Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Śląscy windykatorzy ściągają pieniądze także z zagranicy

Aldona Minorczyk-Cichy
W Czechach i na Słowacji windykacja długów ciągle kojarzy się z kijem beisbolowym, pistoletem i wygolonym na zero mięśniakiem. Brakuje profesjonalnych firm.

W Czechach i na Słowacji windykacja długów ciągle kojarzy się z kijem beisbolowym, pistoletem i wygolonym na zero mięśniakiem. Brakuje profesjonalnych firm. To powinno się niebawem zmienić, bo na podbój tamtego rynku ruszyli polscy windykatorzy. Zapowiada się nawet, że jedna ze śląskich firm ściągnie pieniądze... od burmistrza słowackiej Żyliny.

- Tamtejsze firmy nie podjęłyby się takiej windykacji. W grę wchodzą układy polityczne. My nie jesteśmy w żaden sposób powiązani. Nie będzie to dla nas problemem, podobne sprawy już mieliśmy, ściągnęliśmy na przykład pieniądze od byłego prezydenta Krakowa Józefa Lasoty - mówi Piotr Drzewiecki z Pragma Inkaso w Tarnowskich Górach.

I dodaje, że tak jak kiedyś Lasota, tak teraz burmistrz Żyliny nie zapłacił za kampanię wyborczą - plakaty, ulotki, billboardy.

Coraz więcej polskich firm, zwłaszcza tych z regionu śląskiego, robi interesy z naszymi południowymi sąsiadami. Długi powstają zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie. Wyegzekwowanie pieniędzy do tej pory było bardzo trudne, a czasami wręcz niemożliwe. Na przeszkodzie stały bariera językowa, nieznajomość lokalnego prawa i instytucji, w których można się poskarżyć. Dodatkowo na Słowacji sprawy w sądach o zapłatę ciągną się nie miesiącami - jak u nas - ale nawet latami. - Na Słowacji rynek windykacyjny dopiero raczkuje. Przeważają jednoosobowe firmy, które tak naprawdę oferują "siłowe" rozwiązania problemu. Nie tędy droga. To bezprawne działania. W Polsce nikt o zdrowych zmysłach nie skorzystałby z takich usług - mówi Peter Svancar, Słowak pracujący dla polskiej firmy windykacyjnej.

Zagranicznymi usługami polskich firm zainteresowani byli początkowo nasi biznesmeni, m.in. producent zniczy i świec, któremu słowacki przedsiębiorca zalega pół miliona złotych. Z kolei firma z Pragi zalega innej naszej firmie za materiały budowlane. Podobne przykłady można mnożyć.

- Zatrudniamy windykatorów z Czech i Słowacji. Oni dobrze znają mentalność swoich rodaków. Sama, nawet perfekcyjna znajomość języka nie wystarczy - podkreśla Drzewiecki.

Jego firma w najbliższym czasie chce zorganizować szkolenia dla polskich, czeskich i słowackich przedsiębiorców. Chodzi o sposoby zabezpieczenia się przed nieuczciwymi kontrahentami. Chce też u naszych południowych sąsiadów stworzyć bazę nieuczciwych biznesmenów. Tamtejsze przepisy dotyczące ochrony danych osobowych nie są tak rygorystyczne jak u nas.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto