Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Jane Kaczmarek, amerykańską aktorką polskiego pochodzenia

Rozmawiała: Regina Gowarzewska-Griessgraber
Dziennik Zachodni: Czy wiesz, że nazwisko Kaczmarek jest bardzo popularne w Polsce? Mamy nawet ministra Janusza Kaczmarka. JANE KACZMAREK: Naprawdę? Jest też cudowny człowiek Jan Kaczmarek, wielki kompozytor, ...

Dziennik Zachodni: Czy wiesz, że nazwisko Kaczmarek jest bardzo popularne w Polsce? Mamy nawet ministra Janusza Kaczmarka.

JANE KACZMAREK: Naprawdę? Jest też cudowny człowiek Jan Kaczmarek, wielki kompozytor, zdobywca Oscara za muzykę do filmu "Marzyciel". Gościłam go w moim domu w zeszłym roku, razem z żoną Elżbietą, która jest projektantem kostiumów. Bardzo się ucieszyłam z tego spotkania, chociaż nie jesteśmy spokrewnieni.

DZ: Co wiesz o swojej polskiej rodzinie?

JK: Rodzina mojego ojca zajmowała się uprawą ziemi na terenie obecnej Warszawy. Byli ludźmi bardzo biednymi. Wyjechali do Stanów Zjednoczonych w 1921 roku. To wszystko właściwie, co o nich wiem. Rodzina mojej matki pochodziła z Gdańska. Na początku XX wieku osiedli w Milwaukee. Mój dziadek nazywał się Jerzy Gregorsky i był ważną postacią w środowisku polonijnym tego stanu.

DZ: Czy w twoim domu kultywuje się jakieś polskie tradycje?

JK: Przede wszystkim zwyczaje związane z wigilią. Dzielimy się opłatkiem i śpiewamy polskie kolędy, na przykład "Dzisiaj w Betlejem". Moja teściowa gra na harfie i chociaż nie ma żadnych polskich korzeni, nauczyła się grać "Lulajże Jezuniu". Oprócz tego moja mama kisi ogórki, które moje dzieci uwielbiają, a rodzice często przywożą mi do Los Angeles polską kiełbasę z Milwaukee, którą ja bardzo lubię. Lubię też żubrówkę (śmiech). I jeszcze jedno: mam po babci prawdziwą, ręczną żeliwną maszynkę do mięsa, w której często mielimy szynkę do sałatki. Oprócz tego babcia i mama nauczyły mnie prawdziwie polskiego zamiłowania do czystości. Uwielbiam sama prasować i szorować podłogi.

DZ: Dlaczego postanowiłaś zostać aktorką?

JK: (śmiech) Pamiętam swój pierwszy sceniczny występ, jeszcze w przedszkolu. Tańczyliśmy taniec kwiatków. Coś pomyliłam i przeszłam na złą stronę sceny, a wszyscy podążyli za mną. Pomyślałam, że skoro mam tak wielką siłę, że narzucam na scenie swoją wizję, to coś w tym musi być. A tak serio, to zawsze wiedziałam, że chcę zostać aktorką i dążyłam do tego z wielką upartością.

DZ: A co jest twoim największym życiowym sukcesem?

JK: Moje dzieci.

DZ: Myślałam, że może nominacje do prestiżowych nagród "Emmy" czy "Złotych Globów".

JK: Długo nie mogłam zajść w ciążę i cieszę się, że mi się to udało. Na starość nie chcę wspominać ról w telewizyjnych serialach, tylko myśleć o radości, jaką przez całe lata dawały mi moje dzieci. Było im bardzo przykro, że nie zabrałam ich do Polski. Musiałam obiecać, że wszystko sprawdzę, dowiem się o najciekawszych miejscach, a potem przywiozę do Polski całą trójkę, czyli dwie córki: Mary Louise i Frances oraz syna George'a. Zresztą moje rodzeństwo i ojciec byli w Polsce wcześniej, więc był to najwyższy czas, bym i ja odwiedziła kraj przodków.

DZ: Jakie role najbardziej lubisz?

JK: Zawsze gram silne charaktery. Nigdy nie zagrałam ofiar i ludzi pokrzywdzonych. Jestem obsadzana w rolach kobiet, które zawsze dają sobie radę. Co ciekawe, mijają lata, a taki mój wizerunek się nie zmienia.

DZ: Grywasz nie tylko w serialach i filmach, ale również w teatrach.

JK: Uwielbiam teatr. Droga, którą trzeba przebrnąć, by zagrać na scenie, jest o wiele bardziej satysfakcjonująca dla mnie, niż film. Mam bowiem większą kontrolę nad postacią, od początku do końca. Mogę stworzyć pewną zamkniętą całość. W filmie nagrywasz pojedyncze, oderwane sekwencje. Koniec na początku, początek na końcu. Trudno to wszystko ogarnąć.

DZ: Jednym z ciekawszych projektów teatralnych w których brałaś udział była sztuka "Kindertransport".

JK: Tak, o dziecku, które opuszcza Europę w obliczu zagrożenia faszyzmem i trafia do Nowego Jorku. Popatrz, nawet w teatrze podkreślam swoje europejskie korzenie. Grałam w tym spektaklu jeszcze przed urodzeniem moich dzieci. Myślę, że wtedy bardziej chciałam obnażyć, jako aktorka, bolesną stronę życia i jego dramaty. Teraz się trochę uspokoiłam. Gdy pojawiły się moje dzieci, z których najstarsze ma 9 lat, doszłam do wniosku, że życie nie jest takie złe.

DZ: Czy dlatego zaangażowałaś się w pracę charytatywną?

JK: Poznałam kiedyś Marion White Edelman, cudowną kobietę, która założyła organizację pomagającą dzieciom. Ona twierdzi, że służenie ludziom to rodzaj podatku od życia. Im więcej dóbr intelektualnych i materialnych masz, tym wyższy jest twój podatek. Uważam, że miałam w życiu wiele szczęścia, więc mam teraz dużo do spłacenia. Dlatego założyłam z mężem, aktorem Bradleyem Whitfordem fundację "The Clothes Off Our Back". Sprzedajemy na aukcjach kreacje gwiazd, w których na przykład pojawiły się na słynnym oscarowym czerwonym dywanie czy innych prestiżowych ceremoniach. W ciągu 5 lat udało nam się zebrać ponad milion dolarów, które przeznaczyliśmy na potrzeby dzieci. Na przykład za suknię Jennifer Aniston zaszczepiliśmy 50. 000 dzieci w Sudanie.

DZ: Czyje jeszcze sukienki można u was kupić?

JK: W tym roku mamy suknie Helen Mirren i Meryl Streep z rozdania "Złotych Globów" oraz wiele pięknych rzeczy słynnych kreatorów mody. Ciekawych zapraszam na stronę

http://www.clothesoffourback.org/.

Są tam też koszulki z autografami gwiazd, na przykład z serialu "Zagubieni".

DZ: Polscy telewidzowie najlepiej znają cię z roli matki tytułowego bohatera serialu "Zwariowany świat Malcolma". Teraz, w kanale Comedy Central, będziemy mogli oglądać serial komediowy z twoim udziałem pt. "Terapia grupowa".

JK: Tak, w głównej roli w serialu występuje Ted Danson, znany polskiej publiczności chociażby z serialu "Zdrówko". Gra psychiatrę, mojego męża. Jest bardzo zadufany w sobie i samolubny. Jego żona ma go dosyć i postanawia odejść. Ten chce ją odzyskać, jednak cokolwiek by nie zrobił - moja bohaterka ma o nim doskonale wyrobione zdanie. Co więcej, chociaż sam pomaga ludziom jako psychiatra, jakoś nie potraf zdiagnozować swojego przypadku.

DZ: Zauważyłam, że dużo i często się śmiejesz. Czy lubisz bawić ludzi?

JK: Lubię wesoło spędzać czas pośród ludzi, pośród ludzi otwartych i radosnych. Jestem osobą szczęśliwą, spełnioną. Kocham życie, więc staram się nieść innym moją radość.

JANE KACZMAREK urodziła się 21 grudnia 1955 r. w Milwaukee, w stanie Wisconsin, w rodzinie o polskich korzeniach. Jej matka Evelyn była nauczycielką, natomiast ojciec Edward - pracownikiem Departamentu Obrony.

Studiowała pedagogikę na University of Wisconsin, a aktorstwa uczyła się w Yale Drama School. Pracę na planie telewizyjnym rozpoczęła od roli Margie Spoleto w komedii romantycznej "Tylko dla miłości" (1982), natomiast na wielkim ekranie zadebiutowała niewielką rolą pani Wilkes w filmie wojennym "Niespotykane męstwo" (1983) Teda Kotcheffa. Następnie pojawiła się w melodramacie "Zakochać się" (1984) z Meryl Streep i Robertem De Niro. Popularność przyniosła jej rola Niny Stern w miniserialu TV "Tylko Manhattan" (1987) na podstawie książki Judith Krantz. Uznanie w oczach krytyki i telewidzów zyskała także dzięki postaci Lois w serialu komediowym "Zwariowany świat Malcolma". Była sześć razy nominowana do nagrody Emmy jako najlepsza aktorka w serialu komediowym", a także uzyskała trzy nominacje do Golden Globe Awards. Jako najlepsza aktorka komediowa otrzymała nagrody Amerykańskiej Komedii oraz Telewizji Familijnej w 2001 r.

Wraz z mężem aktorem Bradleyem Whitfordem i trójką dzieci mieszka w Los Angeles. Do Polski przyjechała na zaproszenie kanału Comedy Central.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto