Dziennik Zachodni: Dzięki wieściom napływającym zza oceanu przełom roku był dla polskich kibiców hokeja radośniejszy. Wreszcie zaczął pan regularnie grać w NHL i strzelać gole dla Toronto Maple Leafs.
Mariusz Czerkawski: Moja cierpliwość została nagrodzona – szkoleniowiec „Klonowych Liści” Pat Quinn w końcu zaczął na mnie stawiać. Ciężko pracowałem na treningach i wreszcie dostałem swoją szansę gry. W ostatnich ośmiu meczach Maple Leafs strzeliłem cztery gole. Równie ważne jest to, że drużyna ze mną w składzie zaczęła wygrywać. Zwyciężyliśmy w sześciu ostatnich spotkaniach ligowych.
DZ: Tak dobra seria osłodziła chyba panu i kolegom fakt, że Nowy Rok witaliście na pokładzie samolotu?
MC: W Sylwestra graliśmy z New Jersey Devils i choć zaraz po meczu wsiedliśmy w samolot, żeby jak najszybciej być w domu, to faktycznie w Toronto wylądowaliśmy już po północy. Moja narzeczona Emilia czekała jednak na mnie i kiedy dotarłem do domu wspólnie wypiliśmy lampkę noworocznego szampana.
DZ: Wcześniej w Kanadzie odwiedziła pana mama. Wizyta przyniosła szczęście?
MC: Mama przyjechała na święta Bożego Narodzenia. Po raz pierwszy była w Toronto. W trakcie dwutygodniowego pobytu zobaczyła na żywo trzy mecze Maple Leafs i chyba rzeczywiście przyniosła mi szczęście, bo grałem w tych spotkaniach naprawdę dobrze, a moja drużyna zawsze zjeżdżała z lodu w glorii zwycięstwa.
DZ: To nie jedyna świąteczna niespodzianka, bowiem pod choinką każdy z graczy Maple Leafs znalazł nowe auto.
MC: To zupełnie niesamowite, ale najlepiej świadczy, jak wielkim zainteresowaniem cieszy się w Kanadzie hokej i jaką pozycję na tutejszym rynku ma Maple Leafs. Do naszego klubu zgłosili się szefowie kanadyjskiego przedstawicielstwa BMW, oferując każdemu zawodnikowi nowy terenowy samochód X-5. Auta zostały nam wypożyczone na trzy miesiące, a po tym okresie wraz z autografem pierwszego właściciela zostaną wystawione na specjalną aukcję, z której dochód trafi na konto kilku miejscowych organizacji charytatywnych. Nie było więc rady – wstawiłem swój stary samochód do garażu i teraz poruszam się po Toronto nowym BMW. Zresztą w zimowych warunkach jeździ się tą terenówką bardzo dobrze.
DZ: Niewiele jednak brakowało, żeby nie dostał pan tego samochodu i w ogóle wyprowadził się z Kanady.
MC: Kiedy nie grałem w NHL, zgłaszały się do mnie różne kluby z Europy. Poważna oferta napłynęła ze Szwecji, ale po ubiegłorocznych doświadczeniach głośno powiedziałem, że nie chcę już grać w tym kraju. Znacznie dłużej kusiła mnie jedna z drużyn ze Szwajcarii. Rozważałem bardzo długo tę propozycję, ale w końcu zdecydowałem się odmówić i cieszę się, że tak zrobiłem, bo, jak już powiedziałem, doczekałem się w końcu szansy gry w Toronto.
DZ: Jakie są plany i życzenia jedynego Polaka w NHL na progu nowego roku?
MC: Chcielibyśmy jak najdłużej podtrzymać zwycięską passę drużyny, ale będzie to bardzo trudne, bowiem w ciągu paru najbliższych dni czekają nas niezwykle ciężkie wyjazdowe spotkania. Właśnie przylecieliśmy na zachodnie wybrzeże Kanady, gdzie dziś zagramy z Calgary Flames, jutro z Edmonton Oilers, a na początku przyszłego tygodnia z Vancouver Canucks. To trzy czołowe drużyny północno-zachodniej dywizji i wygrać z nimi na ich terenie nie będzie łatwo, ale po ostatnich sukcesach nastroje w naszym zespole są bardzo bojowe. Plany na dłuższą metę to przede wszystkim zakwalifikowanie się do play off. Na półmetku zmagań jesteśmy na szóstym miejscu w Konferencji Wschodniej, a do decydującej rozgrywki awansuje osiem ekip. Wierzę zresztą, że z tak zasłużoną dla hokeja drużyną jak Maple Leafs jestem w stanie powalczyć o Puchar Stanleya. Jeśli chodzi o moje osobiste życzenia, to chciałbym wzbogacić mój dorobek bramkowy o kolejne gole i przede wszystkim nadal regularnie występować w drużynie z Toronto.
Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?