Skromne rezerwy

Ci, którzy dostają świadczenia z tzw. starego portfela, narzekają, że ich wyrównywanie idzie za wolno, ciągle brakuje na to pieniędzy. Wiele grup zawodowych liczy, że dostanie wcześniejsze emerytury z ZUS. W dodatku stale rośnie liczba "klientów" ZUS - liczba emerytów w Polsce w 2000 r. wynosiła 4 mln, obecnie wynosi 5 mln. Skąd brać pieniądze na ciągle rosnące potrzeby ZUS? - Aby system emerytalny wytrzymał takie zmiany w strukturze płatników i beneficjentów składek, w 1999 r. w ramach reformy powołano Fundusz Rezerwy Demograficznej - wyjaśnia Maciej Krojec, doradca finansowy Money Expert SA. - W założeniu miała do niego wpływać niewielka część składek emerytalnych, a także kwoty uzyskane z prywatyzacji. Zgromadzonymi w ten sposób środkami fundusz miał obracać na tyle skutecznie, aby w 2009 r. na jego koncie znalazło się 20 mld złotych przeznaczonych na dotowanie wypłaty emerytur dla osób urodzonych w czasie wyżu demograficznego po II wojnie światowej.

Niestety, na koncie Funduszu Rezerwy Demograficznej znalazło się na koniec 2005 roku raptem 1 mld 543 mln złotych. W porównaniu z końcem 2004 r. to i tak duży postęp - wartości aktywów FRD wzrosła w tym czasie o 645 mln złotych - ale w porównaniu z potrzebami i planami, to po prostu katastrofa. - Jest to efekt tradycyjnego już łatania dziur w budżecie oraz zaspokajania żądań finansowych poszczególnych grup społecznych - zwykle tych, które potrafią urządzić głośne manifestacje w stolicy - środkami przeznaczonymi na realizację długoterminowych celów - komentuje Krojec. - Jeśli nie znajdą się brakujące w FRD pieniądze, grozi nam krach systemu emerytalnego. Tradycyjnie w takich przypadkach należy się spodziewać, że rząd - niezależnie od opcji politycznej - sięgnie do kieszeni podatników.