MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Prawnik walczy z dyktatem Telekomunikacji Polskiej

Marek Świercz
Jestem przekonany, że ten spór był śledzony przez wiele firm, które kusi szukanie oszczędności kosztem klienta. Działanie jest następujące: firma zamyka kasy, nie martwiąc się, że naraża swoich klientów-dłużników na dodatkowe, niczym nie usprawiedliwione koszty – twierdzi Magacz. Fot. M. Świercz
Jestem przekonany, że ten spór był śledzony przez wiele firm, które kusi szukanie oszczędności kosztem klienta. Działanie jest następujące: firma zamyka kasy, nie martwiąc się, że naraża swoich klientów-dłużników na dodatkowe, niczym nie usprawiedliwione koszty – twierdzi Magacz. Fot. M. Świercz
Telekomunikacja Polska jest zobowiązana do przyjmowania opłat w placówkach na terenie Opola bez dodatkowych opłat i prowizji – taki precedensowy werdykt wydał opolski Sąd Okręgowy.

Telekomunikacja Polska jest zobowiązana do przyjmowania opłat w placówkach na terenie Opola bez dodatkowych opłat i prowizji – taki precedensowy werdykt wydał opolski Sąd Okręgowy. Z pozwem przeciw TP SA wystąpił prawnik Jacek Magacz, oburzony tym, że telekomunikacyjny potentat zamknął kasy i tym samym zmusił go do ponoszenia dodatkowych opłat z tytułu regulowania rachunków za telefon.

Proces dotyczył niespełna 12 złotych, czyli 12 miesięcznych prowizji po 99 groszy każda, ale jego finansowe konsekwencje mogą być dla TP SA bardzo poważne. Jeśli wyrok się uprawomocni, TP SA będzie musiała ponownie otworzyć zlikwidowane kilka lat temu kasy.

Mecenas Magacz opowiada, że zwyczaj zamykania kas i odsyłania klientów do banku czy na pocztę, zaniepokoił go już dawno. Gdy kasy pozamykał ZUS, nie mógł nic zrobić, bo taka strategia została zaklepana przez sejmową ustawę. W przypadku TP SA było jednak inaczej – firma na własną rękę dokonała przekształcenia swojej struktury, zastępując okręgi tak zwanymi obszarami, a przy okazji likwidując kasy, w których klienci mogli płacić telefoniczne rachunki.

Dokąd z zapłatą?
Gdy zniknęły kasy, Magacz wysłał do TP SA pismo z prośbą o wskazanie punktu, w którym mógłby płacić swoje należności bez prowizji. Gdy odpisano mu, że takiego punktu w Opolu nie ma, we wrześniu 2003 roku złożył pozew przeciwko TP SA. Z prawnego punktu widzenia rzecz nie była prosta: ustawodawca nie przewidział, że wierzyciela trzeba w jakikolwiek sposób zobowiązywać do przyjmowania wierzytelności.
– Bo wydaje się to czymś oczywistym, ze wierzyciel jest zainteresowany uzyskaniem zapłaty – komentuje Magacz.

Ten ciążący na wierzycielu obowiązek można było jednak wywieść w sposób pośredni z przepisów kodeksu cywilnego. Głównie artykułu 454, który mówi o tym, że długi pieniężne należy regulować w siedzibie firmy. Nad tym, jak należy ten zapis interpretować, musiał się zastanowić opolski sąd. Co ważne, Sąd Rejonowy docenił wagę problemu i z własnej inicjatywy przekazał ją do rozpatrzenia Sądowi Okręgowemu. To on musiał zinterpretować sporne pojęcie „siedziby”.

Poszukiwanie siedziby
Prawnicy TP SA wywodzili, że siedzibą koncernu jest siedziba władz spółki, która mieści się w Warszawie. I tam oczywiście jest kasa, w której można regulować należności, rzecz jasna bez prowizji. Mecenas Magacz przekonywał jednak, że pojęcia siedziby nie można zawężać do miejsca urzędowania władz firmy. Bo, opierając się na potocznym i słownikowym sensie tego słowa, siedzibą firmy jest każde miejsce zajmowane przez nią przez czas dłuższy. I sąd stanął po jego stronie: zobowiązał TP SA do przyjmowania od Magacza opłat w placówkach zlokalizowanych na terenie miasta Opola. To oczywiście nie koniec sporu, już wiadomo, że TP SA od wyroku się odwołała i teraz problemem zajmie się Sąd Apelacyjny we Wrocławiu.

Państwo prawa
Dla mec. Magacza korzystny wyrok sądu w Opolu jest dowodem na to, że w państwie prawa nawet szary obywatel może wygrać spór z gigantem. Podkreśla, że był to spór o pryncypia, prowadzony w imię zdrowego rozsądku i praw klienta. Bo klienta można nakłaniać do korzystania z różnych nowoczesnych form regulowania opłat (choćby w drodze stałych zleceń dla banku), ale nie można go do tego zmuszać, pozbawiając prawa wyboru. – Gdyby przyjąć tok rozumowania TP SA, to doczekalibyśmy się czasów, że szewc żądałby od nas opłaty za naprawę butów i dodatkowej prowizji za to, że otworzył kasę, by przyjąć nasze pieniądze – mówi Magacz.

od 7 lat
Wideo

Młodzi często pracują latem. Głównie bez umowy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto