MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Rekordowa zima

Tomasz Wolff
Taki obrazek tej zimy nie powinien już nikogo dziwić.
Taki obrazek tej zimy nie powinien już nikogo dziwić.
Dla dzieci z województwa śląskiego zakończyły się zimowe ferie. Dla beskidzkich ratowników nie zakończył się się okres wytężonej pracy. Od początku zimy interweniowali już 468 razy.

Dla dzieci z województwa śląskiego zakończyły się zimowe ferie. Dla beskidzkich ratowników nie zakończył się się okres wytężonej pracy. Od początku zimy interweniowali już 468 razy. Tylko w niedzielę dopisali do swojego konta aż... 42 interwencje. Chociaż już przed rokiem ratownicy mówili o rekordowej zimie, tej turyści oraz narciarze wykazali się jeszcze większą bezmyślnością i brakiem umiejętności.

Robota dla goprowców
Wysiadając z samochodu lub autobusu ludzie nie zdają sobie sprawy, co czeka ich na szlaku. Skoro na tabliczce jest napisane, że do schroniska albo na szczyt dotrą na przykład w dwie godziny, wierzą, że rzeczywiście tak będzie. Problemy zaczynają się trochę wyżej, już na szlaku.

— Zamiast dwóch godzin, wędrują cztery razy dłużej. Przychodzą noc i zmęczenie. Turyści gubią szlak. Mówią, że na dół nie zejdą, bo każdy ma swój Everest. Nieważne, czy to Dębowiec, czy dużo wyższy szczyt. Na górę też nie zrobią kroku dalej, bo uniemożliwiają to zaspy. Wtedy zaczyna się praca dla ratowników — mówi obrazowo Andrzej Fasiński, goprowiec z długoletnim stażem.

— Mieliśmy kilka poważnych akcji poszukiwawczych turystów. Przed rokiem było ich zdecydowanie mniej — uzupełnia Jerzy Siodłak, naczelnik beskidzkich goprowców.

Ratownicy w opałach
Koszty akcji ratowniczych idą w dziesiątki tysięcy złotych. Nie wspominając o zdrowiu i życiu ratowników. W czasie akcji poszukiwawczej w rejonie Pilska, kiedy ratownicy szukali kilkunastoletniej Gosi, musieli najpierw udzielić pomocy swojemu koledze, który wpadł po szyję do Furandowego Potoku na Słowacji. Gdyby nie szybka pomoc, zamieniłby się w bryłę lodu dużo szybciej, niż poszukiwana dziewczynka. Temperatura tamtej nocy wahała się kilka kresek poniżej zera.

— W takich warunkach jakie obecnie panują w górach, każda wyprawa jest niebezpieczna także dla ratowników — dodaje Fasiński.

Widzę wyciąg
W górach gubią się jednak nie tylko turyści. W niedzielę przez trzy godziny goprowcy szukali snowboardzisty.

— Coraz więcej ludzi szuka mocnych wrażeń i uprawia tzw. narciarstwo leśne. Zjeżdżają świadomie z wytyczonych tras — wyjaśnia Siodłak.

Dla kilkunastoletniego chłopaka z Poznania „narciarstwo leśne” skończyło się dużym strachem. Chłopak jeździł na desce w rejonie Skrzycznego. W pewnym momencie skoczył na snowboardzie prosto do lasu. Tak się zakopał w śniegu, że nie potrafił wygrzebać o własnych siłach. Zadzwonił do ratowników i zdążył tylko przekazać, że widzi wyciąg krzesełkowy. Nie więcej nie potrafił powiedzieć.

— Takich przypadków, kiedy ludzie jeżdżący na nartach i snowboardzie nie mogą się odnaleźć, mieliśmy tej zimy dużo więcej. Biorąc pod uwagę fakt, że do tej pory ruch w Beskidach nie był wielki, liczba wszystkich interwencji jest ogromna — dodał naczelnik beskidzkich goprowców.
A to może być dopiero przedsmak tego, co nas czeka. Za dwa tygodnie zimową ofensywę rozpoczną dzieci z centralnej Polski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Popłoch na hiszpańskich plażach Drony wykryły w wodzie rekiny!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto