Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przeklęte wakacje

Henryka Wach-Malicka
Był 26 sierpnia 2002. Po emocjonującym seansie nurkowania, pan Ryszard wyszedł z morza. Wprost na miejscowych policjantów, którzy bez żadnych wyjaśnień zakuli go w kajdanki.

Był 26 sierpnia 2002. Po emocjonującym seansie nurkowania, pan Ryszard wyszedł z morza. Wprost na miejscowych policjantów, którzy bez żadnych wyjaśnień zakuli go w kajdanki. Wtedy nie pomyślał jeszcze, że właśnie nadchodzi "najgorsze". Ale to był początek udręki, która doprowadziła do granic wytrzymałości.

Trzymaj się nadziei, nawet złudnej

Książka ma tytuł najprostszy z możliwych - "Skazany za niewinność". Okładkę zdobi zdjęcie morskiej zatoczki, na którym nadrukowano informację: "Historia turysty przetrzymywanego na greckiej wyspie". Świetny temat na sensacyjną beletrystykę, gdyby to była beletrystyka. Ale to jest zapis prawdziwego koszmaru, jaki Ryszard Springer przeżył w kreteńskim więzieniu. Traumę już chyba odreagował, zapomnieć nie potrafi. Mówi, że w morzu nieszczęścia trzeba zawsze wypatrzyć kroplę szczęścia. Ostatecznie groziło mu piętnaście lat więzienia, dostał cztery, odsiedział kilkanaście miesięcy, do wyjaśnienia sprawy. To jest jego zdaniem dowód na istnienie Opatrzności, bo nie wie, czy wytrzymałby cały wyrok.

Jego przyjaciel, we wspomnieniach zwany Studentem, nie wytrzymał, popełnił samobójstwo. Nie miał siły czekać; wiedział, że aresztowanie rujnuje jego kontrakt, podpisany w Paryżu, gdzie był konserwatorem zabytków. Niedawno zmarła też siostra Studenta, która przyjechała na Kretę ratować zdrowie, zniszczone nowotworem, a została oskarżona o kradzież. Książka Ryszarda Springera jest także hołdem dla nich.

Nie nurkuj, nim nie sprawdzisz!

O co właściwie Ryszard, Student, Magda i Leszek zostali oskarżeni? O domniemaną kradzież zabytków, które rzekomo wydobywali z dna morza w czasie nurkowania. To ważne słowa: "domniemana i rzekomo", bo oskarżenie opierało się głównie na przypuszczeniach greckich stróżów prawa, co w dużej mierze doprowadziło zresztą do zmiany wyroku. Prawdziwy był tylko stary kubek, znaleziony w samochodzie Studenta, którego to kubka Student nie zamierzał nigdzie wywieźć. Odwrotnie - jako konserwator był przeczulony na punkcie ochrony pamiątek przeszłości, poniewierających się po okolicy Palekastro i niszczejących na potęgę. Kupił nawet na Krecie stary dom, który zamierzał odrestaurować; kubek miał być jedną z jego ozdób.

Ryszard Springer nie miał natomiast w ręku, ani w bagażu, dosłownie niczego. Aresztowano go głównie dlatego, że był w towarzystwie Studenta. I za to, że nurkował, jak mu powiedziała sędzina, w miejscu, w którym jest to zakazane. I za to jeszcze, że robił podwodne zdjęcia, co jest zresztą jego pasją. Springer jest wytrawnym globtroterem; zwiedził kawał świata i przed każdym wyjazdem studiuje mapy oraz zakazy obowiązujące w danym kraju. Przed wyjazdem na Kretę też dokładnie skontrolował miejsca, w których nie wolno nurkować. Palekastro nie było oznaczone żadnym zakazem, a Student, u którego autor "Skazanego za niewinność" był gościem, przyjeżdżał do tej miejscowości od lat, zawsze nurkując i zawsze robiąc podwodne zdjęcia. Ani policjanci, ani sędziowie, skądinąd słabo władający angielskim, nie brali jednak pod uwagę tych tłumaczeń. Ryszard Springer, który mimo zwolnienia z więzienia, ma dożywotni zakaz wjazdu do całej Grecji, ostrzega wszystkich turystów, by uważali. To, czego doświadczył, może zdarzyć się przecież każdemu; nawet jeśli oficjalne materiały milczą na temat jakichś zakazów czy nakazów.

Nie oddali nawet kluczy

Droga do wolności nie była ani łatwa, ani pewna. Greccy adwokaci najpierw pobierali wysokie honoraria, potem rozkładali ręce, mówiąc, że sprawa jest beznadziejna. Z pieniędzmi było zresztą krucho, Ryszard Springer miał jednak więcej szczęścia niż przypuszczał, bo na jego drodze stawali nie tylko nieprzyjaciele, ale także ludzie życzliwi. Przede wszystkim jego syn i pani Ewa z konsulatu Rzeczpospolitej Polskiej, ale także ten dziwny (bo miał "adiutanta") skazany, który pomógł zdobyć kartę telefoniczną, gdy pan Ryszard chciał zawiadomić rodzinę w Polsce o swoim aresztowaniu. Do dziś jednak, mimo interwencji Ambasady RP w Atenach, Springer nie odzyskał wielu cennych rzeczy; przede wszystkim paszportu, pieniędzy, wysokiej klasy aparatów fotograficznych, sprzętu do nurkowania i... kluczy do mieszkania. Ocalił natomiast więzienny dziennik, dzięki któremu mógł po uwolnieniu napisać książkę, a który w czasie odbywania kary (?) stał się dla niego niemal talizmanem. Pisał najpierw w ukryciu, potem jawnie, czego mu, o dziwo, strażnicy nie zabraniali. Zapytany o to, co jeszcze pozwalało przetrwać czas niepewności, odpowiada, że kilka podstawowych reguł. Po pierwsze kondycja - jest absolwentem Akademii Wychowania Fizycznego, uprawia żeglarstwo i nurkowanie, a to wyrabia odporność fizyczną. Dzięki niej, choć dokuczały mu problemy neurologiczne, mógł przetrwać trudne warunki więziennego bytowania. Po drugie - umiejętność opanowywania stresu, co jest podstawowym czynnikiem, ułatwiającym organizację życia w ekstremalnych warunkach. Po trzecie - nawiązywania kontaktów z ludźmi. W czasie pobytu w więzieniu spotkał ludzi prymitywnych i złych, ale spotkał też normalnych strażników i więźniów, różnych narodowości, z którymi mógł się dogadać.

W swojej książce Ryszard Springer (wcześniej z przyczyn losowych noszący przez kilkadziesiąt lat nazwisko Skoczyński) opisuje swoją grecką gehennę bez emocji, trzymając się faktów, dat i konkretów. Jest w niej jednak jedno zdanie, które koniecznie trzeba zapamiętać: "Człowiekowi w rozpaczy, póki nie znajdzie się ktoś, kto wyprowadzi go z błędu, wydaje się, że sytuacja w którą zabrnął, to koniec świata". Był taki moment, gdy Ryszard Springer już tylko sam sobie mógł wytłumaczyć, że koniec świata jeszcze nie nastąpił. Jemu się udało!

Ryszard Karol Springer urodził się w 1943 roku w Kielcach. W 1948 roku ówczesne władze zmusiły jego ojca do zmiany nazwiska, pod groźbą odebrania mu udziałów w przedsiębiorstwach, których był współwłaścicielem. Rodzina przybrała nazwisko „Skoczyńscy”. Dwa lata później obydwa zakłady i tak zostały odebrane właścicielom. Od 1945 roku Springer mieszka w Katowicach, gdzie ukończył Akademię Wychowania Fizycznego. To nauczyciel i wieloletni kierownik akademickiego klubu podwodnego Dorsal. Współorganizator i organizator wielu wypraw nurkowych i żeglarskich. Obecnie na emeryturze.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto