Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Maksymilianem Klankiem, prezesem Zarządu Kompanii Węglowej SA

Rozmawiał Mariusz Urbanke
Kierował pan do niedawna Katowickim Holdingiem Węglowym, spółką, która osiągała z roku na rok coraz lepsze wyniki. Kto pana namówił, żeby wziąć ten pasztet w postaci Kompanii Węglowej? Trudno tu mówić o namowie.

Kierował pan do niedawna Katowickim Holdingiem Węglowym, spółką, która osiągała z roku na rok coraz lepsze wyniki. Kto pana namówił, żeby wziąć ten pasztet w postaci Kompanii Węglowej?

Trudno tu mówić o namowie. Raczej traktowałbym to jako rodzaj wyzwania - podjęcia się trudnej roli szefa nowej dużej firmy, która czerpiąc z dobrych doświadczeń Holdingu, może w krótkim czasie znaleźć się w warunkach rynkowych i pokonać stojące przed nią przeszkody.

Na razie wyniki Kompanii są katastrofalne - od momentu powstania spółka "dorobiła" się prawie 600 mln zł strat. Jak pan ocenia dotychczasowe funkcjonowanie Kompanii?

Trzeba z szacunkiem odnieść się do byłego zarządu i prezesa Jarosława Klimy, który zorganizował to przedsięwzięcie. Proszę pamiętać, że aby taki kolos w krótkim czasie mógł zacząć funkcjonować, trzeba było ogromnej pracy i dużej sprawności organizacyjnej. W Kompanii pracuje blisko 80 tys. osób. Trzeba co miesiąc zapewnić pieniądze na wypłaty dla nich. Tymczasem Kompania wystartowała z 4 miliardami złotych długu przejętego od spółek węglowych oraz niedoborem kapitału własnego w wysokości 2,4 miliardów złotych. Mamy przeterminowane należności wobec dostawców idące w setki milionów złotych, musimy się borykać z setkami zajęć komorniczych. To wszystko sprawia, że Kompania przynosi na razie duże straty. Podjęliśmy już jednak decyzje, które pozwolą odwrócić niekorzystny trend. Musi nastąpić poprawa bieżącej działalności. Nie do przyjęcia jest fakt, że Kompania przynosi straty na sprzedaży węgla.

Czy to jest powód, dla którego chcecie dokonać radykalnych cięć i zlikwidować pięć kopalń, a kolejnych dwóch, trzech pozbyć się na rzecz Południowego Koncernu Energetycznego?

Nie chciałbym mówić o tym w kategoriach radykalnych cięć. Nasz program zakłada selekcję pozytywną. Chcemy inwestować w kopalnie, które spełnią wszystkie kryteria - będą mogły się rozwijać, ograniczać koszty i uzykiwać dodatni wynik finansowy.

Chciałbym jednak podkreślić, że cały czas musimy się kierować logiką i doświadczeniami, które do tej pory zdobyliśmy. Nie ulega wątpliwości, że zapotrzebowanie na węgiel spada. Potwierdzają to analizy przygotowane przez ekspertów. W związku z tym konieczne jest dostosowanie poziomu wydobycia do potrzeb rynkowych. Dlatego przyjęliśmy program restrukturyzacji, uwzględniający trudny problem, jakim jest ograniczenie zdolności produkcyjnej poprzez wyłączenie z funkcjonowania tych kopalń, które zgodnie z przyjętymi kryteriami nie będą w stanie uzyskać rentowności.

Krótko mówiąc - lista kopalń do likwidacji jest już gotowa...

Jest to lista kopalń, które chcemy przekazać do Spółki Restrukturyzacji Kopalń, gdzie te zakłady będą jeszcze przez jakiś czas funkcjonować. Wygaszanie wydobycia następować będzie stopniowo, tak żeby górnicy nie zostali gwałtownie pozbawieni środków do życia. Liczymy, że ograniczanie zatrudnienia będzie się odbywać przede wszystkim w sposób naturalny, np. poprzez odejścia na emeryturę.

Eksperci przekonują, że mamy za dużo węgla. Skąd zatem ogromne kolejki, które tworzą się pod kopalniami zawsze jesienią?

To wynika zwykle ze złej organizacji systemu sprzedaży węgla. W Katowickim Holdingu Węglowym rozwiązaliśmy ten problem bardzo prosto poprzez stworzenie sieci autoryzowanych sprzedawców, którzy gromadzili odpowiednie zapasy węgla w terenie. Był to przede wszystkim węgiel gruby, na który jest największy popyt i za który można uzyskiwać najkorzystniejsze ceny. W Kompanii też zamierzamy stworzyć taki system sprzedaży, żeby nie tworzyć barier załadunkowych jesienią.

Wiele osób - w tym związkowcy - mówi tak: nie likwidujmy kopalń, lecz ograniczajmy wydobycie w każdej z nich. Wtedy wszystkie przetrwają, a węgla będzie tyle, ile potrzebuje rynek. Co pan na to?

Likwidowanie części mocy we wszystkich kopalniach mogłoby pogorszyć wyniki tych zakładów, które są rentowne. Lepiej więc podjąć zdecydowane kroki.

Można co prawda podjąć decyzje w miarę łagodne, ale jeżeli będzie to oznaczało, że w niedalekiej przyszłości konieczne będą kolejne trudne decyzje, to restrukturyzacja będzie procesem ciągle wywołującym niepewność, czy te wyrzeczenia są wystarczające, czy też to jeszcze nie wszystko. Załatwienie problemu ,na dziś" i wracanie do niego w przyszłości byłoby - mim zdaniem - nieuczciwe, niemoralne i nie spełniałoby żadnych kryteriów merytorycznych. Chciałbym, żeby nie doszło do takiej sytuacji, że musimy znosić ból po bólu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto