Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Andrzejem Stasiukiem, pisarzem

Rozmawiał: Sebastian Reńca
Dziennik Zachodni: W więzieniu "narodzili się" tacy literaci, jak Gustaw Herling-Grudziński i Sergiusz Piasecki. Czy tak samo było w przypadku Andrzeja Stasiuka - pisarza? Andrzej Stasiuk: W jakimś sensie pewnie tak.

Dziennik Zachodni: W więzieniu "narodzili się" tacy literaci, jak Gustaw Herling-Grudziński i Sergiusz Piasecki. Czy tak samo było w przypadku Andrzeja Stasiuka - pisarza?

Andrzej Stasiuk: W jakimś sensie pewnie tak. Doświadczyłem tam żywej literatury. W więzieniu jest mnóstwo wolnego czasu. Ten, który dobrze opowiada historie jest królem, więzienną Szeherezadą. To są przeczytane książki, obejrzane filmy. Takiego człowieka za fajki wynajmuje się pod celę. Tam poczułem tę żywą narrację...

DZ: Podobno zaraz po wyjściu z wiezienia kupił pan sobie książkę.

AS: Tak, konwersatorium autorstwa Marii Janion. Wydałem na nią w części jedyne pieniądze na dojazd do domu, jak ostatni idiota.

DZ: Książki zawsze towarzyszyły panu w życiu?

AS: Zawsze czytałem. Pierwsze lata podstawówki to było szaleństwo czytania. Po szkole biegłem do biblioteki, wypożyczałem książki i czytałem idąc po chodniku, co kawałek potykając się o latarnie. Najfajniejsze czytanie było wtedy, kiedy byłem chory i dwa tygodnie leżałem w łóżku. Ojciec przynosił mi książki z fabrycznej biblioteki.

DZ: Co panu wypożyczał tata?

AS: Arkadego Fiedlera. Pewnie pytał panią bibliotekarkę, co czytają chłopcy w moim wieku. Tak się zaczęło.

DZ: A kiedy pojawiła się pierwsza myśl o pisaniu?

AS: Pierwszą opublikowaną rzeczą były trzy opowiadania o wojsku, wyszły w podziemiu. Przy decyzji o pisaniu nie było żadnego błysku, tylko codzienna praktyka i przypadek. Skończył się komunizm i normalnie można było wydawać, a ja miałem świadomość, że nic innego nie umiem robić.

DZ: Droga do napisania takich książek, jak "Fado" czy "Jadąc do Badabag" zaczęła się od pańskiej pasji czytania map...

AS: Pamiętam, że szkoła podstawowa nudziła mnie potwornie, jedynie na lekcjach geografii siedziałem jak zaklęty. Ogromna mapa świata, ziemia namalowana w wielu kolorach - to robiło na mnie wrażenie. Teraz w moim pokoju mapy wiszą na ścianach, a setki pozostałych leżą poukładane w plastikowych skrzynkach. Wariactwo.

DZ: Czy mapa prowadzi pana w podróży?

AS: Mapa pomaga gdzieś trafić, skądś się wydostać. Dopiero jak się wróci do domu i się ją ogląda, to jakby się książkę czytało.

DZ: Myślał pan o kupnie GPS-a?

AS: Tak, ale z drugiej strony pomyślałem sobie, "gdzie wtedy będzie to moje błądzenie, cała ta przypadkowość podróży"? Z GPS jest jak z fotografią cyfrową: robisz trzy razy więcej zdjęć, tylko że są one beznadziejne.

DZ: Dwadzieścia lat temu wyjechał pan z Warszawy do wsi Czarne w Beskidzie Niskim. Mieszka pan tam z rodziną do dzisiaj.

AS: Najpierw wyjechałem sam, dwudziestokilkuletni, dość wyluzowany chłopaczyna z miasta. Wyjechałem, żeby ta wieś pozwoliła mi odpocząć, choćby od permanentnej balangi. A potem stwierdziliśmy z żoną, że jest to kapitalne miejsce do życia, żadna ucieczka. Nie ma żadnego dramatu w tym, że człowiek wybiera wieś. W Polsce cały czas uważa się wyjazd z Warszawy na wieś za skandal. Mnie z biegiem lat skandalem wydaje się mieszkanie w Warszawie.

DZ: Czym jest dla pana wieś?

AS: Przede wszystkim ciszą i wolnością. Rano można wyjść przed dom, po prostu wysikać się przed chałupą i nikt tego nie widzi. Ma się komfort nieoglądania ludzi, których nie chce się oglądać. Piękne jest to, że któregoś dnia wychodzi się z kawą na werandę i słyszy się głosy lecących żurawi; tak jest co roku. Poza tym przywozi się drzewo, a następnie rąbie je, naprawia się płot zniszczony przez psy, dba się o ogród, o zwierzęta, buduje się drugi dom, żeby mieć miejsce do pracy. Codzienność.

DZ: Pisanie to też codzienna harówka?

AS: Tak. Wstajesz, wiesz co masz zrobić, są przecież różne zamówienia, które wypełnia się, żeby utrzymać dom. Na drugim planie jest to, co jest najważniejsze, czyli książki.

DZ: Pisze pan obecnie aż trzy książki.

AS: Są to trzy różne gatunki literackie. Realizuję swoją prywatną opowieść. Piszę o tym, co mnie interesuje. Pierwsza książka jest historią dwóch czterdziestolatków zmęczonych życiem, którzy jeżdżą zdezelowaną furgonetką po miejscach, które sam odwiedziłem i handlują używanymi ubraniami. Druga opowiada w dość rozrywkowy sposób o mojej tak zwanej literackiej karierze w Niemczech - i ta ukarze się najszybciej, bo już jesienią. A trzecia jest o Bałkanach. Teraz staram się już nie pisać zbędnych zdań. Piszę wolno, tak, żeby każde zdanie już zostało. W miarę dojrzewania ma się świadomość tego, że nie jest się geniuszem. Całkiem inaczej było w młodości, człowiekowi wydawało się, że wszystko co napisze jest kapitalne.

DZ: A krytycy sprowadzają na ziemię?

AS: Kiedyś krytycy może i mieli wpływ na samopoczucie literackie. Teraz może mnie ktoś taki tylko na chwilę zirytować, a w ogóle, to niech... spada. Człowiek ma coś do zrobienia w życiu i robi to. Nie trzeba się krytykami przejmować, są ważniejsze rzeczy w życiu.

DZ: Jakie?

AS: Po prostu życie. Czy dojadę do domu, czy zrobimy to, co chcemy zrobić, czy wydamy książki, które chcemy wydać? Proste historie.

Andrzej Stasiuk urodził się w Warszawie (1960 rok). Jest prozaikiem, poetą i publicystą. W latach 80. zaangażował się w działalność ruchu pacyfistycznego. Zdezerterował z wojska,

za co półtora roku spędził w więzieniu. Na podstawie tego ostatniego wydarzenia powstał jego debiutancki zbiór opowiadań "Mury Hebronu". W 1994 roku ukazał się jego tomik poezji, a rok później książka "Biały Kruk", za którą otrzymał nagrodę Fundacji Kultury i Fundacji im. Kościelskich. Za "Jadąc do Badabag" otrzymał w 2005 roku literacką nagrodę Nike. Od 20 lat mieszka w Beskidzie Niskim, gdzie z żoną prowadzi wydawnictwo Czarne.

Jego książki zostały przetłumaczone m.in. na angielski, fiński, francuski, holenderski, niemiecki, rosyjski, norweski, ukraiński, węgierski i włoski.

od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto