (Rosja) 41.27,5

2. Katerina Neumannova (Czechy) strata 0,5

3. Kristin Steira-Stoermer (Norwegia) 2,1

4. Evi Sachenbacher-Stehle (Niemcy) 4,6

5. Riitta Liisa Roponen (Finlandia) 24,0

... 9. Justyna Kowalczyk (Polska) 32,0

Bieg łączony mężczyzn:

1. Axel Teichmann (Niemcy) 1:11.35,8

2. Tobias Angerer (Niemcy) strata 0,5

3. Pietro Piller Cottrer (Włochy) 0,9

4. Jens Filbrich (Niemcy) 3,2

5. Petter Northug (Norwegia) 8,2

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto