MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Justyną Kowalczyk, najlepszą polską narciarką

Jarosław Galusek
Dziennik Zachodni: Pół roku trwa okres przygotowawczy, pięć miesięcy - sezon narciarski, a mimo to znalazła pani czas na studia na katowickiej AWF. Jakim cudem? Justyna Kowalczyk: Musiałam się nauczyć studiować ...

Dziennik Zachodni: Pół roku trwa okres przygotowawczy, pięć miesięcy - sezon narciarski, a mimo to znalazła pani czas na studia na katowickiej AWF. Jakim cudem?

Justyna Kowalczyk: Musiałam się nauczyć studiować bardzo szybko. Z reguły jestem na uczelni tylko w kwietniu. W tym roku mam trochę więcej czasu i na naukę mogę poświęcić także część maja. I to jest praktycznie całe moje studiowanie. Oczywiście w takiej sytuacji nie ma mowy, żebym chodziła na jakiekolwiek zajęcia. Po prostu idę do wykładowców i proszę ich o listę zagadnień do egzaminu, a oni mówią, żebym przyszła, jak będę przygotowana. Na tej zasadzie podchodzę do większości egzaminów czy zaliczeń.

DZ: Program studiów rozłożony jest na cały rok. Ile da się zrobić w ciągu miesiąca?

JK: Bardzo dużo. Tyle, ile inni studenci przez cały rok akademicki. W stosunku do moich kolegów z trzeciego roku Wychowania Fizycznego mam tylko półroczne opóźnienie. To jest nic. Znam studentów, którzy czteroletni program studiów rozkładają na 10 lat. Ja najprawdopodobniej skończę studia w ciągu pięciu lat. To będzie całkiem sympatyczny wynik.

DZ: Jest pani na kierunku trenerskim. Czy czasami sięga pani wyobraźnią tak daleko, żeby zobaczyć się w roli trenera?

JK: Nie wiadomo, jak długo potrwa moja kariera sportowa. Może się przecież skończyć za rok, może mi coś strzelić do głowy i zrezygnuję z uprawiania narciarstwa. Nie planuję tego, co będzie w przyszłości. Być trenerką to fajna sprawa. Można przebywać z młodymi ludźmi, można się ciągle czegoś uczyć. Życie sportowca i trenera obfituje w zaskakujące wydarzenia, a to jest naprawdę wspaniała sprawa.

DZ: Czy dobra zawodniczka będzie później dobrą trenerką?

JK: W Polsce nie ma takich przykładów. W Polsce w ogóle nie ma żadnych przykładów w mojej dyscyplinie. Wzoruję się na moim trenerze Aleksandrze Wierietielnym, który jest Polakiem rosyjskiego pochodzenia. Inaczej to wygląda w krajach, w których biegi są kulturą, tak jak Norwegia, Rosja czy Finlandia. Tam jest mnóstwo dobrych trenerek, które w przeszłości były świetnymi zawodniczkami. Najlepszym przykładem jest Jelena Vialbe, która po zakończeniu wspaniałej kariery świetnie sobie radzi w roli szkoleniowca.

DZ: Po zdobyciu medalu olimpijskiego obawiała się pani tego szumu, który się wokół niej wytworzy. Tymczasem zapadła cisza.

JK: Bo ja tego nie lubię i unikam. Po mojej dyskwalifikacji w ubiegłym roku zraziłam się do mediów. Dlatego rzadko pokazuję się w telewizji. Poza tym dla mnie priorytetem są studia. Nie chcę zmarnować czasu, którego i tak mam bardzo mało.

DZ: Po sezonie olimpijskim większość sportowców marzy o długim odpoczynku. Gdzie pani wybierze się na wakacje?

JK: Nigdzie. Studia to moje wakacje. Ja nie lubię leżeć na

plaży. Trener próbował umieścić wypoczynkowy wyjazd do Chorwacji w naszym planie zajęć, ale wracałam stamtąd chora, zła i znudzona. Nie dam się już w to wrobić. W maju zaczynam przygotowania do kolejnego sezonu.

DZ: Jakie cele wyznacza pani sobie na kolejną zimę?

JK: Są mistrzostwa świata, więc każda z nas będzie się chciała na tej imprezie pokazać. Mam cztery biegi. W którymś z nich na pewno dobrze wypadnę. Jednak moim pierwszym celem jest solidne przepracowanie tych dziesięciu miesięcy, które poprzedzają mistrzostwa świata. Jeżeli przygotowania będą porządne, to nie ma się co obawiać o wynik. Gorzej, jeśli przytrafi się jakaś kontuzja, albo ogarnie mnie zniechęcenie.

DZ: Skąd to zniechęcenie?

JK: Już wyjaśniam. Monotonność treningu biegowego potrafi tak zdołować psychicznie, że człowiek ma ochotę tym wszystkim walnąć. Na szczęście są to rzadkie momenty. Poza tym mam obok siebie ludzi, którzy w trudnych chwilach potrafią ze mnie wyzwolić energię i entuzjazm.

DZ: Obok mistrzostw świata w przyszłym sezonie po raz pierwszy rozegrane zostaną zawody Tour de Ski.

JK: Tak, to pierwsza taka impreza, w której zaplanowano osiem startów w dziesięć dni. Nigdy nie startowałam w takim maratonie i dlatego nie wiem, co o tym sądzić. Potrzebujemy lepszego zaplecza technicznego, żeby tam wystartować. Dam przykład: kiedy ja będę miała odnowę po jednym biegu, moja ekipa techniczna będzie musiała już testować narty w miejscu kolejnego startu. Do tego potrzebne są dwa samochody, a my mamy jeden. Wiem, że Polski Związek Narciarski obiecał nam pomóc w tej sprawie.

DZ: Podoba się pani ten pomysł Międzynarodowej Federacji Narciarskiej?

JK: Nie wiem, jak na to zareaguje mój organizm. Z drugiej strony jestem zawodniczką turniejową. Nierzadko następnego dnia po wielkim wysiłku biegam jeszcze lepiej. Ale osiem startów w dziesięć dni... Tego jeszcze nie było.

DZ: Milion franków szwajcarskich w puli nagród cyklu Tour de Ski przemawia do wyobraźni.

JK: Nie zależy mi na tym. Jeżeli chodzi o moje prywatne potrzeby finansowe, to mam je spełnione w stu procentach. Mam bardzo dobre stypendium. Mam dwóch sponsorów, o co zadbał mój menedżer Ludwik Żukowski... I to mi wystarczy. Nie chcę mieć wielkich pieniędzy, bo to oznaczałoby wielkie zobowiązania. Wielkie zobowiązania to brak czasu na trening. Niedostateczny trening to słaby wynik. Słaby wynik to koniec marzeń. Proste i logiczne.

DZ: Przed nami Wielkanoc. Jak spędzi pani święta?

JK: Jak w każdej normalnej rodzinie. Idziemy do kościoła, cieszymy się, że możemy pobyć razem. Moi rodzice są zapracowanymi ludźmi, jak zresztą też, więc odpoczywamy. Jest cisza, spokój. W pierwszy dzień świąt przeważnie nie ma gości. Dopiero w drugi dzień przyjeżdżają. A Śmigus Dyngus? W Kasinie Wielkiej dziewczyny czasami i w strumyku lądują!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polska kadra w ośrodku w Hanowerze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto