Jaki jest śląski garnizon? Na pewno ma pecha do komendantów. Najpierw zarzuty postawiono gen. Mieczysławowi K. … Teraz prokuratura zajmie się gen. Kazimierzem Szwajcowskim. Czy słusznie? Pokaże czas. Śledztwo zostało utajnione. Zdymisjonowany został insp. Mirosław Cygan, zastępca komendanta wojewódzkiego. Podobno jego nazwisko pojawia się obok nazwiska gen. Mieczysława K. w materiałach śledztwa dotyczącego mafii paliwowej. Co rusz w komendzie wybuchają nowe afery z policjantami w roli głównej. Wielu trafia tam, gdzie powinni znaleźć się ci, których na co dzień ścigają. Nie do końca zostały rozliczone stare nieprawidłowości. Jednocześnie jednak wzrasta wykrywalność. Dlaczego się tak dzieje? To fatum? A może złe zarządzanie?
Dwa lata zajęło gen. Kazimierzowi Szwajcowskiemu postawienie na nogi śląskiego garnizonu. Wykrywalność poszła w górę, a policyjne szeregi opuściło wielu skompromitowanych funkcjonariuszy. Komendant prowadził otwartą politykę informacyjną. Nie ukrywał nieprawidłowości. Ale też nie do końca mógł zapanować nad wszystkim. Teraz na trzy miesiące został zawieszony w wykonywaniu obowiązków z powodu rzekomego ukrywania dokumentów dotyczących prywatyzacji PZU. To sprawa z czasów, gdy był jeszcze szefem Centralnego Biura Śledczego. Na Śląsk został „zesłany” za ujawnienie afery starachowickiej, w której w rolach głównych występowali lewicowi politycy. Jego podwładni dzielą się na dwie grupy: tych, którzy stoją za nim murem, i tych, którzy twierdzą, że generał wprowadził do pracy mobbing posunięty do granic absurdu, a jednocześnie policjanci mieli jedne z najniższych zarobków w kraju. Brakuje sprzętu i radiowozów. W wielu komendach i komisariatach policjanci wciąż pracują w podłych warunkach. By ułatwić sobie życie, komputery przynoszą... z domów.
Wczoraj Prokuratura Okręgowa w Katowicach poinformowała media o zakończeniu śledztwa i skierowaniu aktu oskarżenia wobec dziewięciu policjantów. Wymuszali pieniądze od osób, które wcześniej wmanewrowali w niepopełnione przestępstwa, np. podrzucając im narkotyki. Poza funkcjonariuszami w grupie działało siedem innych osób.
– Grupa w ciągu kilkudziesięciu miesięcy wyłudziła kilkaset tysięcy złotych na szkodę wielu osób, które zostały przez nią wmanipulowane w rzekome przestępstwa. Potem proponowano im wyjście z tej sytuacji poprzez zapłacenie określonego okupu – mówi prok. Tomasz Tadla, rzecznik prokuratury okręgowej.
W popełnianych przestępstwach policjanci wykorzystywali broń, kajdanki, legitymacje służbowe, a w niektórych przypadkach „czynności procesowe” przeprowadzali w jednostkach policji. Oskarżeni pracowali w prewencji, w grupach wywiadowczych, w policji sądowej, jako dzielnicowi. Ich ofiarami padały osoby, które ocierały się o przestępczy półświatek i były majętne.
Ofiarami funkcjonariuszy padła m.in. grupa młodych katowiczan, którzy w 2003 roku jechali na dyskotekę do Pszczyny. Zostali zatrzymani przez policję. Podrzucono im narkotyki do samochodu. Straszono ich konsekwencjami. Za pozytywne załatwienie sprawy zażądano 70 tys. zł. Ponieważ nie mieli pieniędzy, funkcjonariusze zaproponowali im pośrednika, który je pożyczy. Na jednej ze stacji benzynowych w Katowicach doszło do przekazania rzekomej gotówki. W rzeczywistości była to reklamówka z papierowymi ręcznikami. Dług pokrzywdzeni mieli oddać pośrednikowi. Część spłacili. Kiedy nie mieli z czego oddać reszty, zgłosili się na policję. Wtedy okazało się, że na Śląsku działa grupa policjantów, głównie z Katowic, którzy wymuszają pieniądze za fingowane przestępstwa.
Ofiarą policjantów padł też właściciel siłowni, który handlował anabolikami. Zaaranżowali transakcję, po czym wymusili 100 tys. zł okupu. Funkcjonariusze wprowadzili też w błąd Niemca, który chciał „kupić” kobiety do agencji towarzyskiej. Podstawili żonę głównego oskarżonego Leszka G. i jej siostrę. Do „transakcji” doszło na granicy polsko-niemieckiej koło Zgorzelca. Gdy tylko Niemiec zapłacił za kobiety 2,3 tys. euro, zatrzymali go inni policjanci z tej grupy.
Oskarżeni odpowiedzą za oszustwa, wymuszenia rozbójnicze i przekroczenie uprawnień. Prokuratura zarzuciła im dokonanie w sumie 38 przestępstw. Części oskarżonym grozi do ośmiu lat więzienia, reszcie – do 10. Niektórzy poszli na układ z prokuraturą. Dla Leszka G. uzgodniono wymiar kary – 2 lata i 9 miesięcy więzienia, 10 tys. zł grzywny i zakaz wykonywania zawodu policjanta przez 5 lat.
Podobnych afer w policji w ostatnich latach było wiele. Po ich ujawnieniu policja zaczęła bić się w piersi. Przeprowadzono badania jakości kadr. Pod lupę wzięto ludzi, którzy do garnizonu trafili za kadencji skompromitowanego gen. K.
Wyniki były zatrważające. W tamtym czasie przyjmowano do służby również osoby mierne, niespełniające wymogów intelektualnych i psychofizycznych. Policjanci pili na służbie i pod wpływem alkoholu dopuszczali się wykroczeń.
Trudno więc się dziwić, że wykrywalność przestępstw za K. leciała na łeb. Dopiero w 2004 roku gen. Kazimierz Szwajcowski zaostrzył kryteria naboru. Ale co z skoro, kiedy nie rozliczono starych spraw?
Jutro w DZ o tym, co dzieje się w policji w Rudzie Śląskiej
Nierozliczone sprawy
Kontrole w policji
Wewnętrzne:
Zewnętrzne:
Płace
Zarobki policjantów (brutto) według Komendy Głównej Policji za styczeń 2005 roku:
Splamiony mundur
Prokuratura Apelacyjna w Krakowie kończy pisanie aktu oskarżenia przeciwko gen. Mieczysławowi K., byłemu szefowi śląskiego garnizonu. Podejrzany jest o branie łapówek za informacje ze śledztw i ułatwianie gangsterom zarabiania milionów na lewym paliwie. Miał handlować tajnymi dokumentami, sprzedać mafii nazwiska policjantów z powołanej przez komendanta głównego Jana Michnę tajnej specgrupy Centralnego Biura Śledczego. Gen. Mieczysław K., były szef śląskiego garnizonu może spędzić w więzieniu nawet 12 lat. Zatrzymany został 12 maja w podczęstochowskich Izbiskach. Groził bronią usiłującym go zatrzymać agentom z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Na emeryturę odszedł, kiedy podczas aresztowania szefa szczecińskiej firmy znaleziono tajne dokumenty wysłane z faksu katowickiej komendy wojewódzkiej. Oficjalnym powodem była choroba wywołana ukąszeniem kleszcza. Stopniowo na jaw zaczęły wychodzić kolejne afery z udziałem K. Wkrótce znajdą finał przed sądem. W areszcie K. zostanie co najmniej do końca grudnia. Sąd odrzuca wnioski jego adwokata o wyjście za kaucją i ze względu na zły stan zdrowia. Zachodzi uzasadnione podejrzenie, że K. będzie mataczył w śledztwie.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?