Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szybcy i praworządni

Adrian Karpeta
Zdarza mi się złamać ograniczenie prędkości – przyznaje posterunkowa Lidia Juszczyk z raciborskiej policji, nowa twarz w Blue Knights. ZDJĘCIA: AGNIESZKA MATERNA
Zdarza mi się złamać ograniczenie prędkości – przyznaje posterunkowa Lidia Juszczyk z raciborskiej policji, nowa twarz w Blue Knights. ZDJĘCIA: AGNIESZKA MATERNA
W Polsce działają dwa oddziały klubu i oba mają siedzibę na Śląsku - w Raciborzu i Siemianowicach. W sumie Błękitnych Rycerzy jest w Polsce około pięćdziesięciu, a kolejna pięćdziesiątka to przyjaciele oraz osoby ...

W Polsce działają dwa oddziały klubu i oba mają siedzibę na Śląsku - w Raciborzu i Siemianowicach. W sumie Błękitnych Rycerzy jest w Polsce około pięćdziesięciu, a kolejna pięćdziesiątka to przyjaciele oraz osoby oczekujące na miejsce w klubie.

Bo Błękitnym Rycerzem nie może zostać każdy...

Broń i kajdanki

Po pierwsze, trzeba jeździć na motocyklu. Po drugie, trzeba nosić mundur. Ale to nie wystarczy - Błękitnym Rycerzem może być osoba, która nosi broń i kajdanki, używane oczywiście dla ochrony innych ludzi. Dlatego do klubu jeszcze do niedawna nie mogli wstępować strażnicy miejscy. Kiedy ich uprawnienia zostały rozszerzone, automatycznie stali się potencjalnymi kandydatami. Podczas niedawnego otwarcia sezonu w Raciborzu w poczet członków Blue Knights przyjęto pierwszych strażników miejskich.

- To zasady, które zostały opracowane przez twórców Blue Knights w Stanach Zjednoczonych, a my ich po prostu przestrzegamy - wyjaśnia Waldemar Dobrowolski, sekretarz raciborskiego klubu, starszy chorąży sztabowy w Śląskim Oddziale Straży Granicznej.

Potrzebne referencje

Ale to nie koniec. Bo kiedy już spełni się wszystkie warunki, trzeba jeszcze... znaleźć osobę wprowadzającą, która zaręczy za kandydata. Później, w dużym już skrócie, wystarczy roczny okres próby oraz obecność na dwóch zlotach. I już można czuć się pełnoprawnym członkiem Blue Knights.

- Przyjęcie nowych członków to wielkie święto - przekonuje Waldemar Dobrowolski.

Do klubu należeć mogą również emerytowani stróże prawa. - Jestem z tzw. "resortu", na emeryturze już od 1989 roku. Na motocyklu jeżdżę od 40 lat. Nie wyobrażam sobie innego życia - stwierdza Janusz Pekar z Zielonej Góry.

Są też członkowie honorowi. - Co jedenasty klubowicz może być cywilem. Na razie mamy jednego, moglibyśmy przyjąć kolejnego. Ale jeszcze nikt inny nie dostąpił zaszczytu - mówi Jerzy Wilczyński, prezydent Chapter (Oddziału) II, prokurator z Katowic.

Bo członkowie honorowi rekrutują się tylko spośród wybitnych osobowości. W Belgii do Blue Knights należy między innymi panujący tam król Albert II!

Jeżdżą zgodnie z przepisami

Najważniejsze dla Błękitnych Rycerzy jest promowanie bezpiecznej jazdy motocyklem. - Czy zdarza nam się łamać przepisy drogowe? To pytanie nie na miejscu! Przecież jesteśmy ludźmi, którzy dbają o przestrzeganie prawa! - oburza się Waldemar Dobrowolski.

Wtóruje mu Paweł Kubiś z Wronek, policjant z wydziału ruchu drogowego komendy wojewódzkiej w Poznaniu. Sam jeździ pięknym turystycznym bmw, ta maszyna potrafi wiele. Na światłach bez problemu może zostawić w tyle większość samochodów.

- Jazda ma być bezpieczna i przyjazna. To prawda, mój sprzęt daje duże możliwości. Ale każdą maszyną można jeździć przepisowo. To tylko dobra wola kierowcy - twierdzi Kubiś.

- Czasem zdarza mi się złamać ograniczenie prędkości - przyznaje jednak posterunkowa Lidia Juszczyk z raciborskiej policji, nowa twarz w Blue Knights. - Mam motor stworzony do szybkiej jazdy. Z jaką prędkością jeżdżę? Nie powiem. Zdradzę tylko, że ten motor może pojechać nawet 200 kilometrów na godzinę! - dodaje młoda policjantka.

Zero tolerancji
Bezpieczna jazda to również zero tolerancji dla wsiadania na motor po kielichu. Nie oznacza to, że rycerze nie napiją się piwa czy czegoś mocniejszego...

- Dlatego na każdym zlocie w czasie imprez towarzyskich motocykle są zamknięte na klucz - tłumaczy Waldemar Dobrowolski.

Błękitni Rycerze nie przejadą też obojętnie obok kolizji czy wypadku drogowego. - Nigdy nie wiadomo, czy ktoś nie potrzebuje pierwszej pomocy. Zatrzymujemy się również po to, by pomóc naszym kolegom w pracy. To jest nasz obowiązek - wyjaśnia Waldemar Dobrowolski.

Na wsparcie Błękitnych Rycerzy można liczyć w bardziej prozaicznych sytuacjach. Na przykład kiedy zabraknie paliwa. Albo gdy motor się zepsuje.

Motocykl zamiast... żony
Bycie Błękitnym Rycerzem to dość kosztowne hobby, a w naszym kraju służby mundurowe nie należą do elity finansowej. Motor to dla stróżów prawa gigantyczne obciążenie. Odkładają na maszyny kosztem rodzin i innych przyjemności.

- Dlatego jeżdżę trzynastoletnim motocyklem. Na szczęście maszyny tanieją, ale znowu dobijają nas ceny paliwa - mówi Waldemar Dobrowolski.

Paweł Kubiś tłumaczy, że są w życiu priorytety. Dla niego najważniejszy jest motor. - Mam 33 lata. I oprócz tego motocykla nie dorobiłem się niczego. Nie mam mieszkania, nie mam samochodu - wyjaśnia. Wsiada za to na kilkuletni motocykl bmw. To maszyna z górnej półki - największy turystyczny motor tej firmy. Ma wszystkie niezbędne bajery: wspomaganie, podgrzewane siedzenie, radio z CD. Nowy kosztuje ponad 80 tysięcy złotych. Kubiś kupił używaną maszynę. Ile zapłacił? - Niech to pozostanie tajemnicą handlową - uśmiecha się.

Mówi, że szczęśliwie dla niego, zima w Polsce jest dosyć długa. Bo wtedy oszczędza na sezon. Żeby latem wziąć urlop i gdzieś pojechać. Dwa lata temu okrążył na motorze cały Bałtyk. Przejechał m.in. przez Niemcy, Danię, Szwecję, Finlandię, Rosję i Estonię. Pokonał samotnie ponad osiem tysięcy kilometrów. W tym roku chce powtórzyć ten wyczyn, ale pojedzie już ze swoją dziewczyną Katarzyną Kałużyńską. O kosztach hobby wiele może powiedzieć Jerzy Wilczyński. Odbudowuje bmw z czasów drugiej wojny. - Bo ja jestem z grona tych, którzy na motocykl młodszy niż czterdzieści lat nawet nie naplują - tłumaczy.

Ale motocykle to tylko część kosztów, które muszą ponieść Błękitni Rycerze. Bo trzeba jeszcze opłacić składkę członkowską (20 dolarów rocznie). Pieniądze wędrują do Stanów Zjednoczonych, a w zamian klubowicze otrzymują branżową literaturę. Ich składki wspierają też np. fundację działającą na rzecz dzieci chorych na raka.

Ta kamizelka zobowiązuje

Błękitny Rycerz musi też mieć odpowiedni strój. Znakiem firmowym jest błękitna kamizelka - niemal każdy ma dwie. Galową na uroczystości i zjazdy oraz zwykłą do codziennej podróży...

Niebieska kamizelka zobowiązuje i... nie jest dożywotnia. Z klubu można wylecieć, jeśli nie będzie przestrzegało się reguł. W szeregach Blue Knights nie ma już człowieka, który przeniósł tę organizację do Polski.

- Sprzedał motor i nie utrzymywał z klubem kontaktu. Dlatego nie ma go już w naszych szeregach - podkreślają Błękitni Rycerze.

Pierwszy był Ed
Klub Blue Knights powstał w Stanach Zjednoczonych. Idea założenia klubu dla policjantów, pilnujących przestrzegania prawa na drogach, narodziła się w 1974 roku. Ojcem założycielem (tak nazywa go Konstytucja klubu) jest Ed Gallant (Edek), oficer policji w Bangor, w stanie Maine. Na początku klub zrzeszał osiem osób, ale z czasem rozrósł się i podzielił się na samodzielne oddziały (konferencje).
Do amerykańskich Błękitnych Rycerzy dołączyli ich koledzy z Australii, Austrii, Francji, Wielkiej Brytanii, Belgii, Holandii, Luksemburga, Szwajcarii, Niemiec, Norwegii, Meksyku i Polski. Obecnie klub ma ponad 18 tys. oficjalnych członków w 524 klubach w 24 krajach.
Członkowie klubu mówią: „Nie ma obcych wśród Błękitnych Rycerzy, są tylko nie spotkani koledzy”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto