MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Polska - Kostaryka 2:1

Rafał Musioł i Jacek Sroka
Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej Niemcy 2006. Mecz Polska- Kostaryka. Nz Bartosz Bosacki i Euzebiusz Smolarek. Fot. Piotr Nowak/ Fotorzepa
Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej Niemcy 2006. Mecz Polska- Kostaryka. Nz Bartosz Bosacki i Euzebiusz Smolarek. Fot. Piotr Nowak/ Fotorzepa
Stadion w Hanowerze. który może pomieścić 43.200 widzów, wypełnił się niemal całkowicie dzięki fanom polskiej drużyny. Prowadzący w klasyfikacji FIFA kibice znów stworzyli przed meczem niesamowity klimat.

Stadion w Hanowerze. który może pomieścić 43.200 widzów, wypełnił się niemal całkowicie dzięki fanom polskiej drużyny. Prowadzący w klasyfikacji FIFA kibice znów stworzyli przed meczem niesamowity klimat. Ich wiary nie zachwiały ani dwie wcześniejsze porażki, ani wynikający z nich fakt, że wczorajszy występ był już na pewno pożegnalnym dla ekipy Janasa na niemieckim mundialu. Podczas "Mazurka Dąbrowskiego" nawet po plecach neutralnych obserwatorów przechodziły pewnie dreszcze.

- Zagrajcie dla nas, Polacy, zagrajcie dla nas! - domagał się biało-czerwony tłum.

O spełnienie tej prośby nie było jednak łatwo, bo dyspozycja polskich piłkarzy w Niemczech była zwyczajnie katastrofalna. Kibice dostrzegli to już po kilku minutach i po kolejnym źle wykonanym rzucie rożnym oraz po kabaretowych występach naszych obrońców w jednolitym mocnym dopingu pojawiła się wyraźna rysa gwizdów. Cierpliwość świetnie bawiących się kibiców, mających poczucie uczestniczenia w największej imprezie sportowego świata, miała jednak głębokie zapasy. Zespół Janasa postarał się o sprawdzenie tej głębi. W 25 minucie Ronald Gomez wykonywał rzut wolny wynikający z całej serii bezradnych zagrań defensorów, jego koledzy ustawili się w polskim murze, tuż przed strzałem rozbiegli na boki, nabierając na ten najprostszy z tricków dowodzoną przez Jacka Bąka obronę, a Artur Boruc dostosował się do jej poziomu i próbował interweniować... nogą. W ten sposób zrobiło się już nie tylko śmiesznie, ale i strasznie, a Janas machnął ręką i usiadł z powrotem na ławce.

Jego piłkarze zdali sobie sprawę, że komedia zamienia się w dramat, ruszyli więc na rywali. Dzięki determinacji osiem minut później udało im się doprowadzić do wyrównania, dzięki czemu nie stali się pierwszym w historii polskim zespołem na mistrzostwach świata bez zdobytego w turnieju gola. Piłkę do siatki posłał Radosław Sobolewski, zawodnik, który w kadrze znalazł się w ostatniej chwili, jako następca chorego Damiana Gorawskiego. W ostatnich sekundach swoje zabawne epizody odegrał też arbiter, nie przyznając rzutu rożnego Kostarykańczykom i kończąc tę odsłonę przed wykonaniem rogu przez Polaków.

Janas - po raz pierwszy od niepamiętnych czasów - dokonał pierwszej zmiany już w przerwie spotkania. Ściągnął z boiska Macieja Żurawskiego, który rozgrywał swój najlepszy mecz na mundialu i miał na koncie asystę. Selekcjoner wprowadził na murawę Pawła Brożka, pozostawiając na niej słabego wczoraj Arkadiusza Radomskiego, który znajdował się w sytuacji podobnej do Radosława Sobolewskiego w meczu z Niemcami: miał na koncie żółtą kartkę i ustne ostrzeżenie od arbitra. Defensywnego pomocnika Austrii Wiedeń zmienił Janas 20 minut później, a na jego miejsce wstawił obrońcę Mariusza Lewandowskiego.


Mundial - wszystko o MŚ

Mecz wygrał mu jednak Bosacki, strzelając głową drugą bramkę, tym razem po podaniu Jacka Krzynówka. W ten sposób słabi Polacy pokonali jeszcze słabszą Kostarykę, dając sporo radości swoim fanom, którzy jednak nie raz jeszcze drżeli o końcowy wynik widząc, jak biało-czerwoni opadają z sił, a Paulo Wanchope strzela gola z minimalnego spalonego. W powszechnej euforii zapomniano o klęsce z Ekwadorem (którego wychwalaną przez polską ekipę siłę weryfikowali w tym czasie Niemcy) i dramatycznej, ale nieudanej dortmundzkiej "obronie Częstochowy". Schowano też białe chustki, którymi część osób usadowionych na naszymi miejscami prasowymi, była gotowa machać na pożegnanie Janasa. W ostatnich sekundach nad boiskiem uniosła się jednak nowa pieśń "Auf Wiedersehen, Auf Wiedersehen Janas, Janas, Auf Wiedersehen", natomiast sami piłkarze doczekali się owacji.

- Już za cztery lata Polska będzie mistrzem świata! - śpiewali kibice, opuszczając stadion w Hanowerze, z nadzieją, że przez ten czas świat zapomni o biało-czerwonym blamażu w Niemczech. Bo w kontekście ich całego występu niezwykle symboliczna była nazwa głównej ulicy wiodącej na ostatnią dla ekipy Janasa arenę w Niemczech: Waterloo.

Prosto z Niemiec

Jaki jest koń...

Przed stadionem w Hanowerze ustawiono rzeźby koni w barwach narodowych reprezentacji występujących w tym mieście. Przyozdobiony na biało-czerwono rumak miał sierść szarą i bezbarwną. Dokładnie taką, by wtopić się w tło.

Tak też spisała się polska reprezentacja, której startu nikt nie zauważył i po której nikt nie płakał. W dodatku nie da się oprzeć wrażeniu, że tym razem ekipa Pawła Janasa spadła z konia znacznie niższego niż wybrańcy Jerzego Engela cztery lata wcześniej.


Janas w cieniu piłkarzy

Tuż przed rozpoczęciem pomeczowej konferencji prasowej Pawła Janasa miał miejsce niezwykle symboliczny obrazek. Selekcjoner stał w progu sali, czekając aż fotoreporterzy skończą robić zdjęcia Bartoszowi Bosackiemu, który chwilę wcześniej otrzymał pamiątkowy srebrny kufelek tradycyjnie wręczany najlepszemu piłkarzowi każdego meczu. Nie da się bowiem ukryć, że to nie piłkarze, a przede wszystkim selekcjoner, przegrał ten mundial po polsku.

- Czy ja obiecywałem wyjście z grupy? Nie, po prostu mówiłem, że to plan minimum - w swoim stylu, niezrozumiale, mówił selekcjoner. - Ja przede wszystkim chcę podziękować piłkarzom, że w meczu z Kostaryką po raz pierwszy na tych mistrzostwach, podnieśli się po stracie bramki. Byli bardzo zmęczeni, co miało wpływ na zmiany, ale grali, ile mieli sił, dali z siebie wszystko. Szkoda, że nasze występy na mistrzostwach już dobiegły końca...

W powszechnej opinii - której słuszność dawał do zrozumienia prezes PZPN, Michał Listkiewicz - ostatni występ polskich piłkarzy, był także grą o posadę Janasa.

- Ja grałem o zwycięstwo, grałem dla Polski i dla kibiców, którym razem z zespołem bardzo dziękuję. Chcieliśmy zachować twarz, bo ta jedna wygrana na pewno nie zmieni całkowitej oceny naszego występu - odcinał się o takiego stawiania sprawy selekcjoner.

Jedno z pytań dotyczyło także faktu, że jedyne dwie polskie bramki strzelił piłkarz powołany do kadry w ostatniej chwili, nie brany wcześniej pod uwagę.

- A może Gorawski, który był wcześniej powołany, strzeliłby trzy gole? Krytyka jest dobra, epitety nie. Dziękuję polskim dziennikarzom za współpracę w czasie mundialu - dodał nieoczekiwanie selekcjoner.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Milik już po operacji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto