Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z reżyserem Radosławem Dunaszewskim, twórcą filmu na podstawie historii Zbigniewa Nowaka

Marcin Zasada
Radosław Dunaszewski.
Radosław Dunaszewski.
Dziennik Zachodni: Śląsk to bardzo ważne miejsce w twoich filmach. Czujesz sentyment do rodzinnych stron? &nbsp RADOSŁAW DUNASZEWSKI: Ja jestem dzieckiem Śląska i Zagłębia.

Dziennik Zachodni: Śląsk to bardzo ważne miejsce w twoich filmach. Czujesz sentyment do rodzinnych stron?
&nbsp
RADOSŁAW DUNASZEWSKI: Ja jestem dzieckiem Śląska i Zagłębia. W przypadku naszego nowego serialu "Nadzieja umiera ostatnia" to idealny układ, ponieważ mamy w nim historie zarówno ze śląskich, jak i zagłębiowskich kopalń. Urodziłem się w Dąbrowie Górniczej, ale dzieciństwo spędziłem w Katowicach-Brynowie. Mieszkaliśmy tuż obok kopalni Wujek, w której pracował mój ojciec. Potem wróciłem z rodzicami do Dąbrowy, a w czasie studiów znów znalazłem się w Katowicach. Jak widać, jestem od lat związany z tym regionem.

DZ: Większość bohaterów twoich filmów to również Ślązacy.

RD: Główną bohaterką serialu "Chicago" była Teresa mieszkająca na granicy Katowic i Chorzowa. W "Bitwie o Anglię" pokazywaliśmy Ślązaków, którzy wyjechali do pracy na Wyspy. Bohaterami naszej najnowszej produkcji "Nadzieja umiera ostatnia", opowiadającej o katastrofach górniczych, są mieszkańcy Śląska i Zagłębia.

DZ: Czy pokazywanie ich życia nie jest egzotyką na przykład dla ludzi z Warszawy?

RD: Te czasy już minęły. Nie zmienia to jednak faktu, że Warszawa, podobnie jak cała Polska, jest ciekawa Śląska. Mieszkańcy innych części Polski niewiele wiedzą o tym regionie. Większości Polaków górnictwo kojarzy się niestety tylko z dwoma rzeczami: strajkami i wypadkami. Nasz serial daje możliwość pokazania z jednej strony różnych historii związanych z górnictwem, a z drugiej - ludzi, którzy wykonują ten zawód.

DZ: Czy ostatnia katastrofa w Halembie miała jakiś wpływ na powstanie "Nadziei... "?

RD: Wbrew plotkom, pomysł na serial zrodził się długo przed tą katastrofą. Halemba nieszczęśliwie wpisała się w nasze plany przykrywając trochę cieniem historię uratowanego wcześniej Zbyszka Nowaka. Co ciekawe, pomysłodawcą serialu "Nadzieja umiera ostatnia" był Piotr Walter, prezes stacji TVN. Po przyjęciu tego zadania, ponad pół roku spędziłem na przygotowywaniu dokumentacji. Siedziałem w bibliotekach i studiowałem tony dokumentów. Po kilku miesiącach odkryłem, że w ostatnim pięćdziesięcioleciu w kopalniach zginęło około 2,5 tysiąca ludzi. To był dla mnie szok - to tak, jakby z powierzchni ziemi zniknęła duża wieś. Nie chodziło mi jednak o to, żeby zrobić serial tylko o wypadkach. Katastrofa to jedynie pretekst do opowiedzenia historii, historii ludzi, którzy brali w niej udział, ich rodzin... Po ostatnim wypadku w Halembie cały czas mówiło się o 23 górnikach. A za anonimowym tworem "23 górników" kryły się nazwiska, rodziny, ich różne losy. Właśnie takie historie tworzą nasz serial.

DZ: Jak udało ci się przekonać tych ludzi, żeby opowiedzieli ci o swoich przeżyciach?

RD: Zdawałem sobie sprawę, że nie mogę jeszcze rozmawiać z ludźmi, w których tkwi cierpienie i ból. To pewne sacrum, do którego nie powinno się wkraczać. Między innymi dlatego nie robimy odcinka o zeszłorocznej katastrofie w Halembie. W każdym przypadku, zanim przyjechaliśmy na zdjęcia, rozmawialiśmy z ludźmi, których dotyczyła dana historia. Tak się złożyło, że nikt nam nie odmówił, choć mieliśmy pewne problemy przy kręceniu części o wypadku w kopalni Niwka-Modrzejów. Generalnie ludzie chętnie opowiadają o swoich przeżyciach, wierzę, że działa to terapeutycznie. Zbyszek Nowak sam traktuje to w taki sposób. Rozmawiając, zrzuca ten ciężar ze swojej duszy i jest mu lżej. Poza tym ludzie chyba nam zaufali, bo zrozumieli, że nie chcemy epatować bólem i śmiercią.

DZ: Jeden z odcinków poświęcony jest wypadkowi i uratowaniu Zbigniewa Nowaka. Na jego podstawie kręcisz też film fabularny. Czy serial był inspiracją dla produkcji kinowej?

RD: Robiąc seriale dokumentalne zawsze wierzyłem, że to temat mnie znajdzie. Wielu moich kolegów po studiach wychodziło z założenia: muszę zrobić film jak najszybciej. To ciśnienie powoduje, że często dokonuje się nieodpowiednich wyborów. Mnie zawsze inspirowała rzeczywistość, dzięki temu lepiej czuję prawdziwą historię, łatwiej jest mi ją opowiedzieć. I wiem, że nie będzie w niej fałszu, bo jako dokumentalista jestem na tym punkcie przeczulony. Po wypadku Nowaka nie przeszło mi przez myśl, że to może być materiał na film. Wszyscy rozmawiali z nim o tym samym. A mnie zainteresowała nie tyle kopalnia, co życie Nowaka i rodzina. Wyszła z tego niesamowita opowieść. Zrozumiałem wtedy, że to jest temat. Jednak mój film nie będzie wiernie przedstawiał historii Zbyszka.

DZ: Nie boisz się, że może to być albo opowieść zrozumiała tylko dla ludzi na Śląsku, albo dla wszystkich, a ceną tego będzie jej spłycenie?

RD: Oczywiście, że się boję, bo prawdziwe życie zawsze jest piękniejsze i bardziej autentyczne. Z drugiej strony wiem, że ta historia jest na tyle uniwersalna, że zrozumieją ją nie tylko ludzie na Śląsku, ale i w Warszawie, Krakowie, Gdańsku, a także w Berlinie i Nowym Jorku. Nie zamierzam wymyślać niczego, co fałszowałoby tę opowieść. Nie obawiam się, że wymknie mi się ona spod kontroli albo że zrobię ckliwy film. Idę za głosem Zbyszka. Na jego przykładzie widać, że to, co jest najważniejsze w ludziach, jest takie samo na Śląsku, nad morzem, w Małopolsce i na Wyspach Karaibskich. Na całym świecie podobnie się boimy, podobnie kochamy. To nas łączy. Historia Zbyszka ma w sobie ten uniwersalizm. W ekstremalnych warunkach, w obliczu śmierci, człowiek jest obnażony. I nieważne, czy jest bogaty czy biedny. Dlatego będzie to zrozumiałe dla każdego. I dobrze, że rzecz dzieje się w tym regionie, bo będzie można pokazać pewne przymioty, z których słyną ci ludzie - pewną siłę na przekór czasom, w których żyją, niezłomność, pozycję kobiety w rodzinie...

DZ: Kiedy możemy spodziewać się twojego filmu w kinach?

RD: Jesteśmy w trakcie przygotowywania scenariusza. Potem czeka nas dobór obsady i jeszcze mnóstwo pracy. Myślę, że potrzebujemy przynajmniej roku, by film mógł ujrzeć światło dzienne.

DZ: Podoba ci się obecny sposób przedstawiania Śląska w polskich filmach?

RD: Uważam, że ten region zniknął z kina. Kazimierz Kutz stworzył piękny Śląsk, wychowałem się na jego twórczości. Zresztą w moim filmie będzie też scena, którą można odczytywać jako hołd dla niego. Dziś ten region w filmach to stary facet ciągnący złom, bieda, brudne podwórka i szczekające psy. Ja nie chcę takiego Śląska, nawet jeśli on taki bywa w rzeczywistości. Przecież mieszkają tu ludzie, którzy żyją normalnie, podczas kręcenia "Nadziei..." poznałem ich bardzo wielu. W historii Zbyszka chcę poszukać pięknego Śląska.

DZ: Nie korci cię, by samemu stanąć przed kamerą? Nie chciałeś nigdy zostać aktorem?

RD: Chciałem. Podczas realizacji jednej z fabuł próbowałem swoich sił w aktorstwie, ale potem zobaczyłem efekt na ekranie i uczciwie stwierdziłem, że się nie nadaję. Nie była to zresztą tylko moja opinia (śmiech). W ogóle nie mam talentu aktorskiego. Z drugiej strony wiem, czego oczekiwać od aktora na planie. Wiem jak powinien grać. Ta wiedza i sama umiejętność grania to jednak dwie różne rzeczy, które rzadko idą w parze. Ja zawsze lubiłem opowiadać historie. Wolę być kompozytorem i kierować orkiestrą niż w niej grać.

Radosław Dunaszewski urodził się 4 maja 1971 roku w Dąbrowie Górniczej. Od początku kariery związany z TVN. Autor licznych reportaży, reżyser seriali „Chicago”, „Jarmark Europa”, „Bitwa o Anglię”, „Wielkie ucieczki” i realizowanego właśnie „Nadzieja umiera ostatnia”. Był również współtwórcą słynnych „Pręg” Magdaleny Piekorz. Właśnie rozpoczął prace nad filmem na podstawie historii Zbigniewa Nowaka.

od 7 lat
Wideo

Jak wyprać kurtkę puchową?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto