MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Piotrem Najsztubem

Rozmawiała: Izabela Kacprzak
"Ogólnie jestem za zdrowym rozsądkiem. Moja rola w życiu publicznym nie polega jednak na posiadaniu poglądów, tylko na wątpienie w poglądy innych. " Czy na dźwięk nazwiska Najsztub politycy wyłączają już ...

"Ogólnie jestem za zdrowym rozsądkiem. Moja rola w życiu publicznym nie polega jednak na posiadaniu poglądów, tylko na wątpienie w poglądy innych. "

Czy na dźwięk nazwiska Najsztub politycy wyłączają już telefony?
Jeszcze nie, ale chyba też nie mają powodów, bo ja używam tylko słów.

Ale to słowo najbardziej boli.
Boleć może boli, ale krzywdy specjalnej słowo zrobić nie może. Polityk powinien być gotowy podjąć najostrzejszą formę rozmowy - to jest jego zawód. Żyjemy w czasach, w których co rusz dowiadujemy się, że jesteśmy okłamywani. W takich czasach politycy muszą być przygotowani na agresywną rozmowę.

Odmówił już panu ktoś takiej ostrej rozmowy?
Jeśli chodzi o "Przekrój" to nie, problemy są z ustaleniem wolnego terminu, bo i tu, i do TVN robimy to w ostatniej chwili, ze względu na aktualność. Zazwyczaj umawiam się w sobotę.

Ale byli tacy, co pana unikali - premierzy Buzek i Miller...
Kiedy ten rząd gasł, Leszek Miller istotnie unikał spotkania ze mną, uporczywie przesuwał termin. Zgodził się, jak wszystko było przesądzone.

Zapytam z innej beczki - czy jest ktoś kto stara się wprosić do pana na wywiad?
Tak, byli tacy.

Kto?
Ministrowie tego rządu, ale bez nazwisk, bo mi nie wypada.

Po co się pchali na afisz? Chcieli się z czegoś wytłumaczyć?
Chcieli się pokazać, bo wielu z nich było anonimowymi ministrami w rządzie, nikt o nich nie słyszał. Tłumaczyłem im, że nie ma pretekstu do rozmowy. W TVN-ie też mi nikt nie narzuca rozmówcy. Rozmawiamy o doborze gości z Edwardem Miszczakiem, ale głos decydujący mam ja, bo to mój program autorski.

Czym różni się dla pana wywiad prasowy od telewizyjnego - poza, oczywistą, stroną techniczną?
Wadą, pozornie, wywiadu prasowego jest to, że mogę prowadzić go godzinę, półtorej i potem ścinam go o połowę, wyciągając to co najważniejsze. To redagowanie jest bardziej świadome. W telewizji nie mogę dokonywać takich skrótów. Siłą natury, rozmowa telewizyjna jest bardziej chaotyczna, natomiast ma swoje zalety - widzowie mogą obserwować rozmawiających i poza słowami wyłapywać jeszcze inny przekaz.

Jest pan bezlitosny dla swoich rozmówców. Do tego podział sił jest nierówny - ma pan większą władzę, gdyż stoi, a oni muszą siedzieć jak w szkolnej ławce. Każdy rozmówca jest na przegranej pozycji.
Nic podobnego. W wygodniejszej - bo siedzą. Wcale nie patrzę na nich z góry. Nie lubię siedzieć, bo mam problemy z kręgosłupem i dlatego albo leżę, albo chodzę. Z tym leżeniem nie wyszło. Próbowaliśmy wprowadzić je w życie, ale było odbierane jako dowód lekceważenia rozmówcy. Dlatego pozostało mi chodzenie. Chodzę jednak nie tylko z powodów zdrowotnych, ale dlatego, że mi się lepiej myśli. Charakter zresztą też mam "nieprzysiadalny" - jak siedzę, to przysypiam.

Charakter to ma pan impulsywny. Widać jak pana czasem ten rozmówca irytuje. Co pana najbardziej wkurza w politykach?
Nie lubię rozmówców, którzy nie lubią rozmawiać i traktują rozmowę, jako zagrożenie. Denerwuje mnie, kiedy nie chcą odpowiadać na pytania, tylko kluczą. Rozumieją pytanie, ale z jakichś względów próbują o czymś innym opowiadać. A ja i tak będę pytał tak długo, aż dowiem się tego, czego się chcę dowiedzieć, albo usłyszę: "nie mam na ten temat nic do powiedzenia". Rozmowa ma biec od sensu do sensu, a nie być boksowaniem.

Są pytania, po których jakiś rozmówca chciał wyjść?
Nawet jak chciał, to tego nie zrobił. Podczas mojej ostatniej rozmowy z ministrem Wiesławem Kaczmarkiem, dwa razy był tego bliski, ale wytrzymał i został.

Wydawało mi się, że przez moment myślał o tym również minister sprawiedliwości Marek Kalwas.
On mnie rozczulił. Ktoś taki jak Marek Kalwas nie powinien być w tych czasach ministrem sprawiedliwości, bo jest to człowiek na świat kompletnie poukładany. Na świat, w którym mógłby tylko sprawdzać czy wszystko dobrze chodzi. A świat jest inny - kaszanka w prokuraturze, niewydolność sądów. Potrzebujemy innego człowieka dlatego cały czas go namawiałem, żeby zrezygnował z funkcji. Dla dobra swojego i nas wszystkich.

Każdy z nas ma jakiś wrogów. Kiedyś powiedział pan, że mamy całe życie, żeby ich sobie naprodukować. A pan dużo ich naprodukował?
Tak. Przez wywiady, styl bycia, pewne lekceważenie otoczenia.

Jakie poglądy polityczne ma Piotr Najsztub?
Jacek Żakowski słusznie kiedyś zauważył, że jestem tzw. mydłem politycznym, czyli nie wiadomo czym. Raczej wrażliwym liberałem, a ogólnie jestem za zdrowym rozsądkiem. Moja rola w życiu publicznym nie polega jednak na posiadaniu poglądów, tylko na wątpienie w poglądy innych.

Przechodzi pan z politykami na ty?
Tylko z jednym jestem na ty - to Donald Tusk. Poznałem go w starych czasach w gdańskiej opozycji. Za późniejszych rządów liberałów, dziennikarze byli bardzo blisko rządzących. Byliśmy w podobnym wieku, co też nie było bez znaczenia. Z innymi spotykam się tylko na okoliczność wywiadu, na bankiety nie chodzę, i nie czuję takiej potrzeby.

Jak pan myśli kto wygrał pojedynek na telewizyjne wywiady - Tomasz Lis w Polsacie czy Piotr Najsztub w TVN?
Gdybyśmy startowali jednego dnia, o jednej porze, w telewizjach, które mają taki sam zasięg, to moglibyśmy realnie oceniać kto wygrał. A tak? On walczy w czwartek i ma otoczenie reportażowo-publicystyczne, ja w niedzielę i walczę z trzema filmami. On robi jednak zupełnie inny program niż ja - uspokaja, ja pokazuję chaos, by coś z niego wyławiać. Zasięg Polsatu to 97 proc. kraju, TVN - 72 proc. Nie walczymy w tych samych butach.

A czy jest jakaś cecha, której pan zazdrości Tomaszowi Lisowi?
Dykcji, bo ja mam z tym problem i mówię bełkotliwie. Ludzie mnie oglądają i powinni zrozumieć co mówię, a nawet ja mam czasem z tym problemy. I jeszcze zazdroszczę mu przekonania, że Tomek wie, jak powinno być na świecie. Ja tego przekonania nie mam.


Piotr Najsztub miał być malarzem, został dziennikarzem. Jak opowiada, po jednej, mocno alkoholowej imprezie obudził się pracownikiem "Gazety Wyborczej" i tak zostało na kilka lat. W "GW" był dziennikarzem śledczym. Trafił do telewizji TV2, gdzie z Jackiem Żakowskim prowadzili "Tok Szok" - pierwszy polityczno-społeczny talk show przy udziale publiczności. Na krótko zmienił branżę - został naczelnym plotkarskiego miesięcznika "Viva! ", potem przeniósł się do "Przekroju".
Jego wywiady z politykami przyniosły mu sławę, uznanie środowiska i nagrodę miesięcznika Press.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

POLITYCY jako dzieci

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto