Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polityka energetyczna Polski a pakiet klimatyczny

Redakcja

tekst alternatywny

Pakiet 3x20 Unii Europejskiej
Podczas corocznych konferencji klimatycznych (najbliższa odbędzie się w Durbanie, RPA) przywódcy światowi, usadowieni wygodnie w klimatyzowanych salach, rozlokowani w klimatyzowanych apartamentach, popijając schłodzone drinki udają, że próbują zatrzymać światowe zmiany klimatyczne. Jedynym sposobem, jaki przychodzi do głowy tym światłym mężom jest zlikwidowanie emisji dwutlenku węgla. Od lat problem jest ten sam - wzrost średniej temperatury i udział ludzi w globalnym ociepleniu poprzez emisję gazów. Kraje takie jak Anglia, Niemcy czy Francja, które olbrzymie ilości gazów cieplarnianych wypuszczały do atmosfery przez ostatnie 100 lat, uważają teraz, że więcej ich nie należy emitować, natomiast Chiny, Indie, Brazylia ale także niektóre inne kraje, w tym Polska, twierdzą, że dla ich rozwoju ograniczenie emisji byłoby zabójcze. Porozumienie globalne nie jest możliwe. Natomiast już od kilku lat na naszym europejskim podwórku przybliżamy się do realizacji scenariusza, który zakłada redukcję emisji CO2 w Europie do 2050 roku o 95%. Pierwszym etapem jest pakiet klimatyczny. Państwa Unii Europejskiej uzgodniły założenia polityki klimatycznej. Proponowane działania to obniżenie emisji CO2 o 20%, wzrost udziału energii ze źródeł odnawialnych do 20% oraz wzrost efektywności energetycznej o 20% do roku 2020.


Emisja CO2

Podstawowym celem polityki klimatycznej UE jest ograniczenie emisji CO2. Pomijając aspekt „wiary” w globalne ocieplenie (często spory dotyczące globalnego ocieplenia przypominają spory religijne) warto uświadomić sobie, że w Polsce emitujemy średnio 8 ton CO2 na rok na mieszkańca - podobne ilości co Austriacy, Hiszpanie czy Niemcy. Ale produkt krajowy brutto przeliczony na 1 mieszkańca jest w Austrii 3,3, w Hiszpanii 2,5, a Niemczech 3 razy większy niż w Polsce. Proporcja produktu krajowego do emisji CO2 jest ważnym czynnikiem określającym nasz dystans do krajów wysokorozwiniętych. Jakie mamy sposoby na ograniczenie emisji?

CCS
CCS to jedno z największych dziwactw, jakie wymyślili przeciwnicy dwutlenku węgla. Można je, bez przesady, porównać z łysenkizmem. Carbon Capture and Storage (CCS) to technologia (jak na ironię zaliczana do tzw. czystych technologii węglowych), która polega na wychwytywaniu dwutlenku węgla ze spalin elektrowni, kompresowaniu, skraplaniu, przetłaczaniu rurociągami, a w końcu - wtłaczaniu pod ziemię. Po co? Dobre pytanie! Po to żeby nie ulotnił się do atmosfery. Jest to technologia, która może być użyteczna, np. w Norwegii wtłacza się CO2 do podmorskich odwiertów, aby łatwiej wypompować stamtąd ropę naftową. W Polsce będzie się wtłaczać dwutlenek węgla pod ziemię tylko po to, aby go tam magazynować, co ma mieć kluczowy wpływ na minimalizowanie efektu cieplarnianego. Czysta paranoja! A do tego jak kosztowna! Według szacunkowych obliczeń proces wychwycenia i wtłoczenia 1 tony CO2 pod ziemię może wymagać nakładów 300-400 kWh energii i kosztować od 60 do 80 €. Inaczej mówiąc, należy wyprodukować o 30% więcej energii, aby zużyć ją do wtłoczenia dwutlenku węgla pod ziemię, a do tego za to wszystko zapłacić 2 razy więcej. Pomysł godny nagrody Antynobla w dziedzinie ekonomii i ekologii.

Handel emisjami
1 stycznia 2013 roku obudzimy się w nowej rzeczywistości. Wejdzie w życie europejski system handlu emisjami (EU ETS), a właściwie jego trzeci etap. Będący następstwem i rozszerzeniem protokołu z Kioto, obowiązujący od roku 2005, stał się jednym z filarów europejskiej polityki klimatycznej. Pierwotnie celem dla Polski była redukcja emisji CO2 o 6% w roku 2012 w stosunku do roku 1988. Polska z dużym zapasem wypełniła swoje zobowiązania, ale nie skonsumowała z tego tytułu należnych korzyści finansowych, trochę z powodu zaniedbań, trochę dlatego, że reguły gry zostały w międzyczasie zmienione.
System EU ETS obejmuje swoim zasięgiem wszystkie duże instalacje w UE emitujące dwutlenek węgla. Każda instalacja ma wyznaczony roczny limit emisji, który jest określany za pomocą tzw. benchmarków, czyli poziomów odniesienia ustalanych dla najbardziej efektywnych instalacji, pracujących zazwyczaj na gazie ziemnym. Energetyka węglowa, dominująca w Polsce, emituje średnio dwa razy więcej CO2 niż ta oparta na gazie. Limity uprawnień do emisji CO2, przyznane w ramach systemu będą więc znacznie niższe niż zapotrzebowanie. Niedobór praw do emisji będzie można nabyć na europejskiej giełdzie. Ceny będą się wahać, obecnie wynoszą 12-16 € za tonę CO2, ale przy dużym popycie mogą wzrosnąć nawet do 50-80 € za tonę.
Handel emisjami będzie miał duży wpływ na nasze codzienne rachunki za ciepło i energię elektryczną. Wprawdzie znowelizowana dyrektywa ETS wprowadza możliwość przyznania bezpłatnych uprawnień do emisji gazów cieplarnianych na wytwarzanie energii elektrycznej (tzw. derogacje) w latach 2013-2020, od 70% (a faktycznie ok. 53%) w roku 2013, malejąco do 0% w 2020 roku, ale nawet przy maksymalnych przydziałach „darmowych” emisji, ceny energii wzrosną co najmniej o 20-30% w pierwszym roku. Później będzie już tylko drożej. W roku 2020, kiedy wszystkie uprawnienia do emisji trzeba będzie kupić, ceny energii mogą być z tego powodu nawet o 150% wyższe od obecnych.

Odnawialne źródła energii
Rozwój odnawialnych źródeł energii w Polsce to jakieś nieporozumienie. Wszędzie na świecie, gdzie szuka się alternatywnych źródeł energii, obowiązują kryteria: źródła odnawialne służą zmniejszeniu zużycia paliw kopalnych, poprawie efektywności energetycznej oraz obniżeniu emisji CO2. W Polsce OZE to przede wszystkim wypełnienie wskaźników, z których rozlicza nas Unia Europejska. Ale problemem energetyki odnawialnej nie są same wskaźniki, lecz tzw. zielone certyfikaty, czyli konkretne pieniądze, które producenci energii odnawialnych uzyskują. Premia za wyprodukowanie 1 MWh (megawatogodziny) energii odnawialnej wynosi obecnie ok. 270 zł, podczas gdy cena samej energii to ok. 190 zł. W celu uzyskania zielonych certyfikatów stosuje różne dziwaczne technologie. Jedną z nich jest współspalanie drewna z węglem w niskosprawnych procesach produkcji energii elektrycznej. Skutkiem tego jest gwałtowny wzrost cen drewna. Sens tego działania jest bardzo wątpliwy. Ani nie powoduje to zmniejszenia zużycia paliw kopalnych, ani obniżenia emisji dwutlenku węgla, ani nie poprawia efektywności energetycznej, a jedynym celem takiego działania jest wskaźnik uzysku energii odnawialnej oraz pieniądze za zielony certyfikat. Innym sposobem na kreowanie wskaźników często jest instalowanie starych, kupionych po cenie złomu, zdemontowanych w Niemczech i Danii wiatraków. Ich żywotność wynosi średnio kilka lat. Jakość produkowanej przez nie energii jest bardzo zła -dużo gorsza od tej produkowanej przez nowe turbiny wiatrowe.
Kolejnym nieporozumieniem jest uznanie za odnawialną energii produkowanej w działających od wielu lat elektrowniach wodnych.

System zielonych certyfikatów powinien służyć wspieraniu tworzenia nowych mocy produkcyjnych w energetyce przy założeniu, że premia w postaci zielonego certyfikatu służy przyspieszonej amortyzacji kosztów nowej instalacji. Współspalanie odbywa się w starych, zdekapitalizowanych kotłach i nie ma nic wspólnego z nowymi mocami produkcyjnymi. Podobnie elektrownia wodna we Włocławku też nie jest instalacją nową. Bilans energii, którą uznano za odnawialną w Polsce w roku 2010: przez współspalanie wyprodukowano 48%, natomiast w starych elektrowniach wodnych - 27% energii.

Efektywność energetyczna i co z niej wynika

Od czasu do czasu Unia Europejska próbuje przeforsować zwiększenie celu redukcji CO2 w krajach członkowskich. Odbywa się to na zasadzie wrzucania tematu zwiększenia redukcji na posiedzeniach Komisji Europejskiej. Polska trzyma rękę na pulsie i dzielnie blokuje te niecne knowania.
Ale z drugiej strony patrząc, nie wolno nam myśleć, że to my mamy rację, że nasze zasługi, nasza historia, obalenie komuny, martyrologia, etc. upoważniają nas do trwania w oporze.

Fakty są takie: Ilość produktu krajowego brutto przeliczona na tonę wyemitowanego dwutlenku węgla jest w Polsce trzykrotnie niższa niż średnia w krajach UE-15. Podobnie wyglądają proporcje przeliczone na efektywność energetyczną. Aby wytworzyć produkt krajowy równoważny 1000 € musimy zużyć 365 kg paliwa umownego (coś jakby olej opałowy), Niemcy - 180 kg, Austriacy - 150 kg, Anglicy tylko 110 kg.

Budownictwo mieszkaniowe – wielki potencjał
Budownictwo zużywa ponad 40% energii końcowej produkowanej w Polsce.
Na ogrzewanie jednego metra kwadratowego swojego domu czy mieszkania Polak potrzebuje 250 kWh energii cieplnej w ciągu roku, Niemcowi wystarczy 80 kWh, a Szwedowi, który ma dużo mroźniejsze zimy, jeszcze mniej - tylko 60 kWh.

Akcja wycofywania żarówek ze sklepów to działanie tyleż efektowne, co mało sensowne. To nie zamiana żarówek na świetlówki kompaktowe daje prawdziwe oszczędności. Wszystkie żarówki, lodówki, pralki, telewizory, komputery itp. razem wzięte w nieocieplonym domu zużywają równowartość 10% energii potrzebnej do ogrzewania! Uchwalona w 1998 roku ustawa o wspieraniu przedsięwzięć termomodernizacyjnych była krokiem we właściwym kierunku. Stworzony został system pomocy dla właścicieli budynków chcących poprzez termomodernizację obniżyć zużycie energii na cele ogrzewania i przygotowania ciepłej wody. Pomoc ta ma formę premii termomodernizacyjnej dopłacanej do kredytu. W okresie 1999–2010 z budżetu państwa na ten cel wydatkowano 1 mld 80 mln zł. Pozwoliło to zaoszczędzić rocznie średnio ponad 500 mln zł w rachunkach za energię cieplną. Wydatek przez skarb państwa 1 złotówki, licząc uzyskane efekty w długim okresie, daje 15-25 złotych zysku w postaci zaoszczędzonej energii!
Niestety, nowelizacja w roku 2008 spowodowała obniżenie wysokości premii z 20 % na 16 % wartości przedsięwzięcia termomodernizacyjnego. Ponadto maleją systematycznie roczne limity środków funduszu przeznaczonego na termomodernizację, co dodatkowo utrudniło dostęp zainteresowanych do tej formy wsparcia.

Podsumowanie
Polska polityka energetyczna to zestaw przypadkowych działań doraźnych i próba znalezienia kompromisu pomiędzy wymogami zobowiązań międzynarodowych, takich jak pakiet klimatyczny UE, a twardymi warunkami stawianymi przez sektor paliwowo-energetyczny. Nie ma wizji rozwoju, jest tylko strategia przetrwania. Euforia po „odkryciu” gazu łupkowego, nachalne forsowanie energetyki jądrowej aż do chwili katastrofy w Japonii, obniżenie premii termomodernizacyjnej, współspalanie drewna w elektrowniach węglowych, czy forsowanie technologii CCS to kilka prostych i czytelnych faktów, świadczących o tym, że nie ma koncepcji dalszego rozwoju.
Zamiast ulegać różnym utopijnym i kosztownym mrzonkom takim jak energetyka atomowa czy CCS powinniśmy skoncentrować się na poprawie efektywności energetycznej i szukać oszczędności energii w najprostszych, skutecznych rozwiązaniach – choćby poprzez termomodernizację. System handlu emisjami, który wejdzie w życie za kilkanaście miesięcy, zweryfikuje wszystkie fanaberie i spowoduje gwałtowne poszukiwanie rozwiązania problemu. Szkoda, że za opieszałość innych będziemy płacić wysokimi rachunkami za ciepło i prąd.

PHU Czysta Energia
Stanisław Kondratiuk
Audytor energetyczny

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na legnica.naszemiasto.pl Nasze Miasto