Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Tomkiem Makowieckim

Ola Szatan
Tomek Makowiecki: Doszedłem do wniosku, że czas zacząć pracę na własny rachunek.
Tomek Makowiecki: Doszedłem do wniosku, że czas zacząć pracę na własny rachunek.
Podobno zacząłeś grać w tenisa? Tak, codziennie rano o godzinie 8 funduję sobie 40-minutowy trening. To twoja nowa pasja obok muzyki? Chciałem jakoś odreagować smutek i nostalgię, które pojawiły się na mojej ...

Podobno zacząłeś grać w tenisa?

Tak, codziennie rano o godzinie 8 funduję sobie 40-minutowy trening.

To twoja nowa pasja obok muzyki?

Chciałem jakoś odreagować smutek i nostalgię, które pojawiły się na mojej nowej płycie. Dwa lata nad nią pracowałem, więc siłą rzeczy ten melancholijny klimat bardzo osiadł mi w głowie (śmiech).

Jesteś przecież młodym, wciąż bardzo dobrze rokującym wokalistą!

Jestem osobą o introwertycznym charakterze, która na dodatek cały czas chodzi z głową w chmurach. Od razu po maturze wyprowadziłem się z domu, więc dość wcześnie musiałem zacząć sobie radzić samodzielnie. Taka przyspieszona szkoła życia, która jednak dała mi bardzo wiele.

Mówisz, że pracowałeś nad płytą 2 lata. Potrzebowałeś aż tyle czasu?

Sam repertuar powstał bardzo szybko. Komponowanie piosenek zajęło mi niecały miesiąc. Jednak najwięcej czasu straciłem na poszukiwanie młodego, ambitnego producenta.

Aż w końcu znalazłeś!

Trafiłem na Daniela Blooma, który był kompozytorem ścieżek dźwiękowych do filmów: "Tulipany" i "Kallafiorr", a poza tym stworzył projekt Physical Love. Błyskawicznie znaleźliśmy wspólny język i dogadaliśmy się mentalnie. Najpierw staliśmy się kumplami, a dopiero potem zaczęliśmy razem pracować. Bloom zaintrygował mnie tym, że ma mnóstwo zainteresowań, a wśród nich jest m.in. archeologia i wszystkie sprawy związane z kosmosem.

Jak znalazłeś inspirację do brzmień, które zdecydowałeś się przemycić na swoją płytę?

Ostatnimi czasy nic nie zachwyciło ani nie powaliło mnie na łopatki, jeśli chodzi o współczesną muzykę. Dlatego musiałem podejść do tego z innej strony. Zacząłem odkrywać nowe horyzonty w starych rzeczach, które swoje dawno przeżywały już swoje pięć minut. Zachwyciła mnie muzyka filmowa, polska i francuska, brzmienia z lat 60. i 70. Czuję, że to były najlepsze momenty w historii. W pewnym momencie zacząłem szukać w muzyce prawdy. Tu ją znalazłem.

Kiedy po raz pierwszy usłyszałam twoją nową płytę, miałam wrażenie, że to Lenny Kravitz w polskim wydaniu!

Bardzo cenię tego artystę, ale też wiem, jakimi ścieżkami trafił na to brzmienie. Ja po prostu rozgryzłem Kravitza! Przez to, że zacząłem grzebać w starych albumach, doszedłem do wniosku, że wielu współczesnych artystów czerpie inspiracje z czarnych płyt z lat 60. Prosty przykład - Betty Davis, czarnoskóra aktorka, nagrała trzy płyty. Kiedy ich posłuchałem, miałem wrażenie, że trafiłem właśnie na Kravitza!


Czarne płyty pozwoliły ci znaleźć klucz do swojego nowego krążka?

Zbieranie winyli to moja kolejna pasja. Uwielbiam odwiedzać komisy płytowe. Bardzo często w tym celu jeżdżę do Berlina i Londynu w towarzystwie znajomych.

Ale wśród twoich inspiracji znalazły się również dokonania polskich artystów!

Tak, dzięki producentowi odkryłem m.in. przeboje Komedy czy... Urszuli Sipińskiej!

"Ostatnie wspólne zdjęcie" to płyta już nie dla nastolatek, które kojarzą cię z programu "Idol", ale bardziej dla koneserów.

Pierwsza płyta nagrana jeszcze jako Makowiecki Band była dosyć naiwna. Ale mimo to mam do niej duży sentyment. W pewnym momencie doszedłem do wniosku, że czas zacząć robić coś na własny rachunek. Kiedy zamknąłem się sam w domu i zacząłem robić swoje rzeczy, wiedziałem, że to jest to. Mam do swojej twórczości emocjonalny stosunek, jest dla mnie bardzo osobista. Rozstałem się z chłopakami z zespołu, ale w przyjaznej atmosferze.

Tomek Makowiecki, rocznik 1983, największą popularność zdobył, gdy dotarł do finału pierwszej edycji telewizyjnego show "Idol". Wraz ze swoim zespołem wydał płyty "Makowiecki Band" i "Piosenki na nie". Najnowsza, trzecia płyta "Ostatnie wspólne zdjęcie" ukaże się dzisiaj.

Tomek będzie gościem specjalnym trasy zespołu Myslovitz. Muzycy pod wodzą Artura Rojka w grudniu zagrają kilka koncertów, którymi pożegnają się ze swoją publicznością. Na 12 miesięcy bowiem zawieszą działalność. Ostatni koncert odbędzie się 13.12. w katowickim Mega Clubie (ul. Żelazna 9) o 20.30. Bilety w przedsprzedaży kosztują 32 zł.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto