Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Śląscy polarnicy mogli zamarznąć na Spitsbergenie

Ryszard Parka
Krzysztof Dubiel (po lewej) i Maciej Kałwak przed wyprawą na Spitsbergen.
Krzysztof Dubiel (po lewej) i Maciej Kałwak przed wyprawą na Spitsbergen.
Maciej Kałwak i Krzysztof Dubiel, śląscy polarnicy, którzy niespełna tydzień temu wyruszyli na Spitsbergen zostali przetransportowani latającą karetką do szpitala w Longyearbyen, a następnie do Tronso w Norwegii.

Maciej Kałwak i Krzysztof Dubiel, śląscy polarnicy, którzy niespełna tydzień temu wyruszyli na Spitsbergen zostali przetransportowani latającą karetką do szpitala w Longyearbyen, a następnie do Tronso w Norwegii. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Do bazy Longyearbyen trafili po czwartkowej dramatycznej akcji ratowniczej w śniegach norweskiej Arktyki.

- Pierwszą informację o problemach otrzymaliśmy w czwartek, około godz. 13 - mówi Aleksandra Opieła, która w Polsce koordynowała akcję informacyjną wyprawy "HiMountain Spitsbergen 2006". - Burza śnieżna trwała już od dwóch dni. Ale dopiero wtedy polarnicy zdecydowali się wezwać pomoc.

- To było bardzo profesjonalne zachowanie - twierdzi Artur Hajzer, polski himalaista, prywatnie przyjaciel i nauczyciel wspinaczki Macieja Kałwaka. - Nie próbowali walczyć z burzą. Wyczuli, że to się zamienia w kataklizm. Włączyli radioboję - nadajnik, który wysyła sygnał SOS i pozwala na szybkie odnalezienie wzywających pomocy.

Norwegowie usiłowali dotrzeć do uwięzionych w lodach śmigłowcem. Jednak pogarszająca się pogoda zmusiła ich do powrotu. W kierunku namiotu polarników wyruszyła ekipa na skuterach śnieżnych. Droga, na której pokonanie w zwykłych warunkach potrzeba około 90 minut, zajęła im ponad 5 godzin. Zabrali samych polarników. Ich sprzęt, dzięki któremu udało się przetrwać szalejącą burzę, został w lodach.

Maciej Kałwak i Krzysztof Dubiel chcieli zdobyć najwyższy szczyt Spitsbergenu - Newtontoppen (1713 m.).

- To nie jest wysoka góra - mówi Artur Hajzer. - Ani szczególnie niebezpieczna. Ale jest jedyną, na którą wchodzi się z poziomu morza. No i trzeba do niej dotrzeć. A to oznacza pokonanie 160 kilometrów pola lodowego.

Wyprawa miała być rozgrzewką, przed planowaną ekspedycją na Biegun Północny.

Planowana na ponad 2 tygodnie śląska wyprawa na Newtontoppen - najwyższy szczyt Spitsbergenu (1.713 m n.p.m.) zakończyła się po 5 dniach. Macieja Kałwaka i Krzysztofa Dubiela z lodowego pola w norweskiej Arktyce ściągnęli po dramatycznej akcji ratownicy. Tydzień wcześniej inny śląski polarnik, Jacek Bochenek musiał przerwać syberyjską wyprawę do Oceanu Lodowatego.

Problemy polarników zaczęły się jeszcze na lotnisku w Warszawie. Okazało się, że zabrali za dużo wyposażenia. Z pobieżnych szacunków wynikało, że zamiast 45 kg sprzętu i zapasów musieliby ciągnąć po 70 kg.

Spitsbergen przywitał ich śnieżną zadymką i temperaturą minus 20 stopni. Pierwszy odcinek drogi musieli pokonać na skuterach śnieżnych. Potem, od pierwszego biwaku udało im się przejść 10 km. Prędkość wiatru osiągnęła 150 km/h, a temperatura spadła poniżej 30 stopni. O zmroku w szalejącej burzy rozbili drugi biwak i tam utknęli. Kiedy zdecydowali się wezwać pomoc, byli już wyczerpani. Nie nadążali z odśnieżaniem namiotu, a ich puchowe śpiwory wilgotniały. Obawiali się, że przestaną dawać ochronę przed zimnem.

- Maćka znam osobiście. Planowaliśmy nawet wspólną wyprawę do bieguna północnego. - mówi Marek Kamiński, polski polarnik, który zdobył samotnie oba bieguny. Jego zdaniem na Spitsbergenie panowały warunki, z jakimi należy liczyć się o tej porze roku. Sami polarnicy spodziewali się temperatur poniżej 40 stopni. Jednak to nie mróz ich pokonał a potężny śnieżny sztorm. - Wyruszając na taką wyprawę trzeba przećwiczyć wszystkie możliwości. Opracować procedury. Trzeba tu w Polsce nauczyć się, jak wykopać jamę w śniegu by przetrwać burzę - tłumaczy Marek Kamiński. Wspomina wyprawę sprzed dwóch lat, kiedy z Jaśkiem Melą przygotowywał się właśnie na Spitsbergenie do zdobycia bieguna. Wtedy podczas małopolskiej ekspedycji, "Wielkiego Trawersu Spitsbergenu" (600 km na nartach w czasie poniżej 20 dni) zaginął speleolog z Olkusza Adam Kieres, a dwaj inni uczestnicy wyprawy trafili do tego samego szpitala, co śląscy polarnicy. Około 80 km od Longyearbyen dopadła ich trzydniowa burza śnieżna, która zasypała sprzęt i zniszczyła namioty.

Śląscy polarnicy mieli więcej szczęścia. Norwescy ratownicy twierdzą, że to właśnie dobry sprzęt uratował im życie. - Łatwo się o tym opowiada zza biurka - mówi Kamiński, który chwilę wcześniej kontaktował się telefonicznie z polarnikami. - Nieliczni wiedzą jak sobie poradzić w skrajnych sytuacjach. To kwestia treningu i przygotowania się na każdą ewentualność. Właściwie opracowania procedur, które potem wykonuje się niemal automatycznie. Bez zastanowienia.

Kałwak i Dubiel są doświadczonymi speleologami i wspinaczami. Sam Kałwak brał udział w wielu wyprawach wysokogórskich. Dubiel zajmuje się szkoleniami survivalowymi. Zdaniem Marka Kamińskiego i Artura Hajzera, na kryzysową sytuację zareagowali prawidłowo. Nie przecenili swoich sił i nie próbowali bezskutecznie walczyć z żywiołem. - Podczas ekspedycji człowiek trafia na różne sytuacje. I każdą z nich powinien potrafić przewidzieć - mówi Artur Hajzer, zdobywca kilku ośmiotysięczników. - Im lepiej człowiek się przygotuje w Polsce, tym większe ma szanse na przetrwanie - dodaje Kamiński.

Wyprawa "HiMountain Spitsbergen 2006" miała dotrzeć do szczytu Newtontoppen. Polarna wędrówka to jedyna możliwość dotarcia do celu o tej porze roku, kiedy zamarznięte fiordy uniemożliwiają podpłynięcie w pobliże szczytu. Powyżej 1500 m n.p.m. temperatura w ciągu dnia spada do minus 30 stopni, a w nocy sięga nawet 40 stopni mrozu. - Naszym głównym celem jest przygoda i sprawdzenie swoich możliwości, odzież i sprzęt mają nam w tym pomagać - mówił przed wyprawą Maciej Kałwak. - Nie ukrywamy, że mamy pewne plany związane ze zdobyciem bieguna, a ta wyprawa będzie dla nas rozgrzewką - dodawał Krzysztof Dubiel.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto