MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

RAPORT: Zdrowie za miedzą

Agata Pustułka
Nie ma idealnego systemu opieki zdrowotnej, ba, większość nie zbliża się nawet do ideału. Są jednak pewne rozwiązania, które można przeszczepić na polski grunt dla dobra pacjentów coraz bardziej zdumionych pomysłami ...

Nie ma idealnego systemu opieki zdrowotnej, ba, większość nie zbliża się nawet do ideału. Są jednak pewne rozwiązania, które można przeszczepić na polski grunt dla dobra pacjentów coraz bardziej zdumionych pomysłami rodzimych polityków.

Nie oczekujmy jednak cudów - systemy niemiecki i brytyjski rodziły się latami i wciąż są reformowane. Bliżsi nam Czesi padli natomiast ofiarą własnej odwagi. Na początku lat 90. postawili na całkowitą liberalizację i teraz muszą sobie radzić z zadłużeniem powszechnej kasy chorych oraz zapowiadanymi protestami lekarzy.

Obecny minister zdrowia Zbigniew Religa zapowiada ewolucyjne zmiany, bo obawia się rewolucyjnych projektów, które jeszcze bardziej mogłyby skomplikować i tak trudną sytuację. Jednak to od zmian systemowych zależą zmiany płacowe. Koło się więc zamyka.

Czechy

Reformatorzy służby zdrowia zachłysnęli się wolnością. Na początku lat 90. wprowadzono liberalny model bazujący na kilkudziesięciu ubezpieczalniach. Bazą systemu jest Vszeobecna Zdravotni Pojisztovnia - publiczna megakasa chorych, która ma obowiązek ubezpieczenia każdego obywatela. To ona skupia przede wszystkim emerytów, rencistów i najbiedniejszych obywateli, a zatem nic dziwnego, że boryka się z długami. Co jakiś czas jest wspomagana przez budżet.

Początkowo w Czechach istniało zdrowotne Eldorado - państwo w sposób niebywały refundowało np. zakup leków. Do dziś zakres dopłacania do systemu zdrowia w Czechach jest jednym z najniższych w Europie. Sytuacja ta może się jednak lada chwila zmienić, bo i za naszą południową granicą lekarze straszą protestami.

Mimo wszystko możemy jednak pozazdrościć Czechom odwagi - doświadczenia zdobywali w boju i choć wiele razy kryzys i bankructwo zaglądało w oczy, katastrofa nie dotknęła pacjentów. Pewnie dlatego, że składka na zdrowie wynosi 13 procent.

Niemcy

Mają jeden z najstarszych - istnieje ponad 100 lat, najlepiej funkcjonujących i... najdroższych systemów opieki zdrowotnej.

Funkcjonuje tu kilkaset różnych kas chorych. Pacjenci mogą wybierać w nich jak w ulęgałkach, zaś kasy konkurują o pacjentów, co przynosi tylko same korzyści, bo ofert jest wiele, a jedna lepsza od drugiej. Najwięcej jest kas branżowych np. górnicza.

Kasy wchodzą w skład Federalnego Stowarzyszenia Kas Chorych.

W Niemczech obowiązkowe ubezpieczenie jest uzależnione od poziomu dochodów. Ustala się na podstawie średnich zarobków poziom dochodów, poniżej którego ubezpieczenie jest obowiązkowe.

Niemcy współpłacą za leczenie, ale są to niewielkie dopłaty do leków, transportu, okularów, protez, ortodoncji.

Państwo w niewielkim stopniu ingeruje w działanie kas. Posiadają one dużą samodzielność, ale koszty funkcjonowania kas są monitorowane przez władze poszczególnych landów. Działające w landach kasy są zgrupowane w regionalnej federacji.

Francja

Funkcjonuje tu kilkadziesiąt ubezpieczalni. Podstawą jest ubezpieczalnia powszechna, a uzupełniają ją ubezpieczalnie branżowe.

Francuzi ponoszą spore wydatki na zdrowie, bo poziom współpłacenia za pobyt w szpitalu, czy też wizytę u specjalisty jest bardzo wysoki.

Wysokość udziału w kosztach zależy od rodzaju świadczenia i waha się od 20 do 60 proc. Np. w przypadku kosztów leczenia szpitalnego ubezpieczenie zwraca pacjentowi 80 proc. kosztów leczenia, w odniesieniu do ambulatoryjnej opieki medycznej zwrot ten wynosi 75 proc., a przy zakupie leków przepisanych na receptę zwrot wynosi jedynie 40 proc.

Osoby chore na raka i inne choroby przewlekłe, są zwolnione z wszelkich opłat. Stanowią aż 10 proc. społeczeństwa i reszta musi zarabiać na ich leczenie.

Wielka Brytania

Mekka polskich lekarzy dorabiających nad Tamizą wcale nie jest wzorem do naśladowania jeśli chodzi o systemowe rozwiązania, bo brytyjski model służby zdrowia ulega ciągłym zmianom i ewolucjom. Można powiedzieć, że funkcjonuje od kryzysu do kryzysu. Wyjątkowo stabilne i wysokie są jedynie zarobki.

Model zakłada całkowitą odpowiedzialność państwa za zdrowie obywateli. Jednak wskutek rosnących nakładów wprowadzono elementy konkurencji ubezpieczalni i współpłacenia.

Na samym dole tego państwowego modelu znajdują się władze dystryktów - odpowiednika polskich powiatów, które zawierają ze świadczeniodawcami, a zatem praktykami lekarza rodzinnego i szpitalami, stosowne kontrakty. Faktycznie więc władze lokalne trzymają pieczę nad zdrowiem mieszkańców.


Rozmowa z Karin Morawietz z katowickiego oddziału firmy Allendorf Media, dziennikarką i specjalistką PR z Niemiec

Dziennik Zachodni: Niemiecki system ochrony zdrowia uchodzi za najlepszy na świecie. Czy potwierdza pani tę opinię?

Karin Morawietz: Mogę mówić tylko z pozycji pacjenta i rzeczywiście z punktu widzenia osoby korzystającej z ochrony zdrowia system ten jest niezwykle przyjazny i bogaty. Do niedawna wręcz rozpieszczał pacjentów i dlatego dziś na wszystkie planowane zmiany spoglądają oni z nieufnością. Jednocześnie jest to system bardzo drogi i inicjatywy, które co jakiś czas są wprowadzane, mają na celu ukrócenie nieprawidłowości związanych z np. nadużywaniem badań, czyli po prostu są związane z oszczędnościami. To jest powodem częstych narzekań.

DZ: Korzystanie z dobrodziejstw systemu jest uzależnione od zasobności portfela?

KM: Większość Niemców należy do publicznych kas chorych. Tych jest całe mnóstwo, ponad 300. Mają wprawdzie zbliżone oferty, ale generalnie trudno rozeznać się w ich poziomie, dlatego obecnie trwa kampania o większą przejrzystość systemu. Mnóstwo jest kas branżowych. Osoby o dochodach większych od urzędowo wyznaczonej aktualnej średniej mogą ubezpieczać się prywatnie. Warto jednak dodać, że przepisanie się z kasy publicznej do prywatnej jest możliwe, zaś powrót do publicznej już nie. Poza tym zapisanie się pracującego ojca do prywatnej kasy nie skutkuje włączeniem do ubezpieczenia niepracującej żony oraz dzieci. Dlatego do prywatnych kas zapisują się naprawdę zamożni.

DZ: Za jakie usługi medyczne Niemcy muszą dopłacać?

KM: Za wizytę u lekarza płacą raz na kwartał 10 euro. Dopłaca się do leków i za wiele pozastandardowych świadczeń, np. estetyczne plomby u stomatologa. Poziom oferowany w ramach publicznego ubezpieczenia, jeśli chodzi o szpitale, jest bardzo wysoki i za dodatkowe pieniądze można go indywidualnie podnieść. Warto jednak dodać, że właściwie od lat system jest reformowany. Jest to związane z eksplozją kosztów w starzejącym się społeczeństwie. Dlatego też pacjenci niemieccy, a właściwie ich ubezpieczalnie, szukają tańszych usług w Europie. Od dawna są to Węgry oferujące świetne i znacznie tańsze usługi rehabilitacyjne oraz uzdrowiskowe, Czechy i Polska. W Polsce Niemcy korzystają z tańszej pomocy stomatologicznej, chirurgii plastycznej, coraz częściej z sanatoriów. Myślę, że niemieccy pacjenci są dużą szansą dla polskich placówek.

DZ: Co pani osobiście najbardziej podoba się w niemieckim systemie?

KM: Nieskrępowana możliwość wyboru lekarza. Mogę zmieniać lekarza rodzinnego bez żadnych konsekwencji lub wybrać się bezpośrednio do specjalisty bez skierowania.

Sytuacja strajkowa

Mimo wcześniejszych zapowiedzi przystąpienia w czwartek do strajku, dwa szpitale w Piekarach Śląskich pracowały wczoraj normalnie. Jak już informowaliśmy, protest zawiesili też lekarze ze szpitala wojewódzkiego w Tychach. W trybie zbliżonym do ostrego dyżuru w regionie pracuje 21 szpitali.

Według informacji dr. Marcina Grabowskiego z terenowej organizacji Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL) w Piekarach Śląskich, lekarze z wojewódzkiego szpitala urazowego w tym mieście, na dzień przed planowanym przystąpieniem do strajku, wynegocjowali z dyrekcją porozumienie. Zgodnie z nim, do czasu wejścia w życie rządowego programu, który umożliwi podwyższenie o 30 proc. ich zasadniczego wynagrodzenia, będą oni otrzymywać tymczasowe 30 proc. dopłaty do pensji.

- Wynegocjowane w szpitalu urazowym w Piekarach porozumienie nie jest dobre, ponieważ nie jest rozwiązaniem systemowym, a tylko doraźnym. Cieszyć można się z tego, że lekarze dostaną tam więcej pieniędzy, a szpital będzie pracował normalnie - powiedział szef śląskiej organizacji OZZL, Maciej Niwiński. Jak poinformował Grabowski, protestu absencyjnego w czwartek nie rozpoczęli również lekarze ze szpitala miejskiego w Piekarach Śląskich. Postanowili bowiem, że nie będą strajkować w ramach akcji protestacyjnej OZZL, lecz powołają w tym celu własną organizację zakładową i już samodzielnie będą prowadzić rozmowy z dyrekcją placówki. Niwiński poinformował również, że Śląski Komitet Strajkowy OZZL dopuścił możliwość zaostrzenia strajku w tych szpitalach, gdzie prowadzone negocjacje nie zmierzają do zrealizowania podwyżek lekarskich płac. Jedną z metod zaostrzenia protestu ma być zaprzestanie wysyłania przez lekarzy danych o wykonywanych świadczeniach medycznych do śląskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. Tym samym NFZ nie będzie mógł zapłacić za nie szpitalom, a ich dyrektorzy zostaną odcięci od pieniędzy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Katastrofa śmigłowca z prezydentem Iranu. Co dalej z tym krajem?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto