Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ślązacy zaatakują zimą Nanga Parbat

Wojciech Trzcionka
Polacy znowu chcą zadziwić świat! Rusza zimowa wyprawa na Nanga Parbat, dziewiąty najwyższy szczyt świata (8125 m n.p.m.) z udziałem trzech Ślązaków. Jeżeli się powiedzie, Polacy, w tym kierownik wyprawy Krzysztof ...

Polacy znowu chcą zadziwić świat! Rusza zimowa wyprawa na Nanga Parbat, dziewiąty najwyższy szczyt świata (8125 m n.p.m.) z udziałem trzech Ślązaków. Jeżeli się powiedzie, Polacy, w tym kierownik wyprawy Krzysztof Wielicki (Podlesice), Artur Hajzer (Mikołów) i Jacek Jawień (Tychy) będą autorami dziewiątego zimowego wejścia na ośmiotysięcznik (tylko w jednym uczestniczył Włoch).

Ale zadanie nie jest proste. Nanga Parbat już dziewięciokrotnie próbowano zdobyć zimą. Cztery podejścia robili Polacy. To na tej górze śmierć poniosło ponad 61 wspinaczy na 200 wejść, w tym brat wybitnego Himalaisty Reinholda Messnera.

Polaków czeka upiorna wspinaczka. Powietrze jest rozrzedzone, temperatury nie różnią się za bardzo między dniem a nocą i sięgają minus 40 st. C. - Pogoda zawsze jest zła - mówią wspinacze z grupy HiMountain Nanga Parbat. Ale Polacy mają szansę. Dowodzi nimi Krzysztof Wielicki, zdobywca czternastu ośmiotysięcznych szczytów. - Jedziemy w najlepszym składzie, jaki Polska może wystawić. Jeżeli nam się uda, będziemy pierwszymi wspinaczami, którzy weszli zimą na ośmiotysięcznik w Pakistanie.

Wyprawa wylatuje do Pakistanu w poniedziałek. Do bazy pod Nanga Parbat Polacy chcą dotrzeć koło 10 grudnia. Atak szczytowy planowany jest przed 10 stycznia.

Nanga Parbat (Naga Góra) to dziewiąty najwyższy szczyt świata (8125 m n.p.m.) w zachodniej części Himalajów na obszarze Kaszmiru w Pakistanie, a zarazem pierwszy ośmiotysięcznik, na który poważył się wchodzić człowiek. Górę próbowano zdobyć już w 1895 roku, jednak po raz pierwszy dokonano tego dopiero 3 lipca 1953 roku. Pierwszy na szczycie stanął Hermann Buhl, uczestnik niemiecko-austriackiej wyprawy. Polacy po raz pierwszy górę zdobyli 13 lipca 1985 roku. Nanga Parbat już dziewięciokrotnie próbowano zdobyć zimą. Cztery próby podjęli Polacy. W niedzielę rusza kolejna, piąta polska zimowa wyprawa na Nanga Parbat, tym razem pod kierownictwem Krzysztofa Wielickiego, zdobywcy Korony Himalajów (czternastu ośmiotysięczników), który pierwszy wszedł zimą na Mount Everest, Kangczendzongę i Lhotse, a Nanga Parbat zdobył w pojedynkę latem 1996 roku, uznając to potem za największe wariactwo w swoim życiu.

Rozmowa z Krzysztofem Wielickim, kierownikiem zimowej wyprawy HiMountain Nanga Parbat

DZ: Nanga Parbat to może nie najwyższy, ale za to jeden z najniebezpieczniejszych ośmiotysięczników. Średnio na 200 wejść ginie tam 60 osób! To na tej górze swojego brata stracił Rainhold Messner. Po co się tam pchasz?

Krzysztof Wielicki: Bo jeszcze nie została zdobyta zimą! Polacy już cztery razy próbowali wejść na tę górę i wypadałoby, żeby wreszcie zdobyli ją przed zagraniczną konkurencją. A poza tym to ma być trochę taka wyprawa testowa. Wybraliśmy Nanga Parbat, bo jest to góra stosunkowo niska, przez co mimo wszystko łatwiejsza niż inne ośmiotysięczniki niezdobyte jeszcze zimą. Chcemy, żeby nasza wyprawa była przetarciem przed kolejną zimową wyprawą na K2 (w 2003 roku polscy himalaiści pod wodzą Krzysztofa Wielickiego zorganizowali zimową wyprawę na tę górę, niestety, nie osiągnęli celu - przyp. red.), czy Makalu (8481 m n.p.m.). Chcę sprawdzić nowych ludzi i zobaczyć, jak radzą sobie zimą.

DZ: Czemu tak trudno jest zdobyć Nanga Parbat zimą?

KW: Każdy ośmiotysięcznik jest trudno zdobyć zimą. Wszystko przez pogodę. Gdy wspinasz się wiosną i jest zła pogoda, wtedy po prostu nie wychodzisz z namiotu. A w zimie zła pogoda jest zawsze. Zawsze jest bardzo zimno, zawsze wieje wiatr, iść trzeba, bo jak nie, to całą wyprawę przesiedzielibyśmy w namiotach. Jadąc zimą na wyprawę, trzeba być przygotowanym, że będzie ciężko. Ale za to zimą w górach jest mniej wypadków - bo jest tak ciężko, że czasami nie daje się czegoś zrobić. Po prostu nie ma tego, co o innych porach roku - idziesz sobie, jest pięknie, a nagle pogoda się załamuje i masz problemy. Historia pokazuje, że im trudniej, tym mniej wypadków.

DZ: Jak jest zimą w Himalajach?

KW: To sucha pora, prawie bezopadowa. Śnieg sypie rzadko, z moich doświadczeń wynika, że jak już, to raczej koło świąt. Dzięki temu zagrożenie lawinowe jest mniejsze. Za to wolniej zdobywa się górę, trudniej organizuje się ewakuację. Temperatury nie różnią się za bardzo między dniem a nocą. W bazie jest minus 30 st. C w nocy, a w dzień minus 10 st. C. Tymczasem latem w dzień może być 30-stopniowy upał, a po zmroku temperatura spada do minus 15 st. C. Zimą niestety dzień jest krótki, brakuje słońca, więc nie ma jak suszyć ubrań. Ale podstawowym problemem jest północno-zachodni wiatr osiągający do 200 km/h, który z miesiąca na miesiąc się nasila. Ludzie częściej też chorują, organizm nie ma możliwości regeneracji - wiosną czy jesienią w Nepalu po dwóch dniach działalności w ścianie schodzi się do bazy odpocząć w słońcu, można się wykąpać, a zimą zejście do bazy nic nie zmienia. Dalej jest zimno, nie można się porządnie umyć. Po kilku tygodniach życia w tak ciężkich warunkach to wszystko kumuluje się i część ludzi zaczyna mieć problemy psychiczne. Dlatego tak ważny jest dobór odpowiedniego zespołu na zimową wyprawę.

DZ: Jak przygotowywaliście się do wyprawy?

KW: Testujemy nową metodę. W listopadzie byliśmy na Ama Dablam (6956 m n.p.m.), żeby przygotować organizmy do dużej wysokości i później móc szybciej przystąpić do akcji na Nanga Parbat. Jeżeli dotrzemy do bazy i będziemy w stanie od razu iść na 6500 m, to znaczy, że organizmy się zaaklimatyzowały i nasza teoria działa. Wtedy zastosujemy to też podczas wypraw na Makalu czy K2. Bo zimą im dłużej siedzi się w górach, tym gorzej - organizm się nie regeneruje, a pogoda z dnia na dzień jest coraz gorsza. Więc trzeba tak działać, żeby jak najszybciej zdobyć górę, zanim w połowie stycznia zaczną się potężne huragany. Wtedy szanse na zdobycie szczytu bardzo maleją. Wkrótce przekonamy się, czy nasza teoria sprawdza się w praktyce.

DZ: Jak przebiegała wspinaczka na Ama Dablam?

KW: Mieliśmy dużo szczęścia. Po naszym zejściu z góry oberwał się serak (wielka lodowa bryła), grzebiąc sześciu wspinaczy w obozie trzecim.

DZ: Będziecie jedyną wyprawą tej zimy pod Nanga Parbat?

KW: Tak, jedyną. Ale to może się zmienić w przyszłości, bo Pakistan obniżył opłaty, aby zachęcić ludzi do wspinaczki. Pozwolenie kosztuje teraz tylko 500 a nie 10.000 dolarów.

DZ: Jaki wyprawa ma budżet?

KW: Około 70.000 dolarów.

DZ: Ile jedzie osób?

KW: Dziesięć. Tak, żeby stworzyć trzy zespoły, żeby ciągle ktoś działał na ścianie.

DZ: Pakistańczycy będą wam pomagać?

KW: Tak, dwaj, bo baza pod Nanga Parbat znajduje się bardzo nisko, na 3800 m i będziemy potrzebowali ludzi do noszenia sprzętu pod ścianę na 5000 m. Gdybyśmy sami to robili, bardzo opóźniłoby to wspinaczkę. A nam zależy na czasie.

DZ: Którą drogą pójdziecie?

KW: Do wyboru są dwie drogi - ścianą Diamir i Rupal. My wybierzemy tę drugą. To największe pionowe urwisko na świecie o długości 4500 m! Ja w 1996 roku szedłem ścianą Diamir.

DZ: Jak wtedy wyglądała twoja wspinaczka?

KW: Pojechałem tam kompletnie sam, bo było po sezonie. Wszystkie wyprawy, które były przede mną, zrezygnowały ze wspinaczki ze względu na bardzo niesprzyjające warunki pogodowe. Gdy przyjechałem, teoretycznie nie powinno być lepiej, a tu nagle zrobiło się okno i wykorzystałem je wchodząc na szczyt solo 1 września.

DZ: Od tego czasu byłeś jeszcze pod Nanga Parbat?

KW: Pojechałem zimą tego samego roku odwiedzić wyprawę Andrzeja Zawady.

DZ: I wtedy cię tknęło, aby zdobyć Nanga Parbat zimą?

KW: (śmiech) Wtedy jeszcze o tym nie myślałem.

DZ: Co jest problemem na Nanga Parbat?

KW: Kopuła szczytowa jest upiorna. Na niej zginęło wielu wspinaczy. Już ci się wydaje, że jesteś na szczycie, a tu jeszcze olbrzymi masyw do pokonania. Pierwsze wyprawy często się tam gubiły, ludzie tracili orientację i ginęli.

DZ: Jaki jest kalendarz wyprawy?

KW: W niedzielę wylatujemy z Okęcia. Do bazy pod Nanga Parbat chcemy dotrzeć koło 10 grudnia. Atak szczytowy planujemy przed 10 stycznia. Powrót 20 stycznia.

DZ: Znowu nie będzie cię w domu na święta. Który to już raz?

KW: Szósty albo siódmy. W czasie Bożego Narodzenia w wysokich górach jest zazwyczaj załamanie pogody - tak wynika z mojego doświadczenia. Nie mam nic przeciwko temu, żeby znowu pogoda załamała się w święta, a nie w inne dni. Zabierzemy ryby, na miejscu wytargamy jakiś krzaczek, który będzie robił za choinkę...

DZ: Zabieracie dużo sprzętu?

KW: Sporo, najwięcej ważą trzy kilometry lin.

DZ: Oprócz doświadczonych wspinaczy jadą z wami młode wilki...

KW: No tak, gdybyśmy nie wciągali młodych, to za chwilę same staruchy jeździłyby na wyprawy (śmiech).

DZ: Kończysz 56 lat. Czujesz się na siłach, żeby iść na ośmiotysięcznik?

KW: W tym roku byłem latem na Gasherbrumie II (8035 m n.p.m.) i nie miałem żadnych problemów. Zresztą ja nie muszę wchodzić na szczyt. Chcę się włączyć do akcji, ale głównie zależy mi, żeby Polacy weszli. Trzeba przyjąć filozofię świętej pamięci Andrzeja Zawady, który mawiał, że nieważne kto wejdzie, ważne żeby ktoś z nas.

DZ: Jakie szanse dajesz swojej wyprawie?

KW: Pół na pół. Więcej nie zaryzykuję. W tych warunkach może być różnie.

DZ: A co z K2?

KW: To melodia przyszłej zimy.

Dotychczas wszystkich zimowych wejść na ośmiotysięczniki dokonali Polacy (raz towarzyszył im Włoch):

• 17 lutego 1980 Mount Everest (8848 m) – Krzysztof Wielicki i Leszek Cichy. Narodową wyprawę poprowadził Andrzej Zawada; pierwsze w ogóle wejście zimą na szczyt ośmiotysięczny
• 12 stycznia 1984 Manaslu (8156 m) – Maciej Berbeka i Ryszard Gajewski. Kierownikiem zakopiańskiej wyprawy był Lech Korniszewski
• 21 stycznia 1985 Dhaulagiri (8167 m) – Andrzej Czok i Jerzy Kukuczka. Wyprawą Gliwickiego Klubu Wysokogórskiego kierował Adam Bilczewski
• 12 lutego 1985 Cho Oyu (8153 m) – Maciej Berbeka i Maciej Pawlikowski. Kierownikiem polsko-kanadyjskiej wyprawy był Andrzej Zawada. Trzy dni później tą samą drogą weszli: Zygmunt Heinrich i Jerzy Kukuczka
• 11 stycznia 1986 Kangczendzonga (8598 m)
– Krzysztof Wielicki i Jerzy Kukuczka. Kierownikiem wyprawy Gliwickiego Klubu Wysokogórskiego był Adam Machnik
• 3 lutego 1987 Annapurna (8091 m) – Artur Hajzer i Jerzy Kukuczka (kierownik wyprawy)
• 31 grudnia 198 Lhotse (8511 m) – w noc sylwestrową stanął na szczycie Krzysztof Wielicki. Kierownikiem polsko-belgijskiej wyprawy był Andrzej Zawada
• 4 stycznia 2005 Shisha Pangma (8027 m) – Piotr Morawski i Simone Moro (Włochy). Kierownik wyprawy Jan Szulc.

Niezdobyte zimą pozostają: K2, Broad Peak, Gasherbrum I i II, Nanga Parbat i Makalu.

Skład wyprawy

Krzysztof Wielicki - kierownik, zdobywca wszystkich ośmiotysięczniów, w tym trzech zimą; Jan Szulc - zastępca kierownika, uczestnik zimowej wyprawy na K2, kierownik zimowych wypraw na Shisha Pangmę; Jacek Berbeka - zdobywca czterech ośmiotysięczników; Artur Hajzer - zdobywca czterech ośmiotysięczników, w tym trzech nowymi drogami i autor pierwszego zimowego wejścia na Annapurnę; Tommy Heinrich - Argentyna, zdobywca Everestu, uczestnik siedmiu wypraw himalajskich, fotograf National Geographic; Jacek Jawień - uczestnik zimowych wypraw na K2 i Shisha Pangmę; Przemysław Łoziński - debiutant w górach wysokich; Ghulam Rasool - Pakistan, dwukrotnie zdobył Gasherbrum II; Hassan Sadpara - Pakistan, zdobywca pięciu ośmiotysięczników; Robert Szymczak - lekarz wyprawy, specjalista medycyny wysokogórskiej; Krzysztof Tarasewicz - zdobywca trzech ośmiotysięczników; Darek Załuski - zdobywca czterech ośmiotysięczników, uczestnik zimowych wypraw na K2, Makalu, Nanga Parbat i Shisha Pangmę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto