DZIENNIK ZACHODNI: Nakręcił pan film, którego głównym bohaterem jest mężczyzna po 70. To dość odważne posunięcie, jak na realia polskiego kina...
JANUSZ MAJEWSKI: Czy warto robić coś nieodważnego? Takie rzeczy ogląda się na co dzień w operach mydlanych. Ten film jest oczywistą prowokacją z mojej strony. Stawiam pewien problem, który może jest wyolbrzymiony i przesadzony, co jednak nie znaczy, że takie rzeczy się nie zdarzają w życiu. Ale nie chodzi mi o prawdopodobieństwo, tylko o zadanie paru pytań o takie rzeczy, jak starość, przemijanie, brak nadziei u starego człowieka. W życiu mojego bohatera, Leona, choć jest już wiekowym człowiekiem, jednak coś się przydarza, i o tę zmianę właśnie mi chodzi.
DZ: Czy to prawda, że do napisania scenariusza "Po sezonie" zainspirowała pana biografia Leona Niemczyka, odtwórcy głównej roli?
JM: Tak, on mi opowiadał o swoim życiu i wtedy mi przyszło do głowy, że może być prototypem bohatera mojego filmu. Oczywiście postać filmowego Leona nie jest całkowicie wzorowana na Leonie Niemczyku, ale ma pewne jego cechy.
DZ: Na przykład posiadanie sześciu żon?
JM: To też, ale nie tylko. Niemczyk, zapytany kiedyś przez dziennikarza, czy taka sytuacja, w której młoda kobieta i starszy od niej o 50 lat mężczyzna zakochują się w sobie, jest możliwa, obruszył się i odparł: "Jak to czy jest możliwa? Ja taką miłość właśnie przeżywam. Moja ostatnia kobieta jest młodsza ode mnie o tyle lat, ile moja filmowa partnerka". Ona jest pielęgniarką, ale nie znaczy to, że jest jego pielęgniarką. Ktoś, kto ma do czynienia na co dzień z ludźmi chorymi czy starymi, wie najlepiej, że życie nie polega na tym, żeby koniecznie spędzić je u boku młodego i pięknego księcia z bajki.
DZ: W fabularyzowanej wersji scenariusza "Po sezonie", który ukazał się w formie książkowej, znalazłam takie zdanie: "Młodzi mężczyźni są opóźnieni w rozwoju 20 lat w stosunku do swoich kobiet". Czy uważa pan, że kobiety powinny wiązać się ze znacznie starszymi mężczyznami?
JM: Jeśli mówimy o kobietach 20-letnich i mężczyznach około czterdziestki, to dzisiaj taki związek już nie szokuje. Nierzadko czterdziestolatkowie wyglądają w dalszym ciągu jak młodzieńcy. W takich związkach jest równowaga. Czasami jednak obserwuję małżeństwa równolatków, które bardziej przypominają związek mamusi i wyrośniętego ponad miarę synka.
DZ: Od ostatniego pana filmu, "Złota dezerterów", minęło aż osiem lat. Teraz wraca pan z obrazem skromnym, kameralnym. Dlaczego nie chciał się pan przypomnieć widzom filmem bardziej spektakularnym?
JM: Taki film jak "Po sezonie" mógł powstać tylko w warunkach kameralności i prywatności. Nie chciałem się znowu znaleźć w takiej sytuacji, że wszyscy dookoła wiedzą lepiej niż, ja jak kręcić film, kogo obsadzić, jak go zmontować. Nie chciałem się znaleźć pod presją konsultantów, dystrybutorów... Chciałem zrobić film niezależnie i za małe pieniądze i tak właśnie się stało. Ale najważniejsze jest, że dzisiaj kręci się filmy przede wszystkim dla młodzieży, a ja chciałem zrobić film dla dorosłych.
Janusz Majewski, ur. 5 sierpnia 1931 r. we Lwowie, reżyser, scenarzysta, scenograf. Ważniejsze filmy: „Sublokator”, „Zaklęte rewiry”, „Lekcja martwego języka”, „C.K. Dezerterzy”, „Złoto dezerterów”.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?