Po kilkudziesięciogodzinnej podróży we wtorek nad ranem wrócili z Chin polscy hokeiści. Biało-czerwoni zajęli w mistrzostwach świata 1. dywizji rozgrywanych w Qiqiharze drugie miejsce i nie zdołali wywalczyć awansu, ale za to przywieźli z Azji mnóstwo wrażeń.
- Kilkumilionowy Qiqihar to chińska prowincja. Na ulicach wzbudzaliśmy sensację, bo większość ludzi po raz pierwszy widziała Europejczyków. Położone w Mandżurii miasto, choć duże, nie było ładne, a już poza centrum wyglądało bardzo biednie. W dodatku były tam tylko dwa hotele dla cudzoziemców - powiedział napastnik kadry i GKS Tychy Tomasz Wołkowicz.
Chińczycy nie znają się na hokeju. Co prawda na meczach zasiadało po około tysiąc osób, lecz w większości byli to uczniowie, którym kazano dopingować obce drużyny.
- Na trybunach zasiadały całe szkoły. Łatwo je było rozpoznać, bo tam wszyscy uczniowie chodzą w jednakowych dresach. Dodatkowo wyposażano ich w jakieś narodowe emblematy i dzielono w ten sposób, że ci w niebieskich dresach kibicowali Estonii, a ci w czerwonych Polakom. Widać było, że większość jest po raz pierwszy na meczu hokejowym. Zupełnie inna atmosfera panowała na spotkaniach Chińczyków. Gdy tylko gospodarze turnieju wyjeżdżali z własnej tercji na trybunach rozlegały się okrzyki i piski, a już strzał na bramkę rywali przyprawiał widzów o euforię - stwierdził jeden z najbardziej doświadczonych zawodników reprezentacji Sebastian Gonera.
W trakcie pobytu w Chinach Polacy mieli w planie wycieczkę do jednego z leżących w pobliżu parków narodowych, ale ostatecznie do niej nie doszło. Nasi hokeiści starali się kupić dla najbliższych jakieś prezenty, ale i z tym był problem, bo w sklepach dominowały produkty pierwszej potrzeby dla Chińczyków. W końcu jednak udało się znaleźć w kilkumilionowym mieście jeden sklepik z pamiątkami, w którym biało-czerwoni zaopatrzyli się w ozdobne wachlarze, wyroby z bambusa, chińskie smoki oraz niewielkie ludowe miecze przywiezione do kraju dla rodziny i znajomych.
- Zrobienie tych zakupów nie było wcale łatwo, bo sprzedawcy nie mówili w żadnym języku poza chińskim. Na szczęście udało nam się dogadać za pomocą kalkulatora, na którym wystukiwaliśmy ceny - zdradził sekret kupieckich negocjacji Wołkowicz.
Sebastian Gonera i bramkarz drużyny narodowej Arkadiusz Sobecki zostali wybrani najlepszymi zawodnikami biało-czerwonych w poszczególnych meczach i w nagrodę dostali ozdobną paterę z widokiem lodowiska i złoconym napisem po chińsku. Tyski golkiper dodatkowo przywiózł do domu wachlarz z logo najbliższych igrzysk, które już za niespełna półtora roku odbędą się w Pekinie.
- Z czym kojarzą mi się Chiny? Z mnóstwem rowerów i jeszcze większą liczbą ludności. W ruchu ulicznym trudno było dostrzec jakieś reguły, natomiast na chodnikach od rana do nocy panował ogromny ścisk. Ludzie nie tylko chodzą po ulicach, ale także żywią się w setkach niewielkich przenośnych barów ulokowanych na wózkach czy rikszach - stwierdził Arkadiusz Sobecki.
Ważna zmiana na Euro 2024! Ukłon w stronę sędziów?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?