MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Sypnęło śniegiem, sypnęło kolizjami

tomasz wolff
Dla wielu kierowców wczorajsze opady śniegu skończyły się niezbyt przyjemnie. / tomasz wolff
Dla wielu kierowców wczorajsze opady śniegu skończyły się niezbyt przyjemnie. / tomasz wolff
Wiele prowadzących myśli, że są kierowcami rajdowymi. Inni nie dopuszczają do siebie myśli, że tak jak innym kierowcom, im także może się przytrafić kolizja.

Wiele prowadzących myśli, że są kierowcami rajdowymi. Inni nie dopuszczają do siebie myśli, że tak jak innym kierowcom, im także może się przytrafić kolizja. Wmawiają sobie, że dadzą radę w każdych warunkach - ironizuje Ryszard Wach, naczelnik sekcji ruchu drogowego Komendy Miejskiej Policji w Bielsku-Białej.

Tylko wczoraj na drogach Bielska-Białej i powiatu wydarzyło się kilkanaście kolizji. Jeszcze dwa dni temu drogi były czarne. Wystarczyło, żeby kierowcy przyzwyczaili się do dobrych warunków. Wczoraj wielu z nich pomyślało, że drobny opad śniegu wcale nie jest groźny. To tylko złudzenie, bo puch przymarzał i drogi zrobiły się śliskie. Statystki znowu skoczyły do góry. Większa ilość zdarzeń na drodze wcale jednak nie oznaczała większego ruchu w warsztatach blacharskich.

- Ruch jest średni. Najwięcej pracy mamy przed wakacjami. Wtedy klepiemy samochody na bieżąco oraz te, sprzed kilku miesięcy. W zimie wydarza się najwięcej drobnych stłuczek. Wielu kierowców czeka do wiosny, żeby zrobić porządek z samochodem - wyjaśnia Paweł Mozgała, właściciel warsztatu blacharskiego przy bielskiej ulicy Żywieckiej.

Blacharze narzekają na kierowców. Wielu zmotoryzowanych do tego stopnia orientuje się w gąszczu przepisów, że na kolizji, w której uczestniczyli, są jeszcze w stanie zarobić. W jaki sposób? Mechanizm jest bardzo prosty. Kierowca zgłasza szkodę do ubezpieczalni. Tam dokonywane są oględziny oraz wypłacane pieniądze. Dopiero później kierowca przychodzi do warsztatu, najczęściej z już zakupionymi używanymi elementami blacharki do wymiany.

- Targują się do bólu - dodaje bielski blacharz.

Zdarzają się także klienci, na szczęście dla warsztatów, którzy dają upoważnienie warsztatom. Wtedy nic ich nie obchodzi. Nie płacą ani grosza za usługę, bo rachunek jest przesyłany ubezpieczycielowi.

- Klient wychodzi na zero i ma zrobiony samochód. Pozostali kierowcy, którzy próbują kombinować, też mają samochód doprowadzony do użytku, ale jeszcze pieniądze w kieszeni. Rekordziści potrafią sporo wyciągnąć - konstatuje Mozgała.

Sporo, czyli nawet 2000 złotych.

W kolizjach nie ma żadnych reguł. Tłuką się samochody lepsze i gorsze, starej i nowej generacji. Są okaleczone na całej powierzchni, z przodu, tyłu albo boku. Mozgała klepiąc kolejny wóz nie patrzy czy uszkodzony jest tylny zderzak, czy przednie nadkola. W jego zakładzie obowiązuje roboczogodzina. Wynosi 75 złotych.

Po wejściu do Unii Europejskiej wszystkie firmy zajmujące się likwidacją szkód będą je wprowadzały do specjalnego banku danych. Informacje mają być ogólnodostępne.

od 7 lat
Wideo

Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto