MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Jackiem Piekarą, pisarzem

Anna Góra
fot. Lucjusz Cykarski
fot. Lucjusz Cykarski
Dziennik Zachodni: Niedawno ukazała się twoja najnowsza książka "Przenajświętsza Rzeczpospolita". Kiedy zamieniłeś się z pisarza w publicystę? JACEK PIEKARA: To nie jest publicystyka.

Dziennik Zachodni: Niedawno ukazała się twoja najnowsza książka "Przenajświętsza Rzeczpospolita". Kiedy zamieniłeś się z pisarza w publicystę?
JACEK PIEKARA: To nie jest publicystyka. Napisałem powieść, a nie zbiór fabularnie opakowanych felietonów. Zarys "Przenajświętszej Rzeczpospolitej" powstał jeszcze w 1992 roku. Z tym pomysłem "przesypiałem się" przez kilka lat. Czułem że nie jestem w stanie udźwignąć powagi opisywanego problemu. W zeszłym roku zdecydowałem się skończyć książkę. Poczułem, że wreszcie do niej dorosłem. A jej wymowa okazała się zdumiewająco aktualna...

DZ: Akcja toczy się w państwie wyznaniowym, rządzonym przez katolickich fanatyków. Niektórzy twierdzą, że Polskę czekają takie czasy.

JP: Nie patrzę aż tak pesymistycznie na rzeczywistość. Oczywiście napotykamy w Polsce na denerwujące przejawy prymitywnego, chamskiego, przesyconego nienawiścią, religijnego fanatyzmu. Ale nie wiem, czy nie bardziej irytuje mnie "polityczna poprawność" albo różnego rodzaju parady równości, strajki uczniów, trend, by w każdej możliwej sytuacji okazać swą pogardę rządzącym - to jest jedna wielka żenada.

Jacek Piekara (ur. 1965) – studiował psychologię i prawo, pracował jako dziennikarz i redaktor w radiu, telewizji, internecie oraz prasie. Tłumaczył scenariusze, a jako reżyser dubbingów pracował z czołówką polskich aktorów. Przez długie lata związany z pismami komputerowymi, obecnie jest zastępcą redaktora naczelnego miesięcznika „GameRanking”. Pierwszą powieść wydał w wieku 20 lat, w tej chwili ma na koncie dwanaście opublikowanych książek.

"Przenajświętsza Rzeczpospolita" przedstawia pewną alternatywę historyczną. Zastanawiam się, co by się stało, gdyby w 1989 roku, po obaleniu komuny, postkomuniści i PRL-owskie służby specjalne usiłowały zawłaszczyć szarżującą religijność, wykorzystać ją i schować się pod jej skrzydłami. Powstałaby właśnie taka Przenajświętsza Rzeczpospolita, czyli Polska, w której religijny fanatyzm łączyłby się z korupcją, cynizmem i splugawieniem wszelkich ideałów. Wizja tak zdegenerowanego państwa na pewno zyskała na sile, kiedy dzięki sejmowym komisjom śledczym oraz akcjom dziennikarzy mogliśmy poznać kulisy różnorakich przekrętów, począwszy od PZU, Orlenu, afery Rywina. Okazało się, że żyjemy w kraju rządzonym przez mafię i jako zwykli obywatele nie mamy żadnego wpływu na jego losy.

DZ: Inspirowały cię autentyczne wydarzenia?

JP: Nie. Nie puszczam oka do czytelników na zasadzie: "patrzcie, to tak naprawdę jest realny polityk, tylko zmieniłem mu jedną literę w nazwisku". To nie jest powieść polityczna, lecz futurystyczna antyutopia. Oprócz wątków realistycznych, w książce obecne są też wątki magiczne. Niby mamy realistyczną sytuację, bohaterów i nagle dzieje się coś dziwnego, niesamowitego, nienaturalnego. Pojawiają się postaci nadprzyrodzone, z których najbardziej wyrazistą jest Szatan, starający się skłonić Polaków, by uznali go za jedynego mistycznego opiekuna. On też chce mieć swój "naród wybrany".

DZ: Na okładce znalazło się ostrzeżenie: "Książka zawiera drastyczne sceny przemocy oraz seksu. Tylko dla dorosłych". To nie jest tylko chwyt reklamowy. Powieść epatuje brutalnym językiem oraz szokującymi opisami erotycznymi.

JP: Przedstawiam pewien wycinek rzeczywistości: ludzi podłych, ześwinionych, skorumpowanych. Jeżeli w stosunku do całego świata są skurwysynami, przez całe życie krzywdzą innych, sprzedają kraj, nie mają żadnych zasad, to trudno od nich wymagać, żeby się nagle pięknie kochali! Całkowicie zrezygnowałem z autocenzury. Nie powstrzymywałem się przed niczym. Jeżeli dialog prowadzą żule, menele i kryminaliści, to mówią co drugie słowo ch..., k..., p..., bo właśnie tak żule rozmawiają. Wystarczy wsiąść do pociągu z pseudokibicami lub pójść pod budkę z piwem, by usłyszeć setki do znudzenia i bezcelowo powtarzanych wulgaryzmów. Gdybym stworzył delikatniejsze, łagodniejsze opisy, czy dialogi, to czytelnicy wyczuliby w tym fałsz.

DZ: Książka miała być kontrowersyjna?

JP: "Przenajświętsza Rzeczpospolita" ma wzbudzać skrajne emocje, bo traktuje o świecie i ludziach żyjących na krawędzi. Przede wszystkim miała być jednak maksymalnie realistyczna. Nie przedstawiam więc tylko bohaterów ześwinionych do samego końca. Ukazuję ludzi, którzy przez całe życie zachowywali się podle, a nagle odzywa się lepsza strona ich natury. Dla części z nich kończy się to zresztą tragicznie, gdyż świat mafii ich nie toleruje. Ale pozwalam sobie dać czytelnikom nadzieję, że jednak coś zależy od nas, od naszych wyborów, od naszego sumienia.

DZ: Szczególną rolę przypisujesz Śląskowi. Zamieniasz go w gigantyczny obóz koncentracyjny.

JP: Od Lublińca i Myszkowa na południe ciągnie się Gułag ogrodzony drutami kolczastymi, najeżony strażnicami i wartowniami. Skazani trafiają tam za przestępstwa kryminalne, obyczajowe i polityczne, lecz pozostawia się ich samym sobie. Mają coś na kształt enklawy, autonomicznego państwa w państwie, oczywiście rządzonego przez mafię.

DZ: Dlaczego właśnie Śląsk? Masz jakieś złe skojarzenia?

JP: Śląsk wydał mi się najlepszy. Już teraz jest strefą skażoną, a co dopiero w opisywanej przeze mnie przyszłości. Jaki region może więc lepiej służyć jako Gułag? Nie mam żadnych osobistych złych skojarzeń czy uprzedzeń. Część mojej rodziny mieszkała na Górnym Śląsku, tu wychowały się moje dwie siostry.

DZ: Nie obawiasz się, że społeczna cenzura ściągnie książkę z półki?

JP: Marzę o tym, by ktoś próbował ją ściągnąć! Żeby za jej tępienie zabrali się politycy czy media. Żeby ktoś z tzw. autorytetów powiedział: "Nie kupujcie książek Piekary", i żeby prasa to opublikowała na pierwszych stronach. W tej chwili środowiska związane z kościołem katolickim to najlepsza agencja reklamowa w Polsce. Dystrybutorzy filmu "Kod da Vinci" coś o tym wiedzą. Kardynałowi Dziwiszowi powinni wypłacać prowizje.

DZ: Gorące emocje wzbudził już twój poprzedni pomysł. Akcja opowiadań o inkwizytorze Mordimerze Madderdinie toczy się w alternatywnej rzeczywistości, w której Jezus nie umarł na krzyżu, tylko zszedł z niego z mieczem w dłoni, niosąc zemstę prześladowcom.

JP: Kiedy miałem dziewięć lat i chodziłem na lekcje religii, byłem zdumiony, jak to możliwe, że Chrystus, silny Bóg, który mógł zrobić wszystko, dał się upokorzyć, zamęczyć i ukrzyżować. Przecież powinien okazać swą moc! Nie rozumiałem jeszcze kwestii odkupienia, poświęcenia, przebaczenia. Później, już jako człowiek dorosły, pomyślałem, że bardzo ciekawym zabiegiem byłoby skonstruowanie świata, w którym przemoc, nienawiść, walka z odstępstwami zostałyby zsakralizowane i są gloryfikowane. Nie ma litości, nie ma miłosierdzia, pokory ani odkupienia. Skoro nasz świat wyglądał tak strasznie, mimo że oficjalnie mówiło się o tych wartościach, to jak straszny musiałby być świat, gdzie nawet teoretycznie tych pojęć się nie uznaje?

DZ: Zamiast świata opartego na religii przebaczenia, opisałeś świat oparty na religii zemsty.

JP: Nawet Modlitwa Pańska brzmi tam inaczej: "I daj nam siłę, abyśmy nie wybaczali naszym winowajcom". Sprawiało mi sporo satysfakcji bawienie się szczegółami. Zmienione są cytaty biblijne czy modlitewne, w czasie wielkanocnych przedstawień naprawdę krzyżuje się i torturuje aktorów odgrywających role Jezusa oraz łotrów, a jako przerywnik bohaterowie wykrzykują: "Matko Boska Bezlitosna!". Zadbałem również o scenografię, na przykład o ozdobny zegar z kurantami, w którym o równych godzinach pojawia się postać Jezusa z mieczem, przebijająca Judasza.

DZ: Jakie twoje książki będziemy mogli przeczytać w najbliższym czasie?

JP: W październiku ukaże się czwarty tom poświęcony Mordimerowi, zatytułowany "Łowcy dusz". Zostanie też wznowiony "Sługa Boży" z nową okładką, w nowej redakcji i z dodatkowym, długim opowiadaniem. W 2007 roku wyjdzie powieść "Rzeźnik z Nazaretu", której akcja toczy się w antycznej Palestynie, w roku 33, a także pierwsza powieść o inkwizytorze ("Czarna śmierć"). Osadziłem ją w Europie spustoszonej przez zarazę. To niezwykle ciekawy okres w naszej historii. Wyludnione miasta, ogromny strach, terror, religijna żarliwość i dążenie do świętości lub, wręcz odwrotnie, hołdowanie najdzikszym i najprymitywniejszym instynktom.

DZ: W czerwcu byłeś gościem Beskidzkiej Biesiady Literackiej, spotkania zorganizowanego przez Książnicę Beskidzką. Chciało ci się przyjeżdżać do Bielska-Białej?

JP: W Lipniku, dzisiaj będącym jedną z dzielnic Bielska, dziadkowie mieli dom z ogrodem. Do trzeciego roku życia głównie w nim spędzałem czas. Potem przyjeżdżałem na wakacje i ferie zimowe, szusowałem na nartach na stokach Szyndzielni. Moja mama wychowała się na beskidzkich wrzosowiskach, a wujek z żoną i dziećmi, mieszkają w Bielsku do dzisiaj. Tak naprawdę jest to najbliższe mi miasto po Warszawie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Lady Pank: rocznica debiutanckiej płyty

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto