Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prima aprilis, uważaj, bo się omylisz

OLA SZATAN
Dżej Dżej. MIKOŁAJ SUCHAN
Dżej Dżej. MIKOŁAJ SUCHAN
Wśród gwiazd estrady prima aprilis trwa cały rok. Czasami drobna wpadka, czyjś żart mogą urosnąć do rangi kataklizmu. Tak wydaje się przez chwilę, ale z perspektywy czasu dziwne przygody wspomina się z rozbawieniem.

Wśród gwiazd estrady prima aprilis trwa cały rok. Czasami drobna wpadka, czyjś żart mogą urosnąć do rangi kataklizmu. Tak wydaje się przez chwilę, ale z perspektywy czasu dziwne przygody wspomina się z rozbawieniem.

Ewelina Flinta przyznaje, że kiepsko u niej bywa z pamięcią do tekstów i na wielu koncertach musi jakoś sobie z tym radzić, co bywa czasem dość stresujące, ale i zabawne.

- Kiedy zaczynałam, miałam taki koncert, na którym uświadomiłam sobie, że nic nie pamiętam. W ostatniej chwili złapał mnie stresik. Poprosiłam wtedy gitarzystę, aby chłopaki zagrały jakiś utwór. "Dżemowali" sobie przez piętnaście minut, a ja w busie spisywałam z książeczki płyty pierwsze słowa zwrotek i refrenów wszystkich piosenek, a było ich kilkanaście! Ale koncert się udał - powiedziała w jednym z wywiadów Ewelina Flinta.

"Maryna" zamiast "Zośki"

Problemy z przyswojeniem sobie kolejnych numerów zdarzyły się również w zespole Pawła Kukiza. Popularny wokalista grupy Piersi doskonale pamięta kilka takich sytuacji. - Już pomijam fakt, że nie daję rady bez kartek z tekstem, które zazwyczaj kładę w okolicach odsłuchu lub w dyskretnym miejscu na scenie. Ale okazuje się, że moi muzycy też miewają kłopoty. Kiedyś grałem z bardzo dobrym gitarzystą, kapitalnym muzykiem, który miał złote palce do gitary. Jedynym jego felerem była skłonność do napojów alkoholowych, co niestety miało przełożenie na to, co się później działo na scenie. Dzięki temu zdarzały się momenty, kiedy kolega występował z gitarą, która nie była podpięta do wzmacniacza, albo zamiast zaplanowanego właśnie utworu "Zośka" on grał "Marynę". Bo co za różnica - mówił. W końcu obie są kobietami - wspomina Paweł Kukiz.

"Ofiarą" żartownisiów stał się również Grzegorz Markowski, lider zespołu Perfect. Rzecz miała miejsce tym razem nie na muzycznej estradzie, a na scenie teatralnej. - Kiedyś pracowałem w Teatrze na Targówku, obecnie znanym jako Teatr Rampa, gdzie grałem w spektaklu "Książę i żebrak". Podczas jednej ze scen miałem wznieść toast, posługując się dużym pucharem, oczywiście pustym. Pewnego dnia występowaliśmy w Sali Kongresowej i było to chyba nawet 1 kwietnia. Podczas sceny toastu jak zwykle energicznie wychyliłem kielich. Nie zauważyłem, że tym razem nie jest pusty. Jak sobie chlusnąłem jego zawartością w twarz... Okazało się, że koledzy postanowili nalać mi wina. I tym sposobem po raz pierwszy piłem w teatrze - opowiada nam Grzegorz.

Konio na przecenie

W muzycznym środowisku wzajemne wycinanie sobie numerów przez mniej lub bardziej zaprzyjaźnione ze sobą zespoły nie jest niczym nadzwyczajnym. Przekonał się o tym chociażby zespół Big Cyc. Znany przecież jako jeden z największych żartownisiów w polskim show-biznesie.

- Mieliśmy grać w Jastrzębiu wspólny koncert z Oddziałem Zamkniętym - opowiada Dżej Dżej, basista i wokalista zespołu. - Jakież było nasze zdziwienie kiedy po próbie, w hotelu pani oznajmiła nam, że zespół Big Cyc już dawno zakwaterował się w pokojach. Na nic zdało się tłumaczenie, że to my. Okazało się, że godzinę wcześniej kobieta zebrała serię autografów od kogoś, kto był strasznie autentyczny, ale na pewno nie był Big Cycem. Do pertraktacji wkroczył nasz menedżer. Wyciągnął plakat, płyty a na koniec dowód osobisty Skiby. Pani z kwaśną i niepewną miną wydała nam w końcu klucze. To co zastaliśmy w swoich pokojach, przypominało raczej muzeum sztuki nowoczesnej, a nie skromny pokoik w zajeździe. Na środku mojego pokoju instalacja godna Marcela Duchampa, kanapa ustawiona w pionie. Na niej nocny stolik, na czubku krzesło połączone ręcznikami z żyrandolem. Piękny Roman z korytarza wszedł prosto do szafy (sprawcy musieli wychodzić przez balkony), zaś u Dżery'ego był czołg zrobiony z odwróconego stołu, przewróconej szafy i kija od miotły.

Natomiast u Skiby kredą nabazgrano na ścianie "Z okazji miłego spotkania pozdrowienia od zespołu Oddział Zamknięty". Zrozumieliśmy wtedy, kto w Jastrzębiu robił za podrabiany tajwański Big Cyc. Po prostu Oddział dojechał tuż przed nami - podsumował Dżej Dżej.

Big Cyc ma również na koncie wiele autorskich gagów. Najczęściej cierpią ich najbliżsi znajomi. - Podczas pobytu w USA zespół Big Cyc postanowił zażartować kiedyś z Konja, znanego konferansjera i przyjaciela grupy, słynącego z chorobliwej oszczędności - wspomina Dżej Dżej. - W zmowie z organizatorami koncertu przekonaliśmy go, że w markecie po drugiej stronie ulicy istnieje specyficzna forma promocji. W każdą ostatnią niedzielę dla osób z Europy jest 80-procentowa zniżka na wszystkie artykuły. Trzeba tylko pokazać paszport z ważną wizą. Konjo zachwycony możliwością zrobienia takich zakupów od razu ruszył miedzy półki. Rozbawiona ekipa przyszła w to miejsce 10 minut później i rozstawiła się w okolicach kas. Po 20 minutach w końcu wyłonił się Konjo - dźwigając koszyk pełen koszulek, spodni i okularów. Stanął przed siedzącą w kasie grubą Murzynką, zamachał paszportem i powtarzał jak robot słowo "discount!" (przeceniony). Niewzruszona kasjerka wyświetliła do zapłacenia kwotę 375 dolarów. Konjo jednak nie dawał za wygraną wskazując na ważną wizę wrzeszczał "80 procent przeceny, wiza, paszport". Cierpliwość uprzejmej pani skończyła się. Kiedy zawołała do ochrony "Hej, weźcie stąd tego świra" - usłyszała ryk śmiechu. Konjo wściekły spojrzał na nasze roześmiane gęby, jednak by zachować twarz odparł szarmancko - "Jaki świr? Płacę za wszystko!".

Nie ma lekko w kabarecie

- Zamieniliśmy się kiedyś rolami w naszym skeczu o Czerwonym Kapturku. Wszystko było dobrze do momentu, gdy pierwszy z nas zapomniał swojej kwestii. Zaczęliśmy "szyć" osiągając najwyższy stopień absurdu. Publiczność miała z nas ubaw, a my razem z nimi - opowiada Marcin Wójcik z Ani Mru-Mru.

Ekstremalne przygody na scenie zaliczył również krakowski kabaret Formacja Chatelet. O jednej z nich opowiada nam Adam Grzanka członek kabaretu. - Okolice prima aprilis to rzeczywiście dość szczególna data. Kiedyś graliśmy numer, gdzie z kolegą pijemy tak zwanego "brudzia". Intuicja mi podpowiedziała, że tym razem w kieliszkach nie ma zwykłej wody. I faktycznie. Ktoś dolał nam wódkę. A ponieważ należymy do osób o bardzo słabych głowach, to program kontynuowany był w dość brawurowy sposób - zdradził nam Adam Grzanka, jeden z członków Formacji Chatelet.

Znanymi specjalistami od telefonicznych jaj są dziennikarze: Michał Figurski i Kuba Wojewódzki, którzy codziennie rano w programie "Antylista" (na antenie Antyradia) wyciągają największe aktualne absurdy (głównie ze świata polityki) i wykonują "interwencyjny" telefon do ich autorów.

- Dzwoniliśmy już m.in. do Muzeum Narodowego, że chcemy wystawić legitymację partyjną Lecha Kaczyńskiego obok Matejki, a sekretarka powiedziała: "Tak, oczywiście, czekamy, zaraz powiadomię dyrektora Ruszczyca". Innym razem dzwoniliśmy do lokalnej komórki LPR z prośbą o przygotowanie listy homoseksualistów i oni powiedzieli: "Tak, dajcie nam kilka dni, to się da załatwić" - opowiadał w jednym z wywiadów Kuba Wojewódzki.

Najlepszy numer wywinął żonie

O tym, że dobre żarty wychodzą nie tylko na polu zawodowym, przekonał nas Grzegorz Markowski z Perfectu. - Najlepsze numery zawsze wycinam swojej żonie. Jednego nigdy nie zapomnimy. Na 30 rocznicę naszego ślubu powiedziałem, że jedziemy świętować do Mikołajek. Zasugerowałem żonie, żeby wzięła kurteczkę, bo może być chłodno. W tym czasie sam zrobiłem 3-dniową rezerwację w najlepszym hotelu w Amsterdamie. Do tego ekskluzywna limuzyna na lotnisku, bukiet 30 róż, szampan... Kiedy nastała już godzina naszego "wyjazdu" na Mazury, zapytałem żonę, gdzie chciałaby pojechać za granicę, gdyby teraz mogła. Wśród kilku europejskich miast wymieniła Amsterdam. Musiała aż usiąść z wrażenia gdy powiedziałem jej, że za 20 minut musimy być na lotnisku, bo wylatujemy do Holandii. To była jedna z najwspanialszych naszych wypraw - podkreślił Markowski.

od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto