MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Siatkarze zaczynają bój o bilety na igrzyska

Wojciech Koerber
Daniel Pliński: "Chemię mamy tworzyć wszyscy i zawsze, obojętnie%07kto akurat gra w kadrze Polski". arch.
Daniel Pliński: "Chemię mamy tworzyć wszyscy i zawsze, obojętnie%07kto akurat gra w kadrze Polski". arch.
Przepraszam, którędy teraz do Pekinu? - po nieudanych mistrzostwach Europy w wykonaniu naszych siatkarzy to pytanie zaczęło często padać w Polsce. Najkrótsza droga prowadzi przez węgierskie Szombathely i turecki Izmir.

Przepraszam, którędy teraz do Pekinu? - po nieudanych mistrzostwach Europy w wykonaniu naszych siatkarzy to pytanie zaczęło często padać w Polsce. Najkrótsza droga prowadzi przez węgierskie Szombathely i turecki Izmir.

Najkrótsza nie znaczy jednak najłatwiejsza. W tym pierwszym miasteczku rozpoczął się wczoraj olimpijski turniej prekwalifikacyjny. Do dalszych gier w Turcji zakwalifikuje się tylko zwycięzca turnieju na Węgrzech. Polacy pierwszy mecz rozegrają dopiero dzisiaj z Danią (godz. 17.30).

Jedną z bardziej gorących dyskusji wokół naszej kadry wywołuje pozycja libero. Tym razem Raul Lozano zaufał Krzysztofowi Ignaczakowi, zostawiając w kraju Piotra Gacka.

- Najlepiej niech zagra Ignacek. Wtedy wszyscy będą zadowoleni - drwili sobie na forach internetowych co bardziej dowcipni kibice. - Krzysiek ma modniejszą fryzurę i ładniej obserwuje lot piłki - upierały się z kolei panie, włączając się do ogólnonarodowej dyskusji. Ta uwaga dla Lozano nie miała jednak znaczenia. A co miało?

- Uważam, że jestem w wysokiej formie. Bo jeśli Raul mnie powołał, to znaczy, że tak jest - prosto tłumaczył nam Ignaczak.

Zawodnik Resovii zamieszkał wspólnie z Piotrem Gruszką i Łukaszem Żygadłą. Wcześniej, podczas zgrupowań, zawsze kwaterował z Gackiem. - Zawsze byłem z tą kadrą emocjonalnie związany, więc nie czuję się tu nowy. Zresztą, na kolejną imprezę znów może jechać Piotrek - dodał Ignaczak.

Chodzi o niezwykle ważną pozycję. Jak mawiał słynny polski trener: "bez pół litra nie da rady, i bez przyjęcia nie da rady". Skoro o alkoholach mowa. Sztab Lozano szykuje się na to, że w niedzielę - w najważniejszym meczu imprezy - będzie trzeba połknąć Finlandię.

To prawdopodobny scenariusz. W fińskiej grupie znaleźli się Estończycy i Węgrzy, na których niektórzy fachowcy każą uważać. Tamtejsze media swojej drużyny nie zauważają jednak w ogóle. Do wczoraj dziennik "Nemzeti Sport" nie zająknął się o turnieju ani słowem. Chociaż przysłał do Szombathely wysłannika.

- Mam tylko zrobić krótki reportażyk o naszych zawodnikach i wracać - powiedział nam ów wysłannik, Balazs Velicky. I choć Polak, Węgier dwa bratanki, to jednak zainteresowania różne. - Małysz? Nigdy nie słyszałem. Najlepszy na świecie? Rzeczywiście?! - dziwił się dziennikarz.

Zwolennicy spiskowej teorii dziejów ostatnie porażki z Czechami (1:3 i 0:3) składają m.in. na karb średniej współpracy Pawła Zagumnego z Mariuszem Wlazłym. Teraz każdy będzie się uważnie przyglądał, czy aby piłka dobrze wystawiona, czy nie za nisko.

Na razie żyjemy meczem z Danią, która nie potrafiła awansować do ostatnich mistrzostw Europy. W eliminacyjnej grupie B trzykrotnie poległa po 1:3 z Czechami, Słowacją oraz Węgrami. Od 2003 r. prowadzi ją Amerykanin Fred Sturm. Oddanie Danii seta wystawiłoby drużynie Lozano fatalną cenzurkę.

Argentyńczyk znajduje wytłumaczenie ostatnich niepowodzeń: - Nie tylko my nie trzymamy formy. Spójrzmy, co robią mistrzowie Europy, Hiszpanie, w Pucharze Świata. Ulegli nawet Portoryko.

We wtorek, po ośmiogodzinnej podróży z Pragi do Szombathely, chodził nieco podminowany. Podobnie jak opiekun Finów Mauro Berruto. Ten, który z Lozano ma remisowy bilans starć. Jak pamiętamy, to właśnie Włoch jako pierwszy przysłał swoją ofertę do Polskiego Związku Piłki Siatkowej, gdy wybierano trenera biało-czerwonych. Wtedy się jednak nie spodobał. Przekonał za to działaczy w Finlandii, z którą ograł Polskę (3:1) w mistrzostwach Europy.

Po Danii Belgia

Czwartek: Polska - Dania (grupa B, 17.30), Węgry - Estonia (grupa A, 20.00)Piątek: Belgia - Polska (B, 17.30), Węgry - Finlandia (A, 20.00)Sobota: półfinały (15.30, 18.00)Niedziela: finał (15.00).

Do półfinałów awansują dwie czołowe drużyny z każdej z grup i grają na krzyż; w finale spotkają się zwycięzcy półfinałów

Z Danielem Plińskim, siatkarzem reprezentacji Polski i Skry Bełchatów, rozmawia w Szombathely Wojciech Koerber

Czy dwie sparingowe porażki z Czechami (1:3 i 0:3) bardzo popsuły nastroje w reprezentacji?

Z psychicznego punktu widzenia na pewno byłoby fajnie, gdybyśmy zwyciężyli w obu tych spotkaniach, ale nie róbmy tragedii z takich przegranych.

Jest wielce prawdopodobne, że w finale turnieju w Szombathely spotkacie się z Finlandią. Wtedy stanąłby pan oko w oko z klubowym kolegą, Janne Heikkinenem. Padł jakiś zakład, kto będzie górą?

Nie. Janne jest w porządku gościem, naprawdę fajnym facetem. Mógł być złośliwy, podworować sobie z nas trochę już po mistrzostwach Europy w Rosji, ale tego nie robił.

Czy przed turniejem eliminacyjnym do igrzysk myślicie już o tym rywalu?

Nie ma co tak daleko wybiegać w przyszłość, trzeba zacząć od pokonania Duńczyków. Taki błąd popełniliśmy w mistrzostwach Europy, gdzie pierwszy mecz graliśmy z Belgami, a myślami byliśmy już gdzieś dalej.

Po porażce w mistrzostwach Europy mówiliście, że przegrana z tym przeciwnikiem może się wam zdarzyć najwyżej raz na dziesięć razy. To nic innego jak obietnica, że w piątek odniesiemy zwycięstwo.

Tak, pamiętam te słowa dobrze, ponieważ to ja je wypowiedziałem. Musimy się zrewanżować, gdyż to jest słabsza drużyna od naszej. Tak jak porażka z mocniejszą Finlandią mogła się nam przytrafić, tak z Belgami już niekoniecznie.

Nie czytałem ostatnio wywiadu z żadnym z was, w którym nie padłoby pytanie o słynny już konflikt między Zagumnym, Wlazłym i Świderskim. Jak się wam teraz trenuje?

Wszystko jest w porządku. Nie ma żadnego konfliktu pomiędzy tymi siatkarzami. Oni naprawdę bardzo fajnie współpracują, a wszystko zostało rozdmuchane przez media i tyle. Trener się nie zmienił, a my wciąż wierzymy w swoje umiejętności. I żaden z nas nie wpada w panikę przed meczami w węgierskim turnieju.

W Szombathely pod siatką stanie jednak tylko jedna gorąca głowa. Pańska. Nie będzie tu bowiem Łukasza Kadziewicza.

Łukasza na pewno brakuje, ponieważ we wszystkich ważniejszych imprezach grał w pierwszej szóstce. Mam nadzieję, że Wojtek Grzyb godnie go zastąpi, a to, że wskoczy do szóstki dzięki kontuzji kolegi... Cóż, taki jest smak sportu.

Znów jest z wami libero Krzysztof Ignaczak, czyli człowiek odpowiedzialny%07- podobnie jak Kadziewicz- za chemię w zespole biało-czerwonych.

To prawda, chociaż chemię w drużynie musimy tworzyć wszyscy i zawsze. Jest nas przecież dwunastu. Zresztą obojętne czy akurat gramy w kadrze czy znajdujemy się poza nią.

A wśród tej dwunastki kilka czarnych charakterów. Jesteście nimi, czy nie?

Jeśli tak, to tylko w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Jesteśmy czarnymi charakterami - dla rywali.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Grosicki kończy karierę, Polacy przed Francją czyli STUDIO EURO odc.5

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto