Dziennik Zachodni: Mieszka pani w Warszawie. A co ze Śląskiem? Jakie emocje dzisiaj wywołuje w pani ten region?
 
KRYSTYNA LOSKA: Ja stale jestem związana ze Śląskiem! Mam tutaj rodzinę. Wprawdzie moja jest skromniejsza, liczniejsza jest ze strony męża. Tu mieszkają moi znajomi, przyjaciele, z którymi utrzymuję kontakt. Nie zapominam o tym miejscu, jak zatęsknię, to od razu jadę. A przynajmniej bardzo się staram, bo życie niestety nie składa się tylko z samych odwiedzin. Mam przecież swoje zajęcia i obowiązki. Natomiast pilnuję wszystkich rodzinnych uroczystości, które odbywają się na Śląsku.
DZ: Jakie śląskie wartości wyniosła pani z domu?
KL: Świadomość tego, jak ważny jest dom i rola kobiety w nim. Bo nie ukrywam, że jak każda typowa Ślązaczka prowadziłam tutaj życie normalnej gospodyni domowej. Dbałość o ciepło tego domu, sprzątanie, gotowanie... to były najważniejsze kwestie. Zresztą zawsze byłam pracowitą osobą.
DZ: A kuchnia śląska?
KL: Początkowo nasza kuchnia w dużej mierze opierała się na tradycyjnych śląskich specjałach. I nadal z niej korzystam chociaż już nieco mniej niż kiedyś, bo śląska kuchnia jednak do najlżejszych nie na leży (śmiech). Natomiast nie wyobrażam sobie żadnych świąt bez typowo śląskich potraw. A na co dzień z całą rodziną preferujemy kuchnię śródziemnomorską, której zwolennikami są również moja córka i zięć.
DZ: Młodość kojarzy się pani z...
KL: Oczywiście z Telewizją Katowice. Wówczas tak naprawdę się rodziła i mogłam obserwować jak ten regionalny ośrodek staje się powoli poważnym liderem. Do telewizji trafiłam z katowickiego radia, gdzie byłam prowadzącą młodzieżowego programu "To idzie młodość". Propozycję złożył mi Jacek Kopocz, mój licealny kolega z Pszczyny, który był już wówczas związany z mediami. Moje początki w telewizji to przede wszystkim praca lektorki. Czytałam najpierw filmy, a potem "Aktualności". Jako spikerka zadebiutowałam, pamiętam, w dzień Bożego Ciała. I tak się zaczęło.
DZ: Praca w najlepszym ośrodku regionalnym nie była chyba trudna?
KL: Z satysfakcją obserwowałam jak się rozwija. Należy podkreślić, że Telewizja Katowice miała wtedy najlepsze telekino, emitowała świetne seriale, jak chociażby "Święty" czy "Dr Kildare". A poza tym tworzyli ją bardzo sympatyczni ludzie. Chętnie przychodziło się do pracy, bo miało się tę świadomość, że na miejscu czeka krąg sprawdzonych znajomych.
DZ: Etap "śląski" skończył się dla pani wraz z przeprowadzką do stolicy.
KL: Mój mąż został przeniesiony do Państwowej Rady Górnictwa. W Warszawie otrzymaliśmy służbowe mieszkanie, w którym ciągle mieszkamy.
DZ: Zaczęła pani pracę w warszawskim ośrodku telewizyjnym, a z czasem przejęła pani rolę córka, Grażyna Torbicka.
KL: Cieszy mnie, że jej się udało. Jestem dumna z każdego jej wyróżnienia i nagrody. Radzimy się wzajemnie w wielu sprawach, ale staramy się jak najmniej poruszać kwestie zawodowe.
DZ: Dzisiaj jest pani na emeryturze. Nie odczuwa pani tęsknoty za telewizją?
KL: Najbardziej żałuję, że nie widzę tego szybu i tych młoteczków... Rozstałam się z telewizją, bo tego chciałam. Nie potrafiłam odnaleźć się w tym świecie pełnym nowej techniki. Ale nie mam poczucia, że straciłam coś w życiu. Teraz po prostu znajduję czas na inne zajęcia, które wymagają zaangażowania. Lubię obcować z przyrodą, spaceruję, zbieram grzyby...
DZ: Jednak wciąż jest pani aktywna zawodowo.
KL: Tak, ale głównie poprzez prowadzenie różnych imprez kulturalnych. Bardzo cenię sobie kontakt z publicznością, która zna mnie ze szklanego ekranu. Chyba nie mogłabym zrezygnować z pracy estradowej, która daje mi dużo energii i zadowolenia.
DZ: Publiczność również daje pani odczuć swoją sympatię. Dzisiaj jest pani gościem naszego koncertu "Śląska Gala Biesiadna", będąc współprowadzącą imprezę, obok Józka Poloka.
KL: Bardzo się cieszę na ten wieczór, bo znowu będą miała okazję posłuchać śląskich pieśni i typowo regionalnych melodii. Natomiast muszę podkreślić, że ta śląska piosenka często mi towarzyszy. Zarówno zięć, jak i ja gramy na akordeonie. Z przyjemnością korzystam też z fortepianu, który stoi u mojej córki.
DZ: Muzyka zawsze pełniła ważną rolę w pani życiu?
KL: Oczywiście! W kwestii zawodowej wystarczy wspomnieć te wszystkie wspaniałe zespoły działające przy kopalniach, czy chóry. A moja przygoda z muzyką rozpoczęła się jeszcze w liceum, gdzie występowałam w taneczno-wokalnym zespole. Rzecz jasna śpiewałam i tańczyłam (śmiech).
Urodzona w Tychach
Jedna z najpopularniejszych spikerek telewizyjnych, Krystyna Loska, urodziła się 25 lipca 1937 roku w Tychach. Swoją 10-letnią przygodę z Telewizją Katowice rozpoczęła w latach 50. Następnie w warszawskiej centrali Telewizji Polskiej pracowała jako jako prezenterka i konferansjerka. Wielokrotnie prowadziła festiwale, m.in. w Sopocie i Opolu. Dziś przejęła to jej córka, również utalentowana dziennikarka - Grażyna Torbicka. Jako spikerka zasłynęła umiejętnością przedstawienia z pamięci programu na cały dzień. Wielokrotnie udawało jej się błysnąć humorem w zapowiedziach programów. Była uważana powszechnie za osobę przynoszącą szczęście polskiej reprezentacji piłkarskiej - w czasach jej świetności zapowiadała jej mecze. Krystyna Loska do dziś pozostaje jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci w całej historii TVP.
Jak wyprać kurtkę puchową?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?