Kiedyś to były imprezy! Szlacheckie uczty mogły się ciągnąć nawet tygodniami. Żeby goście przedwcześnie nie wyjechali, wozom wykręcano koła albo chowano całe zaprzęgi. — Nie wypadało nie zjeść, nie wypić, nie wznieść toastu. Dopiero z czasem zaczęło się to zmieniać, głównie, gdy szlachta traciła majątki, przenosiła się do miast i nie było za co balować — opowiada Mariusz Makowski, historyk Muzeum Śląska Cieszyńskiego.
Co mieli robić?
Dzisiaj w Zameczku w Błogocicach nie ma już takich imprez. Ale kiedyś, owszem. Gdy alkohol w piwnicy się wyczerpał, gdy zniknęło jedzenie ze spiżarni, impreza po prostu przenosiła się do następnego dworu. Czasami jeżdżono od jednego gospodarza do drugiego i w ten sposób tygodniami się goszczono. — Nie było telewizji, to co szlachta miała robić. Bawili się! — uśmiecha się Mariusz Makowski.
Charakterystyczna dla kuchni szlacheckiej była zgodność z porami roku, a artykuły żywnościowe pochodziły z własnego wyrobu. Na co dzień jadano skromnie, ale gdy zjawiali się goście, na stołach lądowało wszystko co najlepsze.
Pijane kurczaki
Codzienny rozkład posiłków we dworze składał się z: podśniadania (kawa z zapiekana śmietanką lub zupa piwna z bryndzą, nalewka dla mężczyzn), śniadania (kawa, herbata, arak, piwo, sery, szynki, wędzone mięsa, pasztety, zraziki, bigos, naleśniki, jaja, warzywa, owoce, pieczywo, biszkopty), drugie śniadanie bez nakrywania stołu, obiad w południe lub o 18.00 — na pierwsze danie rosół, często z pasztetem, mięsiwa gotowane i duszone, danie drugie pieczyste czyli drób, jarzyna i na trzecie tzw. wety czyli słodkie „konfety”, marcepany, desery, ciasta, owoce i sery.
— Podczas posiłków uwielbiano różne „niespodzianki” zadziwiające biesiadników, np. spijano drób wódką, skubano i lekko opiekano, a „gdy się cokolwiek dotknie widelcami, porwie się i skoczy ze stołu, z wielkim podziwieniem gości” — opowiada Mariusz Makowski.
Upieczona głowa
Zaskakiwano także sposobem przyrządzania potraw, np. rybę od głowy smażono, środek gotowano w rosole, a ogon pieczono. Podawano też kapłona gotowanego w flaszy, czyli obrzezanego i utuczonego koguta, którego uprzednio obdarto ze skóry. Następnie wpuszczano ją do butelki i napełniano farszem z jajek oraz mięsa. Gdy podczas gotowania jajka się ścinały, wszyscy zastanawiali się, jak kurczak wlazł do flaszki.
Podawano też „kuropatwy” przyrządzane z ryb słonych, barszcz ze śledziem, ptaszki wylatujące z pasztetu, czy podrabiane strusie jaja. Prawdziwych nie było, więc rozbijano wiele jajek kurzych, żółtka wkładano do baraniego pęcherza, całość gotowano, przekładano to do jeszcze większego pęcherza, gdzie gotowano w białku i wychodziło wielkie strusie jajo.
Podczas uroczystych uczt hetmanom podawano pieczoną głowę źrebaka, co było ponoć wielkim przysmakiem. Nie mogło się też obejść bez miodów.
Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Oddano hołd ofiarom Zbrodni Katyńskiej. Złożono wieniec na grobie Kazimierza Sabbata
- Szef MSZ: Albo Rosja zostanie pokonana, albo będzie stała u naszych granic
- Lecisz do Londynu? Uważaj. Na słynnym lotnisku rozpoczynają się strajki
- Niedziela była wspaniała. A jaki będzie poniedziałek? Sprawdź prognozę pogody