MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmawiamy z DOROTĄ WELLMAN i MARCINEM PROKOPEM prowadzącymi w TVP program "Pytanie na śniadanie

Katarzyna Wolnik
fot. Tomek Kłosowski
fot. Tomek Kłosowski
Dziennik Zachodni: Dorota Wellman. Mówią o tobie kobieta wulkan, Mike Tyson w spódnicy, Kałasznikow. Sukces w dziennikarstwie zawdzięczasz z pewnością sile charakteru? DOROTA WELLMAN: Doszłam do miejsca, w którym ...

Dziennik Zachodni: Dorota Wellman. Mówią o tobie kobieta wulkan, Mike Tyson w spódnicy, Kałasznikow. Sukces w dziennikarstwie zawdzięczasz z pewnością sile charakteru?

DOROTA WELLMAN
: Doszłam do miejsca, w którym jestem, a nie uważam go za szczególnie wyjątkowe, wyłącznie dzięki własnej pracy. Jeśli coś mi się nie udawało, próbowałam do tego momentu, aż mi się uda. Ale moja energia nie jest tylko skierowana na pracę, ja taka jestem w życiu. Jestem w stanie zrobić wszystko, żeby pokonać przeszkody.

DZ: Czy podpisujesz się pod tezą, że mężczyźni boją się silnych kobiet?

DW: Nie...

MARCIN PROKOP: Oprócz mnie nikt się Doroty nie boi...! A tak poważnie, nie mężczyźni się ciebie boją, a inne kobiety. Jesteś dla nich zagrożeniem, bo odniosłaś sukces zawodowy i osobisty, a większość kobiet w mediach, gdy już się nastawiła na zrobienie kariery, to kosztem życia osobistego.

DZ: Jak w takim razie udało ci się te dwie rzeczy pogodzić?

DW: To kwestia dobrej organizacji i tolerancji dla specyficznej pracy, jaką jest dziennikarstwo. Miłość pomaga przetrwać depresje i kryzysy zawodowe. Faktem jest, że bardzo dużo pracuję, ale są takie chwile, kiedy mówię "stop" i wyłączam telefon komórkowy. Pieczenie bułek drożdżowych dla mojego dziecka jest wtedy dla mnie najważniejsze.

DZ: Czy przyjaźnie między dziennikarzami są możliwe?

DW
: My jesteśmy tego najlepszym przykładem.

MP: Zaznaczę jednak, że na początku Dorota mnie nie lubiła.

DZ: Dlaczego?

DW
: Bo mi się wydawało, że jest zarozumiałym dupkiem. Dopiero potem okazało się, że to fantastyczna osobowość i rewelacyjny bezkonfliktowy współpracownik. To pozwoliło nam zżyć się w programie i stworzyć zgraną parę ekranową.

MP: Dorota jest pozbawiona cechy charakterystycznej dla większości moich koleżanek z pracy, czyli chęci błyśnięcia olśniewającym spojrzeniem i wypielęgnowanymi zębami przed kamerą. Dorota nie chce być w centrum zainteresowania za wszelką cenę, pozostawia przestrzeń dla partnera. Prowadząc programy z innymi dziennikarkami miałem wrażenie, że tylko one są ważne, a ja jestem nieistotnym dodatkiem do ich kreacji.

DZ: A ty od razu polubiłeś Dorotę?

DW: Zacytuję może, co powiedziałam, jak wszedłeś do naszego pokoju! Marcin mówi: Dzień dobry, jestem Marcin Prokop, a ja na to: spadaj, bo ja tu pracuję! Nie było miło!

MP: Kiedy zaczynałem pracę w "Gali", Dorota była dla mnie gwiazdą mediów i autorytetem. Zależało mi na tym, żeby się z nią zakumplować, żeby się od niej czegoś nauczyć. Ta współpraca na początku była bardzo szorstka. Dorota potrafi jednak weryfikować swoje opinie i przekonać się do ludzi.

DZ: W sfeminizowanym zespole "Gali" byłeś chyba ulubieńcem kobiet. I nie tylko tam...

MP: Dementuję nieprawdziwe informacje o tysiącach fanek, które ustawiały się w kolejce do zajęcia miejsca mojej narzeczonej. Gdybym miał tak duży wybór, to pewnie do tej pory zastanawiałbym się, którą sobie przygruchać. Chyba się potknąłem o tę właściwą kobietę, bo tak naprawdę niespecjalnie jej szukałem (chodzi o Marishę Prażuch - przyp. red.) Dziewczyny w "Gali" zawsze służyły mi natomiast dobrą radą, ponieważ takie sfeminizowane środowisko dziennikarskie bardziej przypomina gabinet terapeutyczny niż miejsce pracy.

DW: Ja opowiem, jak było naprawdę, bo pracowaliśmy w tej samej redakcji. Wszystkie były zazdrosne, czekały, kiedy związek się rozpadnie i kiedy Marcin będzie do wzięcia.

MP: Pierwsze słyszę!

DZ: Ale ty nie czekałaś. Twoje małżeństwo z Krzysztofem (specjalizuje się w fotografii filmowej - red.) podobno najwięcej zawdzięcza butom i pewnej rudej...

MP: To były czasy, kiedy pracowałam w filmie. Byłam drugim reżyserem, a mój przyszły mąż robił zdjęcia. I była jeszcze taka jedna ruda, co też miała ochotę na Krzysztofa. Pewnego razu poszliśmy w góry na spacer i ta ruda wzięła nowe buty. Ona została w schronisku z poobcieranymi nogami, a ja poszłam dalej z Wellmanem.

DZ: Co w sobie najbardziej cenicie jako dziennikarze?

DW
: Najbardziej cenię w Marcinie niezwykłe poczucie humoru. Marcin ma chyba najkrótszą reakcję na bodźce w telewizji. Potrafi natychmiast odnaleźć się w każdej sytuacji w programie na żywo. Jest to wyjątkowa cecha, której nie ma chyba nikt w telewizji polskiej. Poza tym Marcin pod maską wiecznego dowcipnisia, lekko uwodzącego wszystkich wokoło, kryje bardzo bogate wnętrze. I potrafi bardzo racjonalnie prezentować swoje sądy. Myślę, że czeka go wielka kariera w mediach.

MP: To było wróżenie z fusów. W Dorocie cenię to, że ma bardzo dużą wiedzę ogólną. Nie ma takiej dziedziny, na której by się nie znała. I potrafi tę wiedzę przekazać w taki sposób, że mamy wrażenie, iż obcujemy z publicznym przyjacielem. Dorota jak czołg prze do przodu. W sytuacjach, kiedy dzieje się źle, ona jest tą połową naszego medialnego związku, która zagrzewa do walki. Mam wrażenie, że przy niej nie zginę.

DZ: Który z poruszanych tematów w "Pytaniu na śniadanie" był dla was najciekawszy?

DW: Piersi! Pierwsi robiliśmy program o piersiach o poranku! To był program o tytule "Piersi w górę", czyli jak dbać o biust, jak pielęgnować biust i dekolt, dobierać staniki. Pani, która była specjalistką od bielizny, czyli ekspozycji biustu, odebrała chyba z 900 telefonów. Zrobiliśmy program o seksie w każdym wieku i o śmierci libido z powodu stresu. Interesuje nas przekraczanie barier. I tak przekroczyliśmy je już w naszych żartach, w naszych relacjach, a teraz przekraczamy w tematach.

MP: Jako pierwsza para w paśmie porannych programów przekroczyliśmy pewne sztywniackie konwencje: prowadzący i goście siedzą z nóżką na nóżkę, popijają z filiżanki złocisty płyn i rozmawiają grzecznie, aby przypadkiem nie uronić ani jednego niepoprawnego słowa. My weszliśmy tam i zrobiliśmy huragan. Przez chwilę widzieliśmy przerażenie w oczach producentów programu, którzy brali nas na dywanik, chcieli, żebyśmy się zmienili. Ale pozostaliśmy nieugięci i okazało się, że mieliśmy rację. Nie dostaliśmy ani jednego telefonu z zastrzeżeniami pod tytułem: to było przegięcie.

DW: Nie powiedzieliśmy ci jeszcze o jednej bardzo ważnej rzeczy. Istotą tego programu, oprócz przygotowania tematu, jest improwizacja. Nie mamy nigdy omówionych tekstów, które wygłosimy. Wiemy tylko, że każde z nas jest przygotowane i wiemy, kto zaczyna. Reakcje naturalne polegają na tym, że partner mnie zaskakuje. Bywa tak, że opada szczęka albo człowiek coś odpyskuje.

DZ: Czemu przyjęliście zaproszenie do programu "Show! Time" i jak ocenialiście swoje możliwości?

MP: Ja zawsze miałem takie marzenie, żeby stanąć na scenie przed szeroką publicznością, ryknąć: "Heeej! Bytom, jak się bawicie?!" i poczuć się gwiazdą rocka. Wiedząc, że śpiewanie jest ostatnią rzeczą, za którą powinienem się brać, chciałem w programie puścić oko do publiczności i nie napinać się na robienie poważnej sztuki na scenie.

DW: Mnie skusiło to, że dzięki swoim wygłupom mogę komuś pomóc. Ja mam obsesję na tym punkcie, biorę udział w różnych akcjach charytatywnych dotyczących dzieci, chorych, osób starszych, zwierząt. Poza tym chciałam się sprawdzić, zaśpiewać na scenie z profesjonalną orkiestrą, zespołem itd...

DZ: Czy dziennikarz powinien być showmanem, aktorem?

MP: W dzisiejszych czasach taka jest konieczność. Zauważ, jak zmieniły się programy informacyjne. To już nie jest sztywny dziennik telewizyjny sprzed lat. Żeby publiczność zatrzymać chwilę w biegu, trzeba dać jej coś więcej niż tylko treść. Wolałbym, żeby ważniejsza była treść niż forma.

DW: Ale Marcin jest showmanem, absolutnie!

DZ: A ty, Doroto, uważasz się za showmankę?

DW: Nie, ale od Marcina bardzo dużo się nauczyłam. Jego przybycie do programu "Pytanie na śniadanie" rozluźniło mi krawacik.

DZ: Jesteście dziennikarzami wszechstronnymi. Spróbowaliście i radia, i telewizji, i prasy, i poważnej publicystyki, a teraz rozrywki...

DW: Została nam tylko publicystyka polityczna.

DZ: Marcin Prokop poprowadzi "Wiadomości" albo będzie sprawozdawcą sejmowym!

MP: Nie jesteś wcale taka odległa od rzeczywistości. Kiedyś w kuluarach telewizji, w czasie spotkań na szczycie, jeden z ważnych urzędników telewizyjnych rzucił taką supozycję, że ten Prokop to by się w sumie nadał, dajmy go do "Wiadomości" albo do "Panoramy". Po czym reszta grona, które chyba lepiej wiedziało, co sobą reprezentuję, próbowała za wszelką cenę powstrzymać śmiech. Natomiast ten facet chyba do końca nie wiedział, z kim ma do czynienia.

DZ: Jakie są wasze pozamedialne zainteresowania?

MP: Ostatnio zainteresowałem się tym, od czego zaczynałem swoją "karierę", czyli finansami. Zacząłem profesjonalnie inwestować swoje pieniądze, na razie z niezbyt oszałamiającym skutkiem. Między innymi gram na giełdzie. Bardzo mnie to wciąga i nie wiem, czy nie będzie kolejnym przełomem w moim życiu.

DZ: A co kręci Dorotę Wellman?

DW: Maniacko czytam, jestem absolutnym zjadaczem druku.

MP: Ja też, ja też!

DW
: Kiedy jestem na Mazurach, idę dwa kilometry do kiosku, żeby kupić gazety. Poza tym bardzo lubię gotować. Pasjonuję się kuchnią całego świata. Jeżdżę po to, żeby smakować życie. Na przyjęciach, które uwielbiam urządzać, od pięciu lat nie powtórzyłam menu. Kiedy chcę się czegoś trudniejszego nauczyć, chodzę na kursy. Tak było na przykład z sushi, które teraz robię sama w domu.

MARCIN PROKOP skończył studia na wydziale finansów. Był m.in. redaktorem naczelnym miesięcznika muzycznego "Machina", prezenterem telewizji MTV, jurorem w programie Idol, redaktorem i dziennikarzem w "Gali". Od kwietnia zeszłego roku jest redaktorem naczelnym magazynu "Film".


DOROTA WELLMAN
pracuje w tygodniku "Gala" i Telewizji Polskiej, gdzie oprócz "Pytania na śniadanie" prowadzi program "Konsument". Prowadziła też programy publicystyczne m.in. Raport, Tylko w Jedynce. Pracowała w wielu rozgłośniach radiowych, była korespondentką wojenną. Z wykształcenia jest polonistką i historykiem sztuki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Tatiana Okupnik tak dba o siebie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto