Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Świat według Lema

Adam Synowiec
Kultowego cyklu filmowego "Matrix" nie byłoby, gdyby nie powieść "Kongres futurologiczny" Stanisława Lema, w angielskim tłumaczeniu wydana w 1974 roku. Zauważyli to zarówno krytycy, jak i tysiące wielbicieli prozy ...

Kultowego cyklu filmowego "Matrix" nie byłoby, gdyby nie powieść "Kongres futurologiczny" Stanisława Lema, w angielskim tłumaczeniu wydana w 1974 roku.

Zauważyli to zarówno krytycy, jak i tysiące wielbicieli prozy Polaka na całym świecie. To w przygodach Ijona Tichego w świecie manipulowanym rozpylanymi w powietrzu środkami halucynogennymi i rządach próbujących ukryć problemy wiodące ludzkość ku zagładzie kryją się korzenie Neo i wirtualnego świata totalnego oszustwa. To także podstawy większości współczesnych teorii spiskowych, w których Oni (władza) ukrywają prawdę przed Nami (czyli szarymi obywatelami).

Wiele powieści Lema sfilmowano. "Solaris" przenoszono na ekran aż dwukrotnie; po raz pierwszy zrobili to Rosjanie z Tarkowskim jako reżyserem, a niedawno Amerykanie z George'em Clooneyem w głównej roli.

Sepulki nieco przypominają
murkwie i pćmy
łagodne - oczywiście
ich funkcja użytkowa
jest zupełnie inna...

Lem był jednym z najbardziej znanych na świecie współczesnych Polaków. Jego prozę przetłumaczono na 47 języków i wydano na świecie w 27 milionach tomów. Ale w Stanach Zjednoczonych Lema ogromnie ceniono i nie lubiano jednocześnie. Na początku lat 70. przyznano mu w USA status honorowego członka stowarzyszenia pisarzy science fiction. Trzy lata później tytuł ten został mu zabrany, bo skrytykował amerykańską literaturę fantastycznonaukową.

Wielce ważny dla światowej fantastyki pisarz amerykański Philip K. Dick ("Ubik", "Człowiek z Wysokiego Zamku") był przekonany, że ktoś taki jak Lem w ogóle nie istnieje. Mimo że polski pisarz promował w latach 80. twórczość Dicka w naszym kraju, Dick (paranoik, nadużywający narkotyków, owładnięty manią prześladowczą) twierdził, że "LEM" to kryptonim operacji komunistycznych służb z bloku wschodniego, które penetrują środowisko amerykańskich fantastów. A być może nawet dybią na jego życie.

Na dobrą sprawę trudno za realnego człowieka uznać kogoś, kto nazywa się jak moduł lądowniczy statków Apollo, na którym opuścili się na powierzchnię Księżyca pierwsi astronauci amerykańscy. Albo znana firma wydająca gry komputerowe. Nie mówiąc o amerykańskim przedsiębiorstwie, specjalizującym się w konstrukcji urządzeń do pomiarów elektrycznych.

Źródłem moich futurystycznych wizji był całkowity brak dostępu do światowej literatury, która została potem nazwana "futurologią".

Stanisław Lem urodził się 12 września 1921 roku we Lwowie. Jego ojciec był majętnym lekarzem laryngologiem. Mały Staś nauczył się czytać w wieku czterech lat, a swą życiową przygodę z książką zaczął od w tajemnicy przeglądanych atlasów anatomicznych "wypożyczonych" z gabinetu taty. Tak został molem książkowym. Czytał wszystko, co mu wpadło w ręce. W kilku językach. W szkole jego współczynnik inteligencji IQ wymierzono na 180 punktów, czyli prawie na poziomie geniusza. W opinii człowieka, który przeprowadzał badania, mały Staś "był najinteligentniejszym dzieckiem w południowej Polsce".

Podczas wojny nastoletni Lem wynosił potajemnie amunicję z niemieckich zakładów i przewoził broń dla ruchu oporu. Ale za bohatera nigdy się nie uważał, ani za bojownika walczącego z ustrojem komunistycznym. Studiów medycznych na krakowskim UJ nie zamknął dyplomem, żeby nie służyć w wojsku jako lekarz. Po wojnie zamieszkał w Krakowie.

Własny styl tworzenia fantastyki Lem wymyślił w pojedynkę. Po wojnie żadna "wywrotowa" literatura anglojęzyczna do Polski nie trafiała. Trudno było więc sugerować się jakimiś modami czy trendami. Pierwszymi wzorcami dla pisarstwa Lema były archaiczne powieści Verne'a i Wellsa.

"Dopóki nie znałem tej fantastyki - a nie znałem jej długo (aż do 1956 czy 1957 roku zagraniczne książki nie były w Polsce dostępne - red.) - sądziłem, że rozwój pójdzie w kierunku zapoczątkowanym przez H. G. Wellsa w "Wojnie światów". Wells niczym naczelny wódz zajął stanowisko na wzgórzu, skąd mógł obserwować cały gatunek w sytuacji ekstremalnej. Wells przewidywał przyszłość pełną katastrof i muszę przyznać, że się nie mylił: trafność jego spostrzeżeń mogłem docenić w czasie wojny, kiedy wielokrotnie czytałem jego powieść" - pisał Lem w swej krótkiej, bardzo osobistej "Autobiografii" zamieszczonej na stronie internetowej Lema "Solaris".

Powtórzę ulubione moje przyrównanie: krowa żywiona trawą daje mleko, które nie wykazuje żadnych właściwości trawy. Moja strawą były i są informacje z frontu wielu dyscyplin nauk ścisłych.

Swych pierwszych książek Lem wstydził się do końca życia. Mowa o "Astronautach", "Obłoku Magellana" czy "Edenie". Bo jego zdaniem "pozbawione są wszelkiej wartości". Mimo to zdawał sobie sprawę, że dzięki nim zyskał światowy rozgłos (wszystkie ukazały się w milionowych nakładach). To właśnie od tych pozycji powinno się zaczynać lekturę Lema. Lekturowe "Bajki robotów" są już trudniejsze i często niezbyt lubiane przez dzieci.

Wyjątkiem we wczesnym okresie pisarstwa jest "Szpital przemienienia", który Lem pisał jeszcze na studiach. To powieść o zagładzie pacjentów szpitala psychiatrycznego po niemieckiej agresji na Polskę we wrześniu 1939 roku. Pozycja całkowicie niezwiązana z fantastyką naukową, pierwsza i jedyna taka w bibliografii Lema. Na oficjalną publikację książkową "Szpital przemienienia" czekał siedem lat. Bo wcześniej nie pasowała do socrealistycznych wzorców.

Wczesna fantastyka Lema bliska była tej amerykańskiej z najlepszego okresu; przygodowa, barwna, idealistyczna.

"Moje najpierwsze powieści (do których autorstwa przyznaję się z przykrością) były planowane i budowane według z góry założonego schematu. Powieści w rodzaju »Solaris« pisałem posługując się metodą, której nie potrafię wyjaśnić - powstawały w zasadzie z niczego. Terminologia narodzin, którą się tutaj posłużyłem, może wydać się nie na miejscu, ale pod pewnymi względami jest trafna. Nadal potrafię wskazać ustępy »Solaris« czy »Powrotu z gwiazd«, w których - pisząc - czułem się w roli czytelnika. Kiedy Kelvin, narrator »Solaris«, przybywa na krążącą nad planetą stację orbitalną i przekonuje się, że nie ma na niej żywego ducha, a potem rozpoczyna poszukiwania załogi i spotyka Snauta, na widok Kelvina wpadającego w przerażenie, nie miałem pojęcia, dlaczego nikt nie spodziewał się jego przybycia, ani dlaczego Snaut zachowywał się tak zagadkowo. Nie wiedziałem nawet, że planetę zamieszkuje jakiś »żywy ocean« - wspominał Stanisław Lem. Tak samo powstawał "Powrót z gwiazd". Wymyślał treść pisanej powieści na gorąco, jak czytelnik bawiąc się przygodami swych bohaterów.

"Powrót z gwiazd" był pierwszym przejawem socjologizującej fantastyki polskiej, której mistrzem był potem Zajdel; pod przykrywką sztafażu gatunkiem sf odważnie krytykujący ustrój polityczny Polski. Lem, jeśli w swych książkach odnosił się do rzeczywistości politycznej, to raczej delikatnie i bardziej metaforycznie.

Trzecim etapem ewolucji metody twórczej Lema był "okres encyklopedyczny". "Nie siadałem już do maszyny, kiedy w głowie miałem zaledwie skromny początek. Zamiast tego tworzyłem na własny użytek coraz więcej notatek, fikcyjnych encyklopedii oraz »pomysłów podręcznych« - i to wszystko doprowadziło mnie do tego, co robię teraz: usiłuję poznać budowany przeze mnie »świat« tworząc specyficzną dlań literaturę" - pisał w połowie lat 80. Pokłosiem nowej metody twórczej były słynne recenzje czy wstępy do nieistniejących lub nigdy nie wydanych książek ("Próżnia Doskonała", "Wielkość Urojona"). Esej "Prowokacja", tyczący się jakoby dzieła niemieckiego historyka "Dzieje ludobójstwa" narobił takiego zamieszania na świecie, że uczeni prześcigali się w próbach zamawiania u fikcyjnego wydawcy oryginalnej pracy naukowej Niemca.

W swych esejach (a szczególnie epokowym dziele "Summa Technologiae") Lem z dużym wyprzedzeniem przewidział wiele naukowych odkryć, które dzisiaj mają wpływ na naszą cywilizację (komputeryzacja, internet, klonowanie). Rzecz dziwna, pisarz nigdy nie był apologetą rozwoju technologicznego. Do końca życia jego największym strachem był właśnie internet i to co złego można zrobić z jego udziałem. We wszechświatowej sieci poruszał się jednak z wprawą, choć do końca życia pisał swoje powieści na zwykłej maszynie.

Nauka nie zajmuje się takimi własnościami bytu, do których należy śmieszność

Uważał się za racjonalistę o naukowym podejściu do świata. Ale jednocześnie do końca miotały nim przemyślenia na temat tego, czy ważniejszy dla losów jest "porządek", czy "przypadek". W swej "Autobiografii" wspomina kilka wydarzeń, które zakończyły się szczęśliwie, choć nie decydował o nich rozum, a raczej spontaniczność. "Nauka nie wyklucza metafizyki" - pisał.

Najbardziej ulubioną książką Lema była "Cyberiada", która wyewoluowała z "Bajek robotów". W "Cyberiadzie", opowieści o robotach Klapacjuszu i Trurlu, którzy toczą ze sobą filozoficzne dysputy o maszynowym życiu, najbardziej ujawnił się kpiarski humor Lema. Roboty mówią zresztą szczególną nowomową, wzorowaną na języku starej szlachty polskiej, upamiętnioną w pamiętnikach Paska.

Wygląda na to, że skrywane poczucie humoru było jednym z pierwszych powodów, dla których Lem zaczął pisać. Autor "Człowieka z Marsa" przyznał się, że w młodości wiersze i artykuliki w gazetkach parafialnych były jego metodą na podrywanie płci pięknej.

Potomnych zapewniał, że po śmierci jego szuflady będą puste. Żadnych notatek, szkiców, konspektów i niedokończonych prac nie zamierzał po sobie zostawiać. "Piramidy były jednym z cudów świata dopóty, dopóki nie wiadomo było jak je zbudowano. Długie równie pochyłe, po których niewolnicy wciągali toczone na drewnianych walcach kamienne bloki zostały rozebrane po skończonej pracy i dziś pośród pustynnych piaskowych wydm samotne piramidy tajemniczo górują nad pustynią. Ja także zabieram moją równię pochyłą, rusztowania i inne narzędzia, i pozostawiam tylko to, czego nie muszę się wstydzić" - napisał.

Stanisław Lem zmarł w Krakowie w poniedziałek, 27 marca. Miał 85 lat.


* "Człowiek z Marsa" to tytuł pierwszej powieści, jaką Lem napisał jeszcze podczas wojny, a która opublikowana została w tygodniku "Nowy Świat Przygód" w 1946 r.

Śródtytuły pochodzą z autorskiej strony internetowej Lema "Solaris" [www. lem. pl].

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto