MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Szkoleniowcy bez pracy

Jerzy Dusik
Na polskich trenerów nie czekają wolne stołki. Coraz częściej zajmują je trenerzy z obcymi paszportami. Fot. Arkadiusz Gola
Na polskich trenerów nie czekają wolne stołki. Coraz częściej zajmują je trenerzy z obcymi paszportami. Fot. Arkadiusz Gola
Polscy trenerzy piłkarscy nie mają pracy. Siedzą w domu. Żyją z tego co wcześniej, czy to w trakcie kariery piłkarskiej, czy też już na stołkach trenerskich udało się im zarobić.

Polscy trenerzy piłkarscy nie mają pracy. Siedzą w domu. Żyją z tego co wcześniej, czy to w trakcie kariery piłkarskiej, czy też już na stołkach trenerskich udało się im zarobić. Na Śląsku nie prowadzi zajęć zarówno starsze pokolenie szkoleniowców z Antonim Piechniczkiem, Zdzisławem Podedwornym i Jackiem Góralczykiem na czele jak i młoda fala z Markiem Koniarkiem oraz Piotrem Mandryszem na pierwszej linii.

Wina systemu

Ktoś może powiedzieć, że czas pierwszych już minął, a drudzy dopiero się wdrażają do pracy. Nawet jeżeli zgodzimy się z takim podejściem to pozostanie pytanie: dlaczego w takim razie nie pracują w pierwszoligowych klubach przedstawiciele średniego pokolenia szkoleniowego z Piotrem Piekarczykiem, Edwardem Lorensem i Albinem Wirą. Dlaczego polscy działacze nie zatrudniają tych, którzy się już sprawdzili, prowadzili drużyny do sukcesów w kraju i europejskich pucharach?
- To wina systemu - twierdzi Antoni Piechniczek. - Na zebraniu sprawozdawczo-wyborczym Śląskiego Związku Piłki Nożnej było zaproszonych zaledwie dwóch byłych piłkarzy Jan Benigier i Wojciech Rudy, choć w każdym niemal klubie jest przecież legenda polskiej piłki. Mało tego. W sześcioososbowej delegacji na zjazd PZPN ze Śląska nie pojedzie żaden szkoleniowiec. Nie został wybrany. Nie ma nas w strukturach władzy, a nieobecni nie mają racji. I niech nikt mi nie mówi, że polska myśl szkoleniowa jest zła, bo ostatnio świętowaliśmy w Warszawie jubileusz 75-lecia uczelni sportowej, czyli w Polsce kształtowano trenerów w czasach, w których inni nawet jeszcze o tym nie myśleli. A z tej uczelni, z tej tradycji szkolenia, wyrosły pokolenia trenerów.

Dyplom na półkę

I to się zgadza. Trenerów jest wielu. Coraz więcej. PZPN prowadzi specjalne szkolenia, za które trzeba sporo zapłacić, żeby w końcu otrzymać licencję na prowadzenie pierwszoligowej drużyny. Ludzie płacą, zdobywają papier i... odkładają go na półkę. Wisłę Kraków, dysponujący największym w kraju budżetem, szef klubu Bogusław Cupiał powierzył "francuskiemu szkoleniowcowi", bo przecież Henryk Kasperczak kształcił się i praktykował we Francji. Słowak Duszan Radolsky zastąpił w Groclinie Dyskobolii Bogusława Kaczmarka tuż po odniesieniu przez klubu największego sukcesu w historii. Ba, nie stracił nawet pracy, choć wiosną 2004 roku drużyna firmowa Zbigniewa Drzymały miała fatalną zarówno na boiskach międzynarodowych jak i na krajowym podwórku. Trener trzeciej w tabeli Legii Warszawa Dariusz Kubicki, chociaż jego drużyna nie przegrała w tym sezonie meczu, słyszy codziennie, że na jego miejsce już jest kolejny kandydat, a jakże, obcokrajowiec Czech Jozef Chovanec albo zupełnie nieznany Niemiec. Przestaje się już liczyć odpowiedź na pytanie jakim jesteś trenerem. Ważniejsze jest to skąd pochodzisz.
W tym ogólnopolskim trendzie mieści się także śląska piłka. Marek Koźmiński zwolnił z pracy Waldemara Fornalika gdy tylko okazało się wiosną tego roku, że już utrzymał Górnika w ekstraklasie. Do Zabrza sprowadził Wernera Liczkę. Czeski trener sprawdza się jako nauczyciel młodzieży ściągniętej z całego świata. Odra Wodzisław z Ryszardem Wieczorkiem i GKS Katowice z Wojciechem Boreckim jawią się w tej piłkarskiej rzeczywistości jako "dziwolągi".

Polska szkoła za granicą

Nie da się już zamknąć granic dla obcokrajowców. Polscy trenerzy też mogą wyjeżdżać do zagranicznych klubów, bo PZPN przyznając licencję 'UEFAPRO" upoważnia do pracy na całym świecie. Żeby się tylko za jakiś czas, tak jak w innych dyscyplinach sportu, nie okazało, że mamy polską szkołę piłki nożnej w Niemczech na przykład, tak jak mamy sukcesy szwedzkich zapaśników prowadzonych przez polskiego trenera, a krajowe zapasy leżą na łopatkach.


Obowiązuje pierwsza klasa
Pamiętacie "Misia". W kultowej polskiej komedii późnego socjalizmu trener nagrywał się na magnetofon prezesa śpiewając: "Łubu-dubu, łubu-dubu, niech nam żyje, prezes naszego klubu, niech żyje nam. To śpiewałem ja, Jarząbek Wacław, trener drugiej klasy".
Wtedy to wystarczyło, żeby prowadzić zespoły najwyższego szczebla. Dzisiaj potrzebne są... uprawnienia trenerskie wydawane przez PZPN dla szkoleniowców prowadzących drużyny pierwszej i drugiej ligi. Licencje na trenowanie zespołu ekstraklasy może otrzymać tylko trener I klasy. W drugiej lidze do końca sezonu 2004/2005 może jeszcze pracować trener z dyplomem II klasy, ale od nowych rozgrywek będzie już potrzebna ?jedynka?, żeby w trakcie drugoligowego spotkania usiąść na ławeczce obok boiska i dyrygować zawodnikami.
W niższych klasach, czyli od trzeciej ligi w dół licencje trenerskie PZPN nie są potrzebne, ale do prowadzenia zespołu III-ligowego potrzebny jest dyplom trenera drugiej klasy. Tu Jarząbek Wacław znalazłby swoje miejsce, o ile prezes chciałby słuchać jego trelów.


Antoni Piechniczek (Dwa razy wprowadził reprezentację Polski do finałów mistrzostw świata i w Hiszpanii w 1982 roku sięgnął z biało-czerwonymi po trzecie miejsce na świecie. Pracował też w Tunezji i Emiratach Arabskich. Ostatnio pomagał Pawłowi Janasowi w przygotowaniach drużyny narodowej do meczów eliminacji MŚ.):
- Nie czuję się wypalony, zdrowie też dopisuje, ale na ławkę trenerską już nie chcę siadać - mówi Piechniczek. - Powiedziałem sobie: "Antek, daj szansę innym". Obserwuję, oceniam, pomagam, działam, podpowiadam. To są moje sposoby pomocy polskiej piłce.

Edward Lorens (Prowadził Ruch Chorzów, Górnik Zabrze, Pogoń Szczecin, Dyskobolię Groclin Grodzisk Wielkopolski, Anarthosis Famagusta (Cypr) i GKS Katowice. Był selekcjonerem młodzieżowej reprezentacji Polski. Trener I klasy.):
W tej chwili nie pracuje, bo... nie chce. Postanowił odpocząć od piłki. Zastanawia się dlaczego, wtedy gdy on próbował wprowadzić do polskiego klubu rygory odżywiania i dyscyplinę posypały się na niego gromy w prasie, a kiedy robi to samo czeski szkoleniowiec dziennikarze chwalą obcokrajowca. - Może faktycznie byłem "be". Dlatego wziąłem czas. Miałem już oferty latem, żeby poprowadzić pierwszoligowy klub, ale jeszcze odmówiłem. Do grudnia nie dam się namówić - wyjaśnia Lorens.

Piotr Mandrysz (Prowadził RKS Radomsko, Ruch Chorzów, Arkę Gdynia. Trener I klasy.):
Po zwolnieniu z drugoligowej wiosną z Arki miał problemy zdrowotne. Na szczęście kłopoty już minęły i młody trener jest gotowy do podjęcia kolejnego wyzwania. Otrzymał ofertę, ale zanim odpowie potencjalnemu pracodawcy rozważa bardzo wnikliwie wszystkie za i przeciw.
- Chodziło mi po głowie nawet zostawienie zawodu trenera i zajęcie się czymś innym, bo autentycznie przestraszyłem się, że choroba spowodowana stresem może się pogłębić - twierdzi Mandrysz. - Ale teraz po odpoczynku i z innym, zdrowszym podejściem do czekających mnie obowiązków, chcę wrócić na trenerską ławkę.

Marek Koniarek (Prowadził GKS Katowice, Widzew Łódź,
Ruch Radzionków i Włókniarz Kietrz. Trener I klasy.):
Przed sezonem przymierzany był do drugoligowej Szczakowianki, ale ostatecznie został bez pracy. Otrzymał ofertę z trzecioligowego Rozwoju Katowice,
ale jej nie przyjął.
- Z Rozwojem nie doszliśmy do porozumienia w sprawach finansowych - mówi Koniarek. - Wcale nie oznacza to, że "gardzę" trzecioligowymi propozycjami, chociaż nie ukrywam, że prowadzenie zespołu w ekstraklasie ma zupełnie inny wymiar i chciałbym wrócić do I ligi. Nie będę jednak jeździł od stadionu do stadionu, z meczu na mecz, zwłaszcza gdy grają kluby, w których pozycja trenera jest zagrożona. Poczekam na telefon.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

STUDIO EURO PO HOLANDII

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto