MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Jeanem Michelem Jarre’m

Rozmawiał: Dariusz Zalega
Dziennik Zachodni: Czy pamiętasz pierwszy swój koncert w Polsce? Jean-Michel Jarre: Oczywiście. Dałem go kilka lat temu w Spodku w Katowicach. Był to koncert dla głuchych dzieci.

Dziennik Zachodni: Czy pamiętasz pierwszy swój koncert w Polsce?
Jean-Michel Jarre: Oczywiście. Dałem go kilka lat temu w Spodku w Katowicach. Był to koncert dla głuchych dzieci. Był to dziwny pomysł, ale sprawdził się świetnie. Bardzo dobrze wspominam tę wizytę.

Dziennik Zachodni: Skąd wziął się pomysł Twojego przyjazdu na koncert do Gdańska?
JMJ: Zostałem zaproszony i skorzystałem z zaproszenia. Sam bym z tym nie wystąpił. Potraktowałem to jako ważne wydarzenie w moim życiu i przygodę. Nie traktuję tego w kategoriach showbiznesu. Powód jest głębszy. Kocham Polskę i do końca życia będę pamiętał, że wasz kraj był pierwszym po Francji, w którym zdobyłem popularność. Mam honor i zaszczyt brać udział w dwudziestopięcioleciu „Solidarności”. Doskonale wiem, co stało się potem z pracownikami stoczni i ten dzień musi być także ich świętem. Świętem ich, wszystkich Polaków, i wszystkich, którzy czują się Polakami. Każdy w tym dniu, w jakimś sensie, powinien czuć się Polakiem.

Dziennik Zachodni: Czym jest dla Ciebie „Solidarność”?
JMJ: Jako słowo, czy jako ruch polityczny? Ruch zdobył sobie miejsce w historii. W końcu NSZZ „Solidarność” doprowadził do upadku systemu komunistycznego i do wyzwolenia połowy Europy. Nawet jeśli Lech Wałęsa mówi, że 30 procent sukcesu to była „Solidarność”, 50 – Jan Paweł II, a reszta to wyczerpanie się komunizmu, to i tak było to wielkim osiągnięciem. Samo słowo jest bliskie braterstwu, więc jako Francuz i Europejczyk czuję się waszym bratem. „Solidarność” dała światu iskrę, od której wszystko się zaczęło i to zdarzyło się właśnie w Gdańsku. Sama nazwa jest zupełnie uniwersalna i w moim rozumieniu dała światu projekt na następne stulecie. Wartości symbolizowane przez „Solidarność” są ponadczasowe i teraz warto przypomnieć je Europie.

Dziennik Zachodni: Co myślisz o Lechu Wałęsie po spotkaniu się z nim?
JMJ: Jest bardzo interesującym człowiekiem, bo widzę w nim co najmniej trzy osoby – elektryka, laureata nagrody Nobla i męża stanu. Nawet dzisiaj to wszystko się w nim łączy dokładnie w proporcji na trzy. Podzielam jego wyobraźnię, pragmatyzm i idealizm. Uosabia dla mnie również siłę nadziei.

Dziennik Zachodni: Twoje koncerty odbywają się pod szczytnymi hasłami: wolność, tolerancja... Broniłeś homoseksualistów zatrzymanych w Egipcie. jesteś ambasadorem dobrej woli UNESCO. Uważasz, że artysta powinien angażować się w życie społeczne, obronę pewnych wartości?
JMJ: Artysta nic nie musi, ale jest takim samym obywatelem jak każdy. Wartości, za którymi się opowiadam, są uniwersalne. Zaangażowanie w ich promocję nie jest moją obsesją, ale czuję się z nimi mocno związany.

Dziennik Zachodni: I stąd choćby pomysł koncertów na afrykańskich pustyniach?
JMJ: Jest to związane z moją rolą ambasadora UNESCO. Jestem zaangażowany w program zapewnienia słodkiej wody dla pustynnych regionów. W Afryce wody w ogóle brakuje, a w dodatku większość źródeł jest zanieczyszczonych. Problem jest kwestią życia i śmierci dla milionów ludzi, zwłaszcza dla dzieci. Pytanie brzmi, kto zbija pieniądze na biedzie? Może są to korporacje i środki masowego przekazu. Media posiłkują się cierpieniem, przemocą i problemem jest, jak uczynić sprawę dostępu do słodkiej wody odpowiednio interesującą dla nich. Może pomogą w tym moje koncerty?

Dziennik Zachodni: A jak wspominasz spotkanie z Janem Pawłem II?
JMJ: Było to jedno z najbardziej pamiętnych spotkań w całym moim życiu. Stało się to w moim rodzinnym Lyonie w dwa czy trzy lata po zamachu na niego. Brałem udział w audiencji i zaimponował swoją odwagą. Przeszedł kilka kilometrów i rozmawiał z ludźmi. Później spędziłem w jego obecności prawie godzinę. Byłem pod wrażeniem jego charyzmy i klasy intelektualnej. Papież bardzo precyzyjnie wyrażał się po francusku, angielsku i niemiecku. Byłem pod wrażeniem jego długiej wypowiedzi, wygłoszonej z głowy, w moim rodzimym języku. Po nim przemówił Jacques Chirac, który był wtedy premierem Francji. On czytał z kartki...

Dziennik Zachodni: Pochodzisz z Lyonu. Czy kibicujesz Olimpique Lyon?
JMJ: Lubię piłkę nożną, ale fanem Olimpique bywam. Akurat teraz jestem. Zależy od tego jak im się wiedzie i jaki mają skład. Oczywiście też kibicuję drużynie narodowej – dałem koncert po zdobyciu przez Francję mistrzostwa świata w 1998 r.

Dziennik Zachodni: Byłeś znany jako kolekcjoner zegarków, butów i starych szaf grających. Czy nadal je zbierasz?
JMJ: To już przeszłość. Zmieniłem swój sposób myślenia i postanowiłem nie gromadzić przedmiotów. W kolekcjonerstwie dostrzegłem poważne zagrożenie – możesz wpaść w pułapkę nostalgii. Nostalgia nie pasuje do mojego temperamentu. Był czas, kiedy gromadziłem rzeczy i przyszedł czas, żeby je przekazać innym.

Dziennik Zachodni: Co myślisz o współczesnej muzyce elektronicznej?
JMJ: Lubię poszczególnych wykonawców. Zresztą nowoczesność w muzyce dla mnie nie istnieje. Zmieniają się tylko narzędzia. Emocje są zawsze takie same.

Dziennik Zachodni: Wszystkich chyba intryguje w jaki sposób udało ci się zachować tak młody wygląd?
JMJ: Krótko przed moim koncertem w Gdańsku skończę 57 lat i to pytanie pada dość często. Już wcześniej mówiłem dziennikarzom, że pomaga mi w tym słuchanie muzyki Chopina i picie „Chopina” – od czasu do czasu.

Dziennik Zachodni: Który koncert zapisał się najlepiej w Twojej pamięci?
JMJ: Zawsze następny – ale to oczywiście żart. Z każdym koncertem łączy się mnóstwo komplikacji, mnóstwo techniki, każdy jest osobnym świętem. W przypadku gdańskiego koncertu mogę powiedzieć, że przekroczę wszelkie ograniczenia i ten wieczór będzie jeszcze lepszy, niż oczekujecie. Będziecie wszyscy zresztą aktorami mojego spektaklu. Muszę to zrobić i powiedzieć ludziom: nie jedźcie na wakacje, zostańcie w Gdańsku, bo warto. Ten koncert będzie najlepszy w mojej dotychczasowej karierze.


Kwestia klasy
Jean-Michel Jarre – artysta światowej sławy. I takiej samej klasy, bo nie robi z siebie guru – i daleki jest od narcyzmu, bo odpowiada konkretnie na pytania – i wie o czym mówi, bo ma sporą dawkę autoironii – i potrafi zachować dystans wobec swojej osoby. Czyli ma wszystkie te cechy, których brakuje większości tzw. gwiazd znad Wisły.


To ma być hołd dla wolności – tak Jean Michel Jarre zapowiada swój koncert, który odbędzie się 26 sierpnia w Stoczni Gdańskiej z okazji 25. rocznicy powstania „Solidarności”.

Dla naszych Czytelników mamy niespodziankę – czekają na Was płyty Jarre’a, bilety na koncert, a nawet autobus, który zawiezie Was do Gdańska. Aby stać się jednym z posiadaczy darmowych biletów, wystarczy uzbierać jak najwięcej kuponów, które od soboty publikujemy na łamach DZ. Partnerem akcji jest Zarząd Regionu Śląsko-Dąbrowskiej „Solidarności”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Lady Pank: rocznica debiutanckiej płyty

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rozmowa z Jeanem Michelem Jarre’m - Wisła Nasze Miasto

Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto