MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Ryzyko kręci jak diabli

Gabriela Lorek, Tomasz Wolff
Czterokołowce (quady) i motocykle crossowe stały się plagą w Beskidach. Policja i straż leśna są bezradne. Za dawkę adrenaliny młodzi ludzie ryzykują życiem.
Czterokołowce (quady) i motocykle crossowe stały się plagą w Beskidach. Policja i straż leśna są bezradne. Za dawkę adrenaliny młodzi ludzie ryzykują życiem.
Motocykliści rozjeżdżają Beskidy! Wjeżdżają w górskie ostępy, na szlaki Beskidu Małego, Śląskiego i Żywieckiego. Zagrażają nie tylko sobie, ale przede wszystkim turystom.

Motocykliści rozjeżdżają Beskidy! Wjeżdżają w górskie ostępy, na szlaki Beskidu Małego, Śląskiego i Żywieckiego. Zagrażają nie tylko sobie, ale przede wszystkim turystom. Policja, pracownicy leśni i ekolodzy wytoczyli wojnę górskim piratom. To samo zrobili ludzie mieszkający w sąsiedztwie lasów. Zaczęli rozwieszać stalowe linki między drzewami, bo nie wierzą w skuteczność policji.

Bez żadnych reguł
Beskidy roją się od poszukujących wrażeń stuprocentowych mężczyzn na diabelnie szybkich maszynach. Im bardziej niedostępne i trudne tereny, tym zachęta większa, bo większy przypływ adrenaliny. Żadnych ograniczeń, żadnych zasad, żadnych dróg! Ich motto po angielsku brzmi: No limits, no rules, no roads!

Pojawiają się znienacka. Najpierw szum lasu zagłusza warkot silników (co sprytniejsi eliminują hałas), a po chwili na szlak wjeżdżają rozpędzone maszyny – najczęściej terenowe motocykle i czterokołowce, ale także jeepy.

– Wjeżdżają na tereny cenne pod względem przyrodniczym, zagrażają zwierzynie i ludziom – mówi Radosław Szymczuk ze Stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot. – Zdarzało się, że przerażeni turyści uskakiwali w popłochu, gdy na leśny trakt wjeżdżała rozpędzona maszyna. Nieraz byli do tego zmuszani nawet leśnicy.

Hubert Kobarski, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Bielsko-Biała: – Ci ludzie nie zdają sobie sprawy, jacy są niebezpieczni, dla siebie również. Były już przecież wypadki śmiertelne!

Górskie stoki są podstępne, kryją wiele pułapek. Ale właśnie to kręci rajdowców. Niczego nie da się przewidzieć, niczego zaplanować. – Przez zachlapaną szybę widziałem kamieniste dno rzeki.
Zatrzymałem na chwilę samochód, a potem wjechałem do wody. Koła nie miały się na czym oprzeć. Gdzie jest dno?! Okazało się, że nie wyglądało tak, jak je widziałem z brzegu. Tylko miejscami rzeka była płytka, w innych czarna otchłań! – opowiada z wypiekami na twarzy 32-letni Mateusz, architekt.

To jest wojna
To, że w górach grasuje coraz więcej piratów, wiedzą również goprowcy. Często jeżdżą do wypadków z udziałem motocyklistów.

– Szlaki turystyczne są przeznaczone dla pieszych – mówi naczelnik Grupy Beskidzkiej GOPR, Jerzy Siodłak. – Nie mogą nimi jeździć motocykle czy quady. Tymi trasami poruszają się jedynie specjalistyczne pojazdy GOPR-u i Straży Leśnej, kiedy prowadzimy poszukiwania. Nimi muszą dojechać strażackie wozy bojowe, w razie gdyby w lesie wybuchł pożar.

Rajdowcom w górach wypowiedzieli wojnę policjanci, strażnicy leśni i „zieloni”. Gdy zaczął się sezon dzikich eskapad, ekolodzy z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot rozlepili na szlakach ulotki przeciwko niebezpiecznym rajdom. W górach pojawiły się patrole. „Zieloni” przekazali policji kilkadziesiąt (!) zdjęć górskich piratów z jednego dyżuru.

Pierwsze efekty w lasach Beskidu Śląskiego przyniosły także mieszane patrole policjantów i leśników. Sypią się mandaty. Rajdowcy dostosowali się do sytuacji i coraz częściej rezygnują z dzikich wypraw w ciągu dnia. Do lasu wjeżdżają wieczorami i w nocy. Dalej łamią prawo, płosząc zwierzynę i dewastując szlaki.

Staranował młodnik
– Mimo dwóch śmiertelnych wypadków w Wiśle, wielu motocyklistów i właścicieli quadów nadal szaleje po górach. Kompletnie bagatelizują szkody i ignorują policję. Ostatnio w ręce patrolu wpadł mężczyzna, który skosił część młodnika – opowiada nadkomisarz Mirosław Tronkowski, oficer bielskiej policji.

Całkiem świeża jest również sprawa zatrzymania w Bielsku-Białej właściciela dużej firmy transportowej (ma 7 tirów). Policjanci zaczaili się na niego w rejonie restauracji przy ulicy Karbowej. To ulubiona knajpa dzikich rajdowców. Cynk, że z gór zjechali motocykliści, żeby przy piwie opowiadać swoje przygody, policjanci dostali od mieszkańców. Bogaty crossowiec bawił się z trzema kolegami. Po wyjściu z restauracji (miał 2 promile) wsiadł na quada i chciał jechać dalej.
Zachowywał się bardzo pewnie. Tego dnia pokonał trasę z Klimczoka przez Szyndzielnię na Dębowiec.
Kiedy zatrzymali go policjanci, wezwał ochroniarzy. Goryle mieli bronić quada. – Szefie do domu, czy do firmy? – zapytali pracodawcę, jakby nie widząc gliniarzy. – Na policyjny parking – odpowiedzieli bielscy funkcjonariusze.

Żyłka na pirata
Do walki z leśnymi piratami włączyli się mieszkańcy podgórskich osiedli. Są zdesperowani. Jeden z policjantów ze specjalnego patrolu mówi, że ostatnio natknął się na żyłkę rozwieszoną między drzewami. Inny zdjął stalową linkę rozpiętą na wysokości szyi jadącego.

– To krok do tragedii. Nie chcę myśleć, co się stanie, gdy kierowca trafi na taki drut. Będzie jeźdźcem bez głowy!

Naczelnik GOPR ma nadzieję, że mieszane patrole wkrótce przyniosą efekty. Kobarski przyznaje jednak, że walka nie jest łatwa. Rozpędzonego motocyklisty czy czterokołowca nikt na piechotę nie dogoni. Policja quadów nie ma. – Tylko wozy terenowe, ale przy motocyklu są bez szans – dodaje zastępca naczelnika bielskiego nadleśnictwa. – W lesie rajdowiec ma wiele dróg ucieczki i zjazdów. Trudno przewidzieć, który odcinek obstawić – tłumaczy.

Zidentyfikowanie leśnego pirata jest niemożliwe. Zwykle bowiem jeżdżą zamaskowani, w kaskach, okularach i chustach na twarzach. Odkręcają tablice rejestracyjne, zasłaniają je lub wyginają. – Nie ma na nich rady, a przecież lasu nie ogrodzimy – poddaje się Kobarski.


Trup na miejscu
Wisła Cieńków, 28 maja 2005 roku. 28-letniego mężczyznę wyrzuciło w powietrze, wysoko ponad kierownicę motocykla. Razem z 27-letnim kolegą zjeżdżał w dół stoku żółtym szlakiem. Nie dał rady. Wjechał w wyrwę lub wpadł na korzeń. Tego już nikt nie ustali. Uderzył głową w pień drzewa. Trup na miejscu. Młodszy rajdowiec tylko trochę się potłukł.

Dwie i pół godziny później w Wiśle Gościejowie terenowy samochód suzuki, prowadzony przez 47-letniego mężczyznę, nagle zjechał z drogi. Być może kierowca chciał zawrócić albo po prostu jechał zbyt szybko. Tego też już nikt nie ustali. Teraz to nie ma znaczenia, bo to nie była droga dla crossowców. Jeep koziołkował z półkilometrowej skarpy i zatrzymał się na ogrodzeniu. 47-letni kierowca zginął na miejscu, jego 49-letniemu pasażerowi udało się wyjść z wypadku bez większych obrażeń.

W minionym tygodniu w Szczyrku dwaj mężczyźni z Bielska jeżdżący nielegalnie po stoku quadami wpadli do rowu w rejonie Palenicy, niedaleko czerwonego szlaku z Buczkowic na Skrzyczne. – Nie mieli kasków. Jeden z urazem głowy, a drugi ze złamanym udem trafili do szpitala na oddział intensywnej opieki – informuje Tomasz Jano z GOPR-u. – Problem jest naprawdę poważny – kwituje Kobarski.

Nikogo się nie boją
„Poznacie strach, który przełamiecie radością dokonania czegoś pozornie dla was niemożliwego. Przekonacie się, jak wiele przeciwności jesteście w stanie pokonać i na ile was stać” – tak zachęca się w internecie do ekstremalnych zabaw w terenie. Dzikie wyprawy stały się modną rozrywką dla bogatych. A jeśli ktoś ma kasę na drogie maszyny, stać go na zapłacenie 500-złotowych mandatów.

– Mandaty są za niskie. Zapłaci karę i po sprawie. Może gdyby taki rajdowiec musiał przepracować społecznie 300 godzin przy naprawie dróg leśnych albo gdyby odebrano mu motocykl, czegoś by się nauczył – mówi Hubert Kobarski z Nadleśnictwa Bielsko-Biała. Uczestnicy dzikich wypraw łamią przepisy kilku ustaw.

Każdy wjazd na stoki, o ile nie dotyczy terenów prywatnych, wymaga zezwolenia nadleśnictwa. Całkowicie zakazane jest organizowanie rajdów w parkach krajobrazowych. Ale w Żywieckim Parku Krajobrazowym także pełno wandali. W internecie można znaleźć porady dla rajdowców, jak się stać niewidzialnym dla policji i leśników: jaskrawy, pełen naklejek, chromów i gadżetów pojazd z wdechem „na krótko” stanowi łatwy do namierzenia cel. Lepsze są ciche, podrasowane motocykle i auta, pomalowane w naturalne kolory. (lrk)

od 7 lat
Wideo

Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto